"Nie jesteśmy dyżurnymi buntownikami"
Mimo stosunkowo krótkiego stażu, założony w 2001 roku łódzki zespół Cool Kids Of Death zdobył spory rozgłos, grupę oddanych fanów i zagorzałych przeciwników. Dzięki brudnemu, agresywnemu brzmieniu i kontestatorskim tekstom zawartym na pierwszej płycie, grupa zyskała sympatię w środowisku punkowym. Spory odzew wywołał artykuł w "Gazecie Wyborczej", w którym Kuba Wandachowicz, basista CKOD, opisał swoich rówieśników jako "Generację Nic". Na wydanym 1 września 2003 roku drugim albumie "Cool Kids Of Death 2", zespół przedstawił brzmienie nieco bogatsze, niż na debiutanckim krążku, ale w tekstach nadal nie widać ani cienia optymizmu. Muzycy CKOD nie chcą jednak odgrywać roli "dyżurnych buntowników kraju", nie chcą być utożsamiani z żadną ideologią, ani nie mają zamiaru wzniecać rewolucji - o czym gitarzysta Marcin "Cinass" Kowalski próbował przekonać w rozmowie Krzysztofa Czaję.
Lubisz udzielać wywiadów?
Generalnie tak, choć to jest strasznie męczące, jeśli jest ich dwadzieścia w ciągu dnia.
A jest jakieś pytanie zadawane przez dziennikarzy, które cię szczególnie denerwuje?
Raczej nie. Choć ciągle pytają o "Generację Nic", co jest trochę denerwujące. Wszystko na ten temat już zostało powiedziane.
Właśnie ukazała się wasza druga płyta. Czy jesteście w pełni zadowoleni z jej brzmienia?
Oczywiście, że tak. Ta płyta jest zupełnie inna niż pierwsza. Takie przynajmniej jest moje zdanie, choć nie mam do tego dystansu, jak odbiorcy. Od ludzi słyszeliśmy różne opinie - że jest kontynuacją albo że jest zupełnie inna. Moim zdaniem jest zupełnie inna. Przede wszystkim została zrealizowana w inny sposób. Pierwszą płytę w całości nagrywaliśmy na komputerze, połowę sami zmiksowaliśmy za pomocą komputera, a druga połowa była zmiksowana w studio. Teraz wszystkie gitary nagrywaliśmy w studio, przez mikrofony. Efekt jest taki, że płyta jest brudna, zepsuta.
Czyli dokładnie taka, jak chcieliście.
Tak. Doszło nawet do tego, że niektóre kawałki "psuliśmy" specjalnie, bo były zbyt ładne.
Z tekstów, które słychać na nowej płycie, również nie wynika, abyście złagodnieli przez te dwa lata, które minęły od czasu debiutu.
Oczywiście, że nie. Mogliśmy nagrać ładną, delikatną, bardziej przebojową płytę, tak jak to robią niektóre zespoły - mają już swoich odbiorców i potem robią to samo tylko ładniej, delikatniej, żeby dotrzeć trochę szerzej. My tego nie robimy. Nasze teksty mówią o tym, że buntujemy się przeciwko wizerunkowi stworzonemu przez media po naszej pierwszej płycie. Odcinamy się od tego, że jesteśmy takimi rezerwowymi buntownikami dla młodzieży. Młodzież musi się przeciwko czemuś buntować, więc wpuścimy na scenę zespół Cool Kids Of Death, młodzież przyjdzie, pokrzyczy, nawet nie za bardzo zrozumie, o co im chodzi i spokojnie pójdzie w poniedziałek do szkoły. Nie o to nam chodziło.
Niestety, trochę tak to właśnie wygląda w waszym przypadku. Zyskaliście etykietkę takiego "fajnego, zbuntowanego zespołu".
No więc właśnie. Dlatego teraz nie chcemy być już fajnym, zbuntowanym zespołem, tylko zespołem, który się odcina od tego wizerunku. Mamy teksty typu: "Nie będzie żadnej rewolucji".
Ale z drugiej strony, jeśli naprawdę jest aż tak źle, jak to wynika z waszych tekstów, to wydaje się, że ta rewolucja jest jednak nieunikniona.
Nie sądzę. My nie za bardzo chcemy zbawiać świat. Ludziom jest dobrze, kiedy siedzą sobie w domach, narzekają i nie muszą się wysilać. Ludzie nie potrzebują żadnej rewolucji, świat wcale nie chce być zbawiony. Świat ma to w du**e.
Ale rewolucja może wyniknąć choćby stąd, że jest coraz więcej biedy i ludzie mogą przekroczyć granicę, poniżej której nie da się już żyć.
To prawda. Ale nasza nowa płyta jest dużo mniej socjologiczna od pierwszej. Teksty dotyczą teraz bardziej naszych wewnętrznych spraw, są odniesieniem do naszej własnej wrażliwości, nie chcemy być żadnym głosem pokolenia, czy jakimiś dyżurnymi buntownikami kraju.
To kim wy właściwie chcecie być?
Chcemy po prostu grać muzykę. Nie chcemy tworzyć jakiegoś wizerunku, może śmiesznie to zabrzmi, ale chcemy być po prostu autentyczni. My śpiewamy o tym, co nas wkur**a, śpiewamy o sprawach, które nas bezpośrednio dotyczą. Chcemy po prostu być zespołem i nadal komentować rzeczywistość i komentować samych siebie, bo to właśnie robimy na nowej płycie. Komentujemy to, co się stało po pierwszej płycie. Na trzeciej płycie będziemy komentować to, co się wydarzyło po drugiej, bo pewnie coś się stanie.
Mam nadzieję, że w was jest też jakaś jaśniejsza strona, oprócz tego wkur***nia, któremu dajecie wyraz.
Jest, ale wiesz, ja się wychowałem na muzyce, która jest ciężka, smutna i generalnie dołująca. Taka muzyka dotyka mojej wrażliwości - zresztą tak samo, jak kolegów z zespołu. A teraz w telewizji cały czas leci taka papka, mówi się o tym, że jest pięknie, same wzniosłe uczucia itd. Mówią nam: "Będzie dobrze, nie martw się". My zrobiliśmy kawałek pod tytułem "Hardkor", który mówi o tym, że stanie się coś złego, że wcale nie będzie pięknie, że zaraz nie będzie można wytrzymać.
Czyli nie macie do zaproponowania nic pozytywnego.
Nie, my raczej pokazujemy takie punkty, gdzie coś jest nie tak. Nie prawimy żadnych morałów, nie jesteśmy kapłanami. Nie mamy jakiegoś super pomysłu na życie. Podejrzewam, że ludzie mają lepsze pomysły na życie, niż my. Co to za pomysł, grać co tydzień koncert w innym mieście i upijać się?
Nie ma wątpliwości, że będąc takim a nie innym zespołem, jesteście poddawani ocenom i są to różne oceny.
Liczymy się z tym.
No właśnie. Na forum internetowym pojawiają się oczywiście komentarze, że jesteście bardzo fajnym zespołem, dobrze gracie i w ogóle. Ale znalazłem i taki komentarz: "Ci chłopcy to pozerzy, którzy posługują się punkową retoryką, a swoich fanów traktują jak dojne bydło". Pewnie sam też się spotkałeś z tego typu opiniami.
Myśmy się nigdy specjalnie nie obnosili z żadnym punk-rockiem. To raczej ludzie słuchający punka znaleźli u nas jakieś swoje ideały, których nie znajdują w innych polskich zespołach i zaczęli nam przypinać punkową gębę. My nigdy nie mówiliśmy, że jesteśmy punkowcami. Trzeba byłoby w ogóle zapytać, co to jest polski punk. Polski punk polega na niejedzeniu mięsa i chodzeniu na jakieś tam koncerty. To jest dość hermetyczna grupa ludzi. Ja nie chciałbym tu nikomu ubliżać, ale mówienie że jesteśmy z plastiku...
To samo zarzuca nam Glaca ze Sweet Noise. Nie wiem, skąd to się bierze. My wszystko robimy sami. Nam w wytwórni nikt nie mówi, co mamy robić. Doszło do tego, że wytwórnia stara się promować płytę, która jest niemedialna i antypopowa, jest przeciwieństwem tego, co się sprzedaje.
I nawet używa do tego takich samych metod, jak przy promocji płyt na przykład Natalii Kukulskiej.
No właśnie. Ale inaczej się nie da promować.
Ale właśnie dlatego narażacie się na zarzuty o zdradę.
Ja sobie z tego zdaję sprawę. Ludzie zawsze potrafią się do czegoś przyczepić. Ale jak się to komuś nie podoba, to niech spier***a. Czy ja wymagam od kogoś, żeby mu się podobała nasza płyta? Żyjemy w wolnym świecie, możesz robić co chcesz, każde podejście jest dobre, jeśli jest szczere.
Zacytuję fragment wywiadu z jednym z członków zespołu Cool Kids Of Death, który mówi: "Ludzie ostatnio są ch**ami i trochę brak im klasy. Wyjątki są coraz rzadsze.". Czy ty się podpisujesz pod tym stwierdzeniem?
Akurat tego nie słyszałem, ale mógł to powiedzieć ktoś od nas z zespołu.
Jeżeli się z tym zgadzasz, to kogo uznałbyś za taki wyjątek?
Wiesz co, nie wiem. Mam kilku znajomych, których szanuję...
Czyli nie padną tu nazwiska typu Lech Wałęsa czy Karol Wojtyła?
Nie, bez przesady. Nie czuję się aż takim autorytetem, żeby oceniać na przykład Papieża czy Lecha Wałęsę. Ale generalnie nie są to ludzie, których chciałbym jakoś naśladować.
Po wydaniu pierwszej płyty graliście bardzo dużo koncertów. Co wam to dało, jaki to miało wpływ na zespół?
Brzmienie drugiej płyty w dużej mierze wynika z tego, że graliśmy tyle koncertów. Pierwsza płyta była strasznie plastikowa, nagrana została właściwie na jednej gitarze do jakiegoś loopa zapętlonego w komputerze. Potem zrobiliśmy zespół, który składa się z sześciu osób i musieliśmy to jakoś przearanżować. Te kawałki zmieniły przez to całkowicie swój charakter, stały się bardziej gitarowe, mniej było w nich elektroniki, stały się ostrzejsze, bardziej zawadiackie. Z tego wynika też brzmienie na drugiej płycie. Jest ona dużo żywsza, słychać, że gra tu żywy zespół.
Powstaliście zaledwie dwa lata temu, czyli stosunkowo niedawno...
Stosunkowo niedawno. Zagraliśmy około 60 koncertów. Teraz będziemy mieli trasę koncertową na jesieni, 25 koncertów w całej Polsce. Trzymam kciuki też za coś innego. Jest taki nowy zespół, nazywa się The Koreans. Oni mają teraz w Anglii jakiś hit i chcą zagrać jako support przed nami, podczas naszej trasy i jednocześnie zaprosić nas jako support na swoją trasę po Anglii. Być może wiosną przyszłego roku pojedziemy też na kilka koncertów do Francji. Chcemy grać dużo koncertów, bo koncerty to, po pierwsze, duża przyjemność a po drugie - głównie z nich się utrzymujemy. Pieniądze ze sprzedaży płyt ma firma a nie my.
Wy też powinniście teoretycznie coś z tego mieć.
Coś tam mamy, ale musimy to podzielić na sześć, więc nie są to duże pieniądze. Żeby z tego żyć, trzeba sprzedać dużo płyt, tak jak na przykład Ich Troje. Oni mają poza tym spory dochód z ZAiKS-u.
No i dzielą się na troje... Zgodzisz się z tym, że jak na tak krótki staż, osiągnęliście spory sukces?
To fakt, sprzedaliśmy trochę płyt i co tydzień gramy koncert, a czasem nawet częściej.
Jesteś zadowolony z pozycji, jaką osiągnęliście przez te dwa lata, z tego, czym jest w tej chwili zespół Cool Kids Of Death?
I tak i nie. Próbujemy trochę walczyć z tym wizerunkiem, który nam przylepiły media po pierwszej płycie, ale generalnie jesteśmy zadowoleni z tego, że robimy to, co chcemy. Zawsze chcieliśmy robić muzykę, mieć zespół, grać koncerty.
A macie jakieś długofalowe plany, na przykład co chcielibyście osiągnąć za pięć, dziesięć lat?
Ja swoją przyszłość od dziecka wiązałem z muzyką, więc podejrzewam, że nadal będę chciał robić muzykę. Kuba pisze, skończył filozofię, może napisze jakąś książkę? Krzysiek robi komiksy...
A jako zespół?
Jako zespół mamy kontrakt na pięć płyt i zobaczymy, co będzie dalej.
Czyli będą jeszcze co najmniej trzy płyty.
No tak.
Jakiej muzyki słuchasz najczęściej?
Różnie. Ja już słyszałem tyle rzeczy, że czasem wydaje mi się, że słyszałem wszystko, choć oczywiście to nieprawda.
To może powiedz, jakich płyt słuchasz ostatnio.
Ostatnio mam chrapkę na nowe Jane's Addiction. Z braku laku pożyczyłem od koleżanki "Ritual de lo habitual". Bardzo lubię Jane's Addiction. Podoba mi się też Interpol. Ze starych zespołów lubię bardzo dużo rzeczy, mógłbym długo wymieniać, Joy Division, The Smiths... Natomiast z nowych podoba mi się jeszcze The Raveonettes - takie nowoczesne Jesus & Mary Chain.
Kiedy wszedłem na waszą stronę internetową, zobaczyłem napis: "Strona w trakcie budowy". Kiedy będzie gotowa?
Nigdy.
To znaczy, że ten napis nigdy z niej nie zniknie?
Nie. Ale to, że ten napis nie znika, nie było zamierzone. On się tam pojawił i po prostu został.
Czyli trzeba to rozumieć w ten sposób, że ona wciąż będzie się rozbudowywać i będą się tam pojawiać nowe rzeczy?
Tak. Mamy też drugą stronę, zrobił ją gość, który nazywa się Makaron. Jej adres to www.dwadziesciakilka.prv.pl. Tamta strona jest bardziej aktualna, choć nie jest robiona przez nas, tylko przez gościa, z którym współpracujemy. Jemu się chce to uaktualniać, poza tym ma na to więcej czasu.
Dziękuję za rozmowę.