Reklama

"Nie jestem kolorowym chłopcem"

Grzegorz Kopala, fanom muzyki znany jest przede wszystkim jako członek grupy Just 5. Po kilku latach pracy w zespole zdecydował się z niego odejść i rozpoczął karierę solową. W tym roku wziął udział z utworem "Wielkie słowa - małe kłamstwa" w koncercie premier na festiwalu w Opolu. Była to tylko zapowiedź jego umiejętności. To, co naprawdę potrafi pokazał na promowanym przez tą piosenkę albumie "Warto chcieć...", który właśnie się ukazał. Przy tej okazji o występie w Opolu, pracy producenta i narkotykach z Grzegorzem rozmawiał Konrad Sikora.

Jak ta płyta różni się od tego, co robiłeś z Just 5?

Po pierwsze, gdyby ten album nie różnił się niczym od tego, co robiłem z Just 5, to nie zdecydowałbym się z niego odejść. Po drugie, większość kompozycji na nim jest mojego autorstwa. To co się na nim znalazło jest wynikiem moich inspiracji, mojego pojmowania muzyki i tego, co chciałbym jako muzyk robić.

Jakie są te inspiracje?

To głównie tacy wykonawcy jak Seal, George Michael, Phil Collins, Simply Red, ale także takie zespoły jak na przykład Aerosmith.

Czy można powiedzieć, że dopiero dzięki tej płycie mogłeś się naprawdę zrealizować jako artysta?

Reklama

Zdecydowanie tak, dlatego, że jestem także producentem muzycznym tego albumu. Można więc powiedzieć, że nagrywając go zrobiłem to, co chciałem.

Niektóre z tych utworów powstały podobno już dość dawno, ale zależało ci na tym, aby mimo wszystko je umieścić na debiutanckim krążku...

Tak, z niektórymi utworami dość długo czekałem na wydanie. To dlatego, ze niezbyt chętnie rozstaję się z rzeczami, które robię. Kiedy piszę dla kogoś, to przeżywam wielkie rozterki, wiedząc, że zaśpiewa to ktoś inny, a nie ja. Te piosenki były i są dla mnie ważne. Dlatego doszedłem do wniosku, że skoro mówią o ważnych rzeczach, to mimo wszystko warto je umieścić na tej płycie, bo być może staną się ważne także dla kogoś innego.

Kiedy tak naprawdę dojrzałeś do tego, aby wydać solowy album?

Plany wydania solowej płyty narodziły się jeszcze przed zespołem Just 5, ale warunki w jakich się znalazłem nie pozwoliły mi na to. W międzyczasie pojawiła się propozycja działania w tej grupie i odłożyłem solowy projekt na bok. W Just 5 miałem konkretną rolę, miałem konkretne rzeczy do zrobienia. Najpierw miał to być jeden album, ale później pojawił się drugi i trzeci. W międzyczasie prowadziłem rozmowy na temat swojej płyty. Po trzech latach doszedłem do wniosku, że nie ma już na co czekać.

Jesteś producentem nie tylko swojej płyty, ale angażujesz się w rożne projekty. Czym jest dla ciebie samo bycie producentem?

Jest to niesamowite wyzwanie. Producent muzyczny to jest osoba, która decyduje o tym jak od strony muzycznej będzie wyglądał album. Narzuca się artyście swoja wizję. To jest bardzo ciekawe, bo stajesz się kreatorem całego wizerunku powstającego materiału i jego wykonawcy. Jeśli dodatkowo napisałeś muzykę to wtedy już jest komplet, bo ubierasz muzykę w swoje ubrania.

Ale to także spora odpowiedzialność...

O swoich rzeczach trudno jest mi się wypowiadać, ale pod tym co zrobiłem dla innych wykonawców podpisuję się z pełną świadomością. Wiem, że wielu osobom się to spodoba i wiem, że wielu to odrzuci. Skoro ja mam prawo wybierać to, czego słucham, to niech mają to prawo także inni. Skoro nie odpowiada im moja twórczość, to trudno.

Masz na swoim koncie także musical. Opowiedz coś o nim?

Spektakl ma tytuł "Zraniony pasterz" i traktuje o narkomanach. Jest wystawiany przede wszystkim w ośrodkach pomagających ludziom uzależnionym od narkotyków. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie, bo po raz pierwszy miałem okazję pisać muzykę do tekstów, zazwyczaj jest na odwrót. Te teksty narzucały mi pewną stylistykę i w duży sposób pomogły mi w skomponowaniu muzyki do tego spektaklu. Teraz uważam, że jest to bardzo dobra kolejność.

Czy tematyka miała dla ciebie jakieś znaczenie?

Wydźwięk tego spektaklu jest bardzo pozytywny. On został stworzony po to, aby pokazać, uzmysłowić ludziom uzależnionym od narkotyków, że należy walczyć o siebie do końca, że są w życiu rzeczy ważniejsze i piękniejsze, dzięki którym można wydobyć się z tego dołu. To dodatkowo zachęciło mnie do pracy.

Czy wydając swój solowy album miałeś wewnątrz jakieś poczucie, że musisz coś komuś udowodnić?

Nie. Ja nie muszę nic nikomu udowadniać. Zdaję sobie sprawę z tego, że będę jeszcze długo postrzegany jako kolorowy chłopiec, który nie ma nic do powiedzenia. Nie mogę się tego przestraszyć i nadal będę robił swoje. Samo wydanie tej płyty jest dla mnie sukcesem. Nie chcę robić nic na siłę.

Czy długo musiałeś przekonywać wytwórnię do tego, aby wydała twój album?

Tak. W sumie płyta pod szyldem Grzegorz Kopala ukazałaby się już dużo wcześniej, gdybym zgodził się na proponowanych mi producentów i kompozycje, które przedstawiano mi do zaśpiewania. Ja jednak sprzeciwiłem się i nie przyjąłem ich. Wykazałem się odwagą, bo powiedziałem nie. Spodziewałem się tego, że zrezygnują z mojej płyty, ale ku memu zaskoczeniu uszanowano mój sprzeciw. Kolejnym etapem było przekonanie tych ludzi, że to co jestem im w stanie zaproponować, na pewno nie jest gorsze od tego, co oni proponują. I tak się udało.

Niedawno wystąpiłeś na festiwalu w Opolu. Jakie wrażenia?

Jestem bardzo zadowolony. Była taka groźba, że nie wystąpię ze względów zdrowotnych. Cieszę się, że się udało. Miałem ogromna frajdę grać z orkiestrą Zygmunta Kukli i znaleźć się na tej scenie.

A jak to bycie na scenie różniło się od tego, gdy wychodziłeś na nią w roli jednego z wokalistów Just 5?

Generalnie byłem bardzo zestresowany, tym bardziej, że dość długo nie występowałem. Poczułem jednak, ze zostałem zaakceptowany. Nawiązałem kontakt wzrokowy z publicznością, kilka osób uśmiechnęło się do mnie i poczułem przyzwolenie na to, że mogę dalej robić swoje.

Czy zauważasz różnicę w podejściu do twojej osoby ze strony mediów?

To zależy od tego o czym rozmawiam z mediami. Nie widzę sensu ukrywania rzeczy, tego że mam dom i rodzinę, i to nie jest dla mnie problem. To nie przekracza mojej granicy intymności. Nie wyciągam jakichś brudów. W Just 5 na wiele rzeczy nie mieliśmy wpływu. Szefowie mieli swoją ideę i my musieliśmy się podporządkować. Jeśli chodzi o ten aspekt prywatny i nie mówienia wszystkiego, to cieszę się, że dzięki temu udało mi się uchronić swą rodzinę przed nieprzyjemnymi rzeczami. Bo nie da się ukryć, że oprócz tego, że mieliśmy wiele dowodów sympatii, to znaleźli się także tacy, którzy byli nam, delikatnie mówiąc, nieprzychylni. Miałem już wtedy córkę, więc cieszę się, że to do nas nie dotarło.

Swego czasu pracowałeś także w Biurze Ochrony Rządu. Nie miałeś ochoty pozostać w tych służbach?

Byłem w normalnym wojsku i tam poznałem Jurka Filara, to pozytywna strona tej historii. Trafiłem też do jednostki zajmującej się ochroną rządu. Jednak to środowisko zupełnie mi nie odpowiadało. Tam wszyscy musieli ‘dziobać’ czyli mówiąc inaczej, włazić innym do tyłków. Liczył się tylko awans. To mnie przerażało.

Jakie masz plany zawiązane z promocją tego albumu. Myślisz o trasie koncertowej?

Tak. Jeszcze nie znam żadnych konkretnych dat, ale z zespołem jesteśmy już po próbach. Jesteśmy prawie gotowi do koncertów, które na pewno wkrótce się rozpoczną.

Co będziesz na nich grał?

Na pewno pojawią się wszystkie utwory z płyty. Poza tym dojdzie do tego sporo coverów rzeczy, które mi się podobają.

A co z utworami Just 5?

Nie mam zamiaru ich wykonywać. Mam nadzieję, że fani zrozumieją, że teraz jestem już Grzegorzem Kopalą, a nie członkiem Just 5.

Dziekuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: kolorowe | Opole
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy