"Największym sukcesem są fani"
Najsłynniejsi heavymetalowi piraci, ukrywający się pod banderą z napisem Running Wild, obchodzili w 2003 roku jubileusz 20-lecia działalności. Oczywiście nie mogło obejść się bez okolicznościowego wydawnictwa. Przygotowano dla dwukompaktową składankę, której nadano tytuł "20 Years In History". Poza doskonale znanymi fanom Running Wild utworami, pojawiły się na niej dwie wcześniej niepublikowane kompozycje. Od samego początku pirackim heavymetalowym statkiem steruje Rock'n'Rolf, który tak naprawdę ma bardzo swojsko brzmiące nazwisko Kasparek. Marynarze się zmieniali, a kapitan Rolf konsekwentnie prowadzi swój okręt przez niespokojne wody showbiznesowego morza. Czasem zdarzało mu się osiąść na mieliźnie, czasem odnosił też spektakularne zwycięstwa. O tym, co zostało mu w pamięci z owych dwóch dekad piractwa oraz o planach na przyszłość, Rock'n'Rolf opowiedział Lesławowi Dutkowskiemu.
Czy lubisz albumy kompilacyjne?
O tak, jak najbardziej. Sam przygotowałem już kilka kompilacji podobnych do tej. To nie miała być płyta typu "The Best Of...", tylko album, który ma pokazać historię zespołu. Chodziło mi o to, aby przygotować materiał w porządku chronologicznym. Są tu piosenki z 1983 roku, jak również najnowsze, z 2003 r.
Masz jakiś ulubiony album składankowy, pomijając oczywiście kompilacje Running Wild?
Oj, ciężko mi na to odpowiedzieć. Zawsze starałem się wybierać dwie takie piosenki z płyty, które by mówiły coś o niej, jako o całości.
Trudno było ci przygotować taki album, jak "20 Years Of History"? Running Wild nagrał sporo płyt i na dobrą sprawę na większości z nich można znaleźć jakieś szczególne utwory.
To prawda. Za każdym razem, kiedy mam przygotować materiał do zagrania na koncercie, zajmuje mi to jakieś trzy dni. (śmiech) Jest to nieuniknione, bo przecież ten zespół ma tyle klasycznych kawałków, które muszę zagrać fanom. Jednak nie zawsze mam na to wystarczająco dużo czasu. Właściwie to nigdy go nie mam, gdyż w przeciwnym wypadku nasz koncert musiałby trwać ponad trzy godziny. To jest oczywiście niemożliwe. Muszę zawrzeć te podstawowe utwory plus kilka nowych i może jakieś niespodzianki. Nie ma szans, byśmy zeszli ze sceny nie zagrawszy "Under Jolly Roger". Ma to także swoje dobre strony. Wszak to oznacza, iż nagraliśmy sporo ważnych piosenek. Sporo innych zespołów ma z tym naprawdę o wiele mniejszy problem niż my. (śmiech) Mają kilka klasyków, muszą je zagrać i koniec.
Rolf, wiem, że kilka utworów z "20 Years Of History" ponownie nagrałeś w studiu, na przykład "Branded & Exiled". Czy jeszcze jakieś?
Oprócz tego także "Mordor" oraz te dwa wcześnie nie wydane kawałki - "Prowling Werewolf", który pochodzi naszego z programu koncertowego z 1983 r., oraz "Apocalyptic Horsemen". "Prowling Werewolf" nagraliśmy od nowa, bo to ważna dla nas piosenka. Zanim ukazała się nasza pierwsza płyta, każdy koncert zaczynaliśmy właśnie od tego kawałka. Fani, którzy wówczas bywali na naszych koncertach, na pewno doskonale rozpoznają tę piosenkę.
"Apocalyptic Horsemen" napisaliśmy podczas sesji nagraniowej albumu "Under Jolly Roger". Pamiętam, że przygotowaliśmy przed sesją czteroutworowe demo, na którym znalazły się kawałki: "Under Jolly Roger", "War In The Gutter", była też piosenka "This Gun For Hire", której nigdy później nie wykorzystaliśmy, i "Apocalyptic Horsemen". Gdy doszło do nagrywania płyty nie wykorzystaliśmy tej piosenki. Dlaczego, tego już nie pamiętam. Kiedy jednak przyszło mi przygotowywać materiał na "20 Years Of History", uświadomiłem sobie, że nie mam już taśmy z tą wersją demo i napisałem tę piosenkę całkowicie z pamięci. Po 16 latach pamiętałem ten kawałek! To musi oznaczać, że jest w nim coś wyjątkowego. (śmiech)
Na pewno sporo fanów Runnig Wild będzie zawiedzionych, że nie zamieściłeś takich klasyków, jak "Diabolic Force", "Chains And Leather" czy "Soldiers Of Hell". Ale zdaję sobie sprawę, iż ciężko jest poprzez takie wydawnictwo zadowolić wszystkich.
Staraliśmy się jakoś zmieścić ważne kawałki z wszystkich naszych płyt, ale na dysku nie ma wystarczająco dużo miejsca, by wszystko tu było. Oryginalnie jedna z tych płyt miała być dołączona do DVD, na którym miały się poza tym znaleźć różne ciekawe materiały na temat Running Wild, które zebrałem przez te wszystkie lata. Wiele ujęć nagrałem swoją własną kamerą. Problem powstał wówczas, gdy okazało się, iż nie ma wystarczająco dużo czasu, by takie DVD przygotować. Musiałem zająć się produkcją składanki, a także przygotować się do koncertu na festiwalu Wacken Open Air. Później zaś musiałem zacząć pisać piosenki na naszą nową płytę. Cały czas zresztą to robię.
Jak widzisz, u mnie jednego dnia dzieje się jedno, zaś następnego już coś zupełnie innego. Jednak wcale nie zrezygnowałem z tego pomysłu. Kiedy tylko pojawi się ku temu sposobność, na pewno to zrobię. Jeszcze tylko dodam, że wcześniej miałem w planach klip do "Chains And Leather". Ten kawałek miał zajmować wyjątkowe miejsce na tej płycie, ale jak sam widzisz, nie znalazł się na niej. Zakładałem, że skoro mamy 12 płyt na koncie, to z każdej z nich wybiorę po dwa utwory plus dwa, trzy utwory wcześniej niepublikowane. Skończyło się na 26 kawałkach i nie było już miejsca, by coś więcej dodać.
Ale chyba nie porzuciłeś ostatecznie pomysłu na wydanie takiego DVD?
Na razie porzuciłem. Nie jest tak, że nie ma już szans na to, iż to się stanie, lecz musiałem tak póki co zrobić z powodu braku czasu. DVD wymaga, bym usiadł z odpowiednim człowiekiem nad zebranym materiałem i wybrał to, co jest najodpowiedniejsze. Musiałoby to trwać co najmniej godzinę i 45 minut. To naprawdę nie jest proste zadanie. Nasze poprzednie DVD z trasy "The Brotherhood", było naprawdę bardzo ciężkie do przygotowania. Trzeba było bardzo dokładnie przygotować zarówno stronę audio, jak i materiał wizualny.
Wspomniałeś wasz koncert na Wacken Open Air. Jakie masz z niego wspomnienia? To na pewno było dla was wielkie i wyjątkowe wydarzenie, bo przecież był to występ z okazji jubileuszu waszego 20-lecia.
Był to dla nas bardzo szczególny koncert, ponieważ lista utworów, który na niego przygotowaliśmy, także była szczególna. Graliśmy takie piosenki, których nigdy wcześniej nie zagraliśmy na żywo, a także takie, których nie graliśmy od wielu, wielu lat. Na przykład "Prowling Werewolf" i "Apocalyptic Horsemen". Zagraliśmy też między innymi "Treasure Island", której nie wykonywaliśmy od trasy "Pile Of Skulls". Zagraliśmy także "Chains And Leather", którego nie graliśmy chyba od 10 lat.
Program był naprawdę specjalny, a fani naprawdę to docenili. Z tego, co słyszałem, na tym koncercie było 38 tysięcy ludzi. Nawet ludzie z obsługi wznosili ręce do góry. To znaczy jedną rękę, bo w drugiej trzymali piwo. (śmiech) Każdy wspaniale się bawił. Zespół był także we wspaniałym nastroju i wyśmienitej formie.
Kiedy jesteś muzykiem, wychodzisz na scenę i gracie pierwszy kawałek, to już po nim wiesz w jakiej formie jest zespół. Czy wszystko idzie wspaniale, wszyscy są zrelaksowani, czy też są problemy. Fani, którzy spotykali się ze mną po tym koncercie, a widzieli wiele wcześniejszych naszych występów, zapewniali mnie, iż był to najlepszy występ Running Wild jaki widzieli. I jak tak czułem stojąc na scenie. Podobno znakomicie brzmieliśmy. Scena była ogromna, więc mogliśmy przygotować show pirotechniczny. Po koncercie był pokaz ogni sztucznych. Naprawdę świetny.
Czy ten koncert został zarejestrowany?
Tak, nagraliśmy go. Problem polega na tym, że wytwórnia nie jest zainteresowana wydaniem kolejnego DVD w rok po ukazaniu się poprzedniego. Zobaczymy, co będziemy mogli z tym zrobić. Być może jakieś fragmenty będą mogły być wykorzystane jako dodatki?
Rolf, 20 lat to szmat czasu, a nie od dziś wiadomo, że muzyczny biznes nie jest taki łatwy. Powiedz szczerze, zdarzyło ci się kiedyś mieć na tyle poważne chwile zwątpienia, że chciałeś sobie definitywnie dać spokój z muzyką?
Nie, naprawdę nie. Były takie dni, kiedy nie byłem w najlepszej formie. Wiesz, sporo stresów, masa rzeczy do zrobienia. Teraz jest tak, że odkąd skończyłem płytę "The Brotherhood", właściwie pracuję non stop. Nagrałem tę płytę, potem zagrałem trasę koncertową, przygotowałem DVD i płytę koncertową, później zagrałem na festiwalach, zaś zaraz potem zabrałem się za przygotowanie tej najnowszej kompilacji. Później zagrałem na Wacken Open Air i tuż po tym zabrałem się za pisanie nowych piosenek.
Mam teraz naprawdę bardzo napięty terminarz. W sumie miałem może w ostatnim czasie kilka wolnych dni. Jakieś 10 dni wakacji. Nie jest to zbyt wiele. Inni mają dłuższe wakacje. (śmiech) Kiedy nowa płyta będzie już gotowa, zagram trasę i pojawię się na festiwalach, to później będę mógł sobie zrobić wolne. Nowa płyta będzie ostatnią dla Gun Records. Już mam całą masę ofert z różnych wytwórni, które chcą podpisać z nami kontrakt. W tym wolnym czasie będę mógł spokojnie usiąść, zrelaksować się i podjąć właściwą decyzję.
Rozmawiamy z powodu wydania płyty "20 Years In History", więc muszę ci zadać kilka historycznych pytań. Powiedz mi na przykład, czy pamiętasz pierwszą próbę Running Wild?
Oczywiście. To było w 1979 roku, kiedy postanowiliśmy nazwać się Running Wild. Salę prób mieliśmy w piwnicy, w domu ojca naszego ówczesnego basisty. Mogliśmy z niej korzystać wraz z innym zespołem, w którym nasz basista także się udzielał. Ten drugi zespół grał punk rocka. Nie było łatwo grać na pełną moc, bo próby, jakby nie było, odbywały się w domu. Mieliśmy wtedy wzmacniacze Marshalla, z których wszyscy byliśmy dumni jak pawie. Nasz perkusista Hasche, który grał też na płycie "Gates To Purgatory", kupił swój zestaw za naprawdę niedużą cenę. To był dobry zestaw, ale nie w tym rzecz - on był żółty jak banan. (śmiech) Za każdy razem, zanim rozpoczęliśmy próbę, Hasche chodził wokół swojej perkusji, ponieważ każdy w zespole wciskał skórki od banana w jego zestaw. (śmiech) Musiał je najpierw powyciągać. Był to swego rodzaju rytuał w czasach, gdy graliśmy w tej piwnicy.
A pamiętasz pierwszy koncert, który zagraliście z Runnig Wild?
Tak. Odbył się w bardzo małym klubie nieopodal Hamburga. Na sali było może z 50 osób. Oczywiście nie zarobiliśmy jakichś wielkich pieniędzy, bo wtedy się takich nie zarabiało. Zabawne było przede wszystkim to, że wszyscy goście klubu nie mieli pojęcia, że będzie grał tam Running Wild. (śmiech) Był to pewien problem. Klub nie zrobił nawet najmniejszej reklamy. Po prostu graliśmy sobie, a ludzie nie chcieli nas słuchać. (śmiech) Im bardziej nie podobały im się nasze kawałki, tym głośniej graliśmy. (śmiech) Wspominam to jako zabawne wydarzenie. Wtedy też przekonałem się, że Running Wild funkcjonuje jako zespół. To coś zupełnie innego niż granie w sali prób.
To chyba będzie trudne, ale spróbujmy. Jesteś w stanie wymienić najmilsze wydarzenie lub wydarzenia z tych 20 lat kariery Running Wild?
Na samym początku powiem, że najprzyjemniejszym doświadczeniem są fani. Mówimy o 20 latach kariery. Są tacy fani, którzy przez te 20 lat są wierni Running Wild i muzyce, którą on tworzy. W dzisiejszych czasach 20-letnia kariera nie jest czymś powszechnym. Można naprawdę czuć się szczęściarzem, jeśli dane ci jest to robić przez tak długi okres czasu. My zaliczamy się do tych szczęściarzy.
Moim zdaniem, to wsparcie fanów jest czymś najwspanialszym. Wspominaliśmy o Wacken. Nie zapomina się czegoś takiego, jak pod sceną stoi prawie 40 tysięcy ludzi i zdziera dla ciebie gardło. Śpiewa wszystkie teksty. Kiedy przyszło do "Under Jolly Roger", w ogóle nie musiałem śpiewać. Oni zrobili to za mnie. (śmiech) To coś wspaniałego i równie wspaniałe jest patrzenie na to ze sceny.
Rolf, Running Wild znany jest z określonego sposobu grania i charakterystycznego image'u. Nigdy nie kusiło cię, aby coś w tym zmienić, na przykład dodać do muzyki elementy innych stylów? Elektronikę, smyczki, dęciaki?
Nigdy nawet o czymś takim nie myślałem. Gdy piszę piosenki, jakoś szczególnie nie zastanawiam się nad resztą. Nie myślę, czy to powinno być inne od tego, co zrobiłem wcześniej, nowatorskie, powinno brzmieć tak i tak. Piszę i gram to, co czuję. Jeśli riff składa się tylko z trzech akordów, ale jest w nich odpowiednia moc, to mi to wystarcza. Nie zaliczam się do tego typu muzyków, którzy myślą, że jak zagrają więcej nut,. to ich muzyka będzie przez to inteligentniejsza. (śmiech) To chyba nie tak działa. Jeśli masz jeden akord, który rozwala wszystko, to o to chodzi. Na tym polega heavy metal.
Co w takim razie jako muzyk chciałbyś jeszcze osiągnąć?
Stworzyć zupełnie inną muzykę. Kiedy jestem w domu, słucham zupełnie innej muzyki od tej, którą sam gram. Pewnie, że słucham też tradycyjnego heavy metalu, ale także interesuje mnie muzyka klasyczna. Nie stronię od takich artystów, jak Joe Cocker i Robbie Williams. Oczywiście to, że czegoś takiego słucham, wcale nie oznacza, iż kiedyś coś takiego nagram. Na pewno ma to na mnie jakiś wpływ. Jednak wpływ to jedno, a tworzenie muzyki, to coś zupełnie innego.
To, że coś cię inspiruje, nie musi oznaczać, iż skomponujesz coś w tym stylu. Kiedy komponuję, biorę gitarę do ręki i podgrywam sobie, zawsze to brzmi jak Running Wild, bo ja po prostu chcę, by tak zabrzmiało. Wymyślając riff nie muszę się zastanawiać, czy to będzie przypominało Running Wild, bo wiem, że zawsze będzie.
Wspomniałeś kilka razy, że pracujesz właśnie nad nową płytą. Możesz ujawnić, czy to będzie koncepcyjna płyta? Masz już wymyśloną jakąś historię? Będzie to może coś delikatnie innego niż poprzednia płyta?
Zacząłem się zajmować pisaniem piosenek na nową płytę jakiś miesiąc temu i na razie mogę ci powiedzieć tyle, że piosenki będą się różnić od tych z poprzedniej płyty. Z tych fragmentów, które już skomponowałem, tak wynika. Mają jednak w sobie taką moc, dzięki której od razu da się poznać, iż są to kompozycje Running Wild. Jak jednak będzie wyglądała już gotowa płyta? Tego nie jestem w stanie ci powiedzieć. Jeszcze nie myślę o tym. Na razie pozwalam pomysłom wypływać ze mnie. Gdy piosenki będą już gotowe i przyjdzie zabrać się za przedprodukcję, wówczas będę mógł ci mniej więcej powiedzieć, jak będzie wyglądać płyta. To nie jest tak, że nie chcę ci powiedzieć. Ja po prostu jeszcze nie jestem w stanie ci tego powiedzieć. (śmiech)
Z tego, co powiedziałeś dotychczas, wynika, że nie będzie rocznicowej trasy koncertowej Running Wild?
Nie. Zagraliśmy z tej okazji tylko jeden koncert, właśnie podczas Wacken Open Air. To był wyjątkowy występ. Moim zdaniem było to odpowiednie dla uczczenia naszej rocznicy. Nie wydaje mi się, by trasa koncertowa promująca tego typu wydawnictwo była dobrym posunięciem. Poczekamy z tym do czasu, aż nowa płyta będzie gotowa. To ma większy sens.
To było moje ostatnie pytanie do ciebie. Dziękuję za miłą pogawędkę i mam nadzieję, że po kilkunastu latach Running Wild wreszcie zawita do Polski.
Cały czas jesteśmy w kontakcie z tym gościem, który organizował ten festiwal [chodzi o Metalmanię - red.] i zobaczymy, czy uda się coś zorganizować. Teraz nie mogę powiedzieć, że będzie to możliwe. Być może się uda. Na pewno chcielibyśmy u was zagrać, bo ostatni raz zdarzyło nam się to tak dawno temu. Miejmy nadzieję, że się wreszcie uda.
Dziękuję raz jeszcze.