Reklama

"Lubię wyzwania"

Laura Pausini urodziła się 16 maja 1974 roku w Solarolo, w północnych Włoszech. W wieku 19 lat wygrała festiwal piosenki w San Remo i odtąd zaczęła się jej wielka kariera - najpierw w ojczyźnie, a później w wielu innych krajach europejskich (m.in. we Francji, Holandii, Hiszpanii i Szwecji). Łącznie sprzedała ponad 20 milionów płyt. Jej pierwszy album w całości zaśpiewany po angielsku to "From The Inside" (2003), choć jest to juz siódma płyta w dorobku wokalistki. I właśnie o tej płycie, o planach dotyczących podboju Ameryki, o współpracy z Philem Collinsem i wielu innych rzeczach, opowiedziała w rozmowie z Jackiem Fudałą (RMF FM).

Wszystkie twoje piosenki traktują o miłości - czy w takim razie miłość jest wiodącą siłą w twoim życiu?

Tak. Od dziesięciu lat śpiewam po włosku, hiszpańsku i portugalsku. Teraz, gdy nagrałam album w języku angielskim, było dla mnie bardzo ważne, aby przy tej okazji nie zmieniać mojego stylu. Chciałam nadal śpiewać o miłości, bo to ona daje mi siłę do życia. Bardzo kocham ten świat. Nie chodzi wyłącznie o uczucie do jakiejś konkretnej osoby, to jest bardziej uniwersalne. Miłość oznacza życie, muzykę, przyjaźń, szacunek, walkę o pokój - oczywiście w pozytywny sposób. W tym słowie zawiera się dla mnie wszystko, dlatego chcę o tym śpiewać.

Reklama

Powiedziałaś, że miłość jest najważniejsza w twoim życiu. Ale chyba jedyną rzeczą, której nie kochasz, są poniedziałki...

(śmiech) "Everyday Is a Monday" to tytuł jednej z piosenek na mojej anglojęzycznej płycie. To jedyny utwór na tym albumie, który nie dotyczy mojego życia osobistego. Ale stwierdziłam, że jest bardzo ładny, lubię takie dynamiczne piosenki. Chodzi w niej o to, że dla wielu ludzi, którzy pracują przez cały tydzień i odpoczywają w weekend, poniedziałek jest dniem, kiedy myślą: "O Boże, znów się zaczyna...". W tej piosence są słowa: "Każdy dzień jest jak poniedziałek, kiedy nie ma cię w moim życiu". Innymi słowy, to nie jest dobry dzień, to nie jest dobry moment, kiedy ciebie nie ma. Równie dobrze mogłabym powiedzieć: "Nie chcę żyć bez ciebie".

Jestem uzależniona od osoby, którą kocham, poddaję się jej całkowicie. To bardzo osobista płyta i to mi się w niej podoba. Dlatego nazwałam ją "From The Inside" ("Od wewnątrz"). Chciałam być bardzo szczera, nie chciałam kłamać, chciałam, aby ludzie, którzy nie znają moich włoskich płyt, dowiedzieli się dokładnie, kim jestem. Nie boję się otworzyć i mówić prawdy o moim życiu. Nie cierpię roztrząsania przeszłości, uważam, że jeśli zawsze będę całkowicie uczciwa, nigdy nie będę musiała żałować tego, co zrobiłam.

Cofnijmy się do roku 1993. Jak rozpoczęła się twoja kariera we Włoszech?

Rok 1993 był bardzo ważny w moim życiu. Wystąpiłam wtedy na festiwalu w San Remo. Dla nas jest to najważniejszy konkurs, marzyłam, aby tam zaśpiewać. Nigdy nie chciałam zostać wielką gwiazdą, nie chciałam być sławna, chciałam tylko wystąpić na festiwalu w San Remo. Dlatego 27 lutego 1993 roku był najważniejszym dniem w moim życiu. Całą następną noc spędziłam z rodzicami, zastanawiając się, co mam teraz robić, próbując znaleźć nowe marzenie, nowy cel. Mój ojciec, który jest bardzo ważną postacią w moim życiu - nie tylko dlatego, że jest moim ojcem, ale dlatego, że zawsze dodaje mi sił, abym wierzyła w swoją karierę - tamtej nocy przedstawił mi taki obraz: "Pomyśl, że San Remo to jest pociąg, do którego musisz wskoczyć i dalej go poprowadzić. Spróbuj zaliczyć jak najwięcej stacji. Możesz zrobić karierę nie tylko we Włoszech, ale i w całej Europie. Warto spróbować, odważyć się". To dla mnie bardzo ważne.

Bardzo lubię wyzwania, zaraz po festiwalu w San Remo zaczęłam pracować nad moją muzyką, wierzyć w swoją karierę i jeździć w różne miejsca. W końcu wzięłam życie w swoje ręce - oczywiście nie zapominając o rodzinie, to typowo włoskie. Ale zaczęłam realizować swoje pomysły i brać odpowiedzialność za swoje życie.

Miałaś okazję współpracować z Philem Collinsem, śpiewając wówczas po raz pierwszy po angielsku - czy mogłabyś opowiedzieć coś więcej o waszej współpracy?

Phil Collins to przede wszystkim wspaniały artysta. Uwielbiam jego styl, to, że pisze muzykę w tak elegancki sposób. Jestem bardzo spokojną i skromną osobą, choć czasami bywam szalona. W 1996 roku włoska telewizja zorganizowała wieczór poświęcony mojej osobie. Miałam wtedy koncert i ludzie z telewizji poprosili mnie, abym wybrała kogoś, z kim chciałabym wystąpić razem na scenie. Natychmiast pomyślałam o nim. Zawsze był moim idolem i jest nim do dziś. Kiedy dzwoniłam do jego menedżera byłam pewna, że usłyszę, że jest on bardzo zajęty. I menadżer faktycznie tak mi powiedział. Ale nazajutrz Phil Collins osobiście zadzwonił do mnie do domu. On mieszka w Genewie i zna moją muzykę, więc powiedział: "Przyjeżdżam do Włoch, aby z tobą zaśpiewać".

To było cudowne - zaśpiewał ze mną, potem spotkaliśmy się jeszcze w Szwecji, gdzie mieliśmy wspólny show w telewizji. Wówczas powiedział mi: "Z myślą o tobie napisałem piosenkę Looking For An Angel". Na początku aż podskoczyłam z radości, ale potem odpowiedziałam mu: "Nigdy nie śpiewałam po angielsku, nie wiem czy potrafię". On mi pomógł, zaaranżował i wyprodukował tę piosenkę. Miałam wtedy okropny akcent, ale to właśnie dzięki tej piosence zainteresowałam się śpiewaniem po angielsku.

W 1999 roku nagrałam kolejną piosenkę z Davidem Fosterem, który produkował ścieżkę dźwiękową do filmu "Message In a Bottle". Piosenka nazywała się "One More Time" i napisał ją Richard Marx. W roku 2000 nagrałam następną piosenkę w języku angielskim, do filmu o Pokemonach. Niezbyt lubię śpiewać w tego typu prostych historyjkach animowanych, ale zakochałam się w tej piosence. To nie była piosenka typowa dla Pokemonów, mówiła o przyjaźni pomiędzy dorosłymi ludźmi - tak więc zdecydowałam, że ją zaśpiewam. Te trzy piosenki przekonały mojego amerykańskiego wydawcę, że powinnam nagrać anglojęzyczną płytę.

Jesteś wielką gwiazdą we Włoszech, w Hiszpanii i w krajach latynoskich, a dzięki nowej płycie masz szansę przekonać do siebie ludzi z reszty Europy i ze Stanów. Robbie Williams, który jest gwiazdą w Europie, powiedział, że nie ma ochoty ciężko harować na popularność w Ameryce. Skąd ty bierzesz siły, aby wykonywać tę całą pracę promocyjną i przekonywać do siebie nowych fanów?

Odniosłam duży sukces w Europie - szczególnie w takich krajach, jak: Francja, Holandia, Belgia, Szwajcaria, Szwecja, Finlandia, no i oczywiście Hiszpania i Włochy. Ten sukces dodał mi odwagi, abym mogła uwierzyć w mój angielski projekt. W wieku 28 lat osiągnęłam więcej, niż mogłam sobie wymarzyć. Dlatego chcę spróbować, muszę to zrobić, nie chcę siedzieć na sofie i zadowalać się tym, co mam. Nie robię tego wyłącznie dla pieniędzy, ta praca jest moją pasją, dzięki niej dojrzałam, stałam się bogatsza o znajomość nowych kultur i języków, poznałam wielu ludzi. Uwielbiam to. Poza tym obecnie jestem wolną kobietą, zerwałam z chłopakiem, z którym byłam przez 9 lat i uważam, że jest to dla mnie najlepszy moment, aby tego spróbować.

Robię to również dla mojego kraju - to pierwszy przypadek, kiedy włoski artysta nagrywa anglojęzyczną płytę, wyprodukowaną w Ameryce i przeznaczoną na tamtejszy rynek. Czuję odpowiedzialność i jednocześnie chcę skorzystać z tej szansy. Chcę spróbować, nie wiem, co się stanie. To będzie bardzo trudne, bo Amerykanie są wielkimi nacjonalistami. Ja przybywam tam z zagranicy, mój sukces w krajach latynoskich nie ma żadnego znaczenia, nie mam zamiaru śpiewać moich latynoskich piosenek, aby odnieść sukces w Stanach. To będzie tym bardziej trudne, że chcę zachować brzmienie moich włoskich płyt. Ale jestem uparta. (śmiech)

Twoja muzyka podoba się w krajach tak różnych, jak Szwajcaria, Chile, Dania, Finlandia czy Portugalia. Jaka jest twoja recepta na sukces?

Nie ma takiej recepty. Każdy nowy album jest dla mnie wyzwaniem. Bardzo lubię ryzyko. Nie mam żadnego klucza, żadnego sekretu, o którym mogłabym ci opowiedzieć. Trzeba być zdeterminowanym, mieć dobre piosenki, nie iść na zbyt duży kompromis, być uczciwym i kochać to, co się robi. No i oczywiście ciężko pracować - szczególnie jeśli nie śpiewa się po angielsku. Teraz już to robię, ale przez dziesięć lat śpiewałam po włosku w krajach, gdzie ludzie mnie nie rozumieli. To było bardzo trudne, ale realizowanie trudnych celów jest bardzo interesujące.

Powiedziałaś, że właśnie się rozstałaś ze swoim chłopakiem, a wcześniej, że całkowicie poddajesz się temu właściwemu mężczyźnie. Masz opinię bardzo silnej kobiety - jaki w takim razie musi być mężczyzna, któremu mogłabyś się poddać?

Muszę powiedzieć, że przez ostatnie dwa miesiące lepiej poznałam samą siebie. W końcu poznałam powód, dla którego ludzie uważają mnie za silną osobę. Z pewnością jestem silna, kiedy rozmawiam na temat mojej pracy. Jeżeli natomiast chodzi o moje życie osobiste, tak jak to śpiewam w piosence, całkowicie daję się zahipnotyzować mężczyźnie, którego kocham. Tak naprawdę to już nie mogę się doczekać, kiedy znów się poddam, bo lubię dawać i otrzymywać miłość. Podobnie było z mężczyzną, z którym dzieliłam życie przez ostatnie dziewięć lat - poddawałam się mu każdego dnia. Lubię to. W tym przypadku poddanie się nie oznacza, że jest się słabym. Można dzięki temu zrozumieć, jakie to piękne uczucie, kiedy jest się szczęśliwym.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: Lubień | kariera | miłość | piosenki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy