"Chcemy się dobrze bawić"
Fińska grupa Sinergy kroczy naprzód drobnymi, ale pewnie stawianymi krokami. Dowodem na to jest jej ostatnia płyta "Suicide By My Side", która zebrała znacznie więcej pozytywnych recenzji niż jej poprzedniczka "To Hell And Back". Zespół dowodzony przez mieszkającą od kilku lat w Finlandii amerykańską wokalistkę Kimberly Goss i mający w składzie bardzo dobrego gitarzystę - do niedawna życiowego partnera Kimberly, Alexiego Laiho - znanego również z formacji Children Of Bodom, był jednym z gości trzeciej edycji Mystic Festival, która odbyła się w październiku w katowickim "Spodku". Tego właśnie dnia, krótko po koncercie Sinergy, z Kimberly Goss o zmianach w składzie zespołu oraz przyszłych wydawnictwach grupy, rozmawiał Lesław Dutkowski.
Kimberly, wiem że macie od jakiegoś czasu w Sinergy nową basistkę, Melanie. Możesz powiedzieć o niej coś więcej? Wiadomo, że jest Amerykanką i grała w kilku zespołach, w tym w cover bandzie The Iron Maidens.
Właściwie to nie ma potrzeby, abym mówiła ci o niej cokolwiek więcej, bo dziś zagrała z nami pierwszy koncert i sądzę, że był to również jej ostatni koncert z nami.
Dlaczego?
Wszyscy w zespole rozmawialiśmy na jej temat, graliśmy też z nią przez pięć tygodni próby. Jeśli mam być szczera, ona jest cudowną, bardzo miłą osobą, posiadającą na tyle spore umiejętności, aby grać kawałki Iron Maiden, ale nie na tyle wystarczające, by grać utwory Sinergy. Dziś graliśmy najłatwiejsze nasze kompozycje, lecz w przypadku naszego pełnego koncertu jest trochę takich kawałków Sinergy, które byłoby jej trudno zagrać.
To bardzo smutna decyzja, zwłaszcza dla mnie, bo ona jest moją przyjaciółką i bardzo ją lubię. Poza tym chciałam, aby w zespole była jeszcze jedna dziewczyna. Dodatkowym plusem było to, że Melanie jest Amerykanką, tak jak ja i mogłyśmy się doskonale rozumieć, łapać sens różnych dowcipów. Ze smutkiem mówię, że był to jej pierwszy i ostatni koncert z nami. Nie ma sensu mówić o niej nic więcej.
Sinergy ma ciągle jakieś problemy ze składem. Potrafisz powiedzieć dlaczego?
No tak, ciągle mamy jakieś problemy. Tak naprawdę nasz skład za każdym razem zmienia się z innego powodu. Składu z pierwszej płyty nie było szans utrzymać do dziś. Do tej pory utrzymuję przyjazne stosunki ze wszystkim tymi szwedzkimi kolesiami, Jesperem, Sharleem i Ronniem, jesteśmy przyjaciółmi. Jedynym problemem było to, że ja mieszkam w Finlandii, a oni mieli masę zajęć z innymi zespołami. Ja i Alexi zdecydowaliśmy, że weźmiemy fińskich muzyków. I tak się stało.
Problemem naszego drugiego perkusisty Tommy?ego była za duża ilość narkotyków i alkoholu oraz za dużo imprez. Osobiście nie mam nic przeciwko imprezom. Uważam, że są bardzo fajne. Ale jeśli wychodzisz na scenę pijany do tego stopnia, że nie jesteś w stanie zagrać, wówczas jesteśmy na kogoś takiego bardzo źli.
Nasz basista Marco wybrał Nightwish zamiast nas, co jest zrozumiałe z wielu powodów. Powiedział nam, że muzycznie bardziej podoba mu się Sinergy, ale musi myśleć też o innych rzeczach. Ma dwójkę małych dzieci, chłopców-bliźniaków, a Nightwish jest o wiele większym zespołem niż Sinergy i będzie tam zarabiał więcej pieniędzy. Musiał dokonać wyboru, bo granie w obu zespołach było niemożliwością. Nasze koncerty czasami odbywają się w tym samym czasie, więc sam rozumiesz.
Wspomniałaś o tym, że Nightwish jest o wiele popularniejszy od Sinergy, ale wasza ostatnia płyta "Suicide By My Side" uzyskała całkiem dobre recenzje. Jeśli tak dalej pójdzie, to wcale nie jest powiedziane, że nie staniecie się równie popularni jak oni.
Nightwish jest niewyobrażalnie popularny niemal wszędzie. Naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, że kiedyś możemy być równie popularni jak oni. W zasadzie jedynym miejscem, w którym Sinergy jest bardziej popularny od Nightwish, jest Japonia. Z jakichś dziwnych powodów w Japonii nie lubią tego zespołu aż tak bardzo. Za to kochają nas. (śmiech) Spodziewam się, że z naszym każdym kolejnym albumem będziemy odrobinę więksi. Naszym celem nie jest rzucenie świata na kolana. Chcemy się dobrze bawić, chcemy przede wszystkim być szczęśliwi i dawać ludziom radość i szczęście przez naszą muzykę. Już mogę powiedzieć, że w jakimś stopniu osiągnęliśmy ten cel.
Czy napisaliście już coś na następcę "Suicide By My Side"?
Tak, napisałam jedną całą piosenkę i bardzo wiele riffów, które być może później przekształcą się w coś większego. Sinergy jest wspaniałym zespołem, bo każdy z jego członków jest zarazem kompozytorem. Każdy potrafi pisać muzykę. Jeśli powiedziałam ci, że mam kilka pomysłów na riffy, to znaczy, że nawet jeśli ja nic z tego nie wymyślę, to zaprezentuję je komuś z zespołu i na pewno, któryś z chłopaków powie: Ja mam pomysł, co z tym zrobić.
Jeśli popatrzysz na nasze płyty to zauważysz, że we wkładce, tam gdzie podaje się twórcę muzyki, są nazwiska nas wszystkich. Jeden kawałek pisze jedna osoba, kolejny dwie albo trzy. My wszyscy potrafimy to robić i to jest naprawdę bardzo interesujące.
Z tego, co mi wiadomo, reszta chłopaków też ma w zanadrzu jakieś riffy na nową płytę, ale chyba nie mają gotowych całych piosenek. Gdy skończymy trasę, powoli i stopniowo zabierzemy się do pracy nad płytą.
Nagrywaliście jakieś koncerty z tej trasy z myślą na przykład o wydaniu DVD?
Tak. Zamierzamy wydać DVD i mam nadzieję, że stanie się to jesienią przyszłego roku. Znajdą się na nim fragmenty naszych różnych koncertów oraz zdjęcia zza sceny, a także pewne rzeczy, których ci nie ujawnię. A nie ujawnię ci ich dlatego, bo nie chcę, aby któryś z innych zespołów ukradł moje pomysły. (śmiech) Mogę ci jednak obiecać, że to będzie najfajniejsze DVD zespołu jakie widziałeś w całym swoim życiu. W sekcji specjalnej będzie wiele niesamowitych rzeczy, których na pewno jeszcze nie zdarzyło ci się widzieć. Uwierz mi, że będzie to bardzo fajne i wyjątkowe.
Czy planujesz równie szaloną sesję zdjęciową, jak do "Suicide By Side" kiedy to zdewastowałaś cały pokój?
To było naprawdę zabawne doświadczenie. Byłam tak skrępowana, że musiałam się upić. Wlałam w siebie troszeczkę whisky, ale fotograf miał butelkę absyntu, więc wypiłam i tego trochę, a potem powiedziałam: Dobra, teraz jestem gotowa do sesji. (śmiech) Nie miałam w sobie tyle śmiałości, żeby zdewastować całe pomieszczenie na trzeźwo.
Ta sesja odbyła się w atelier należącym do fotografa. On zaaranżował odpowiednio całe pomieszczenie. To nie była prawdziwa sypialnia. Stworzono ją na potrzeby sesji. Zebraliśmy stare meble z rozmaitych miejsc. Mogłam je potem zniszczyć. Miałam przy tym masę zabawy.
Na razie nie mam planów na podobne doświadczenie. Inna sprawa, że nie lubię wybiegać zbyt daleko w przyszłość, ponieważ najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy, kiedy jestem w pośpiechu, gdy jestem pod presją. Oczywiście musi to być coś większego i bardziej szalonego. (śmiech)
Czy na wspomnianym przez ciebie DVD znajdzie się zapis waszego występu podczas tegorocznego festiwalu Wacken Open Air?
Na pewno nie w całości, bo żadnego pełnego koncertu na DVD nie będzie. W zależności od tego, co do nas trafi, przejrzymy to i zmontujemy najlepsze fragmenty z każdego z występów. W tej chwili trudno mi cokolwiek powiedzieć, bo na przykład nie dostaliśmy jeszcze żadnej taśmy z zapisem naszego koncertu na Wacken Open Air. Kiedy zakończy się nasza trasa, zacznę dzwonić do ludzi i prosić o udostępnienie materiałów. Wtedy dokonamy wyboru i zabierzmy się za zmontowanie całości.
Jako fan Faith No More muszę cię zapytać, czy kiedykolwiek wydacie waszą wersję "Falling To Pieces"?
Nie. Ja też jestem wielką fanką Faith No More. Nagraliśmy ten kawałek, ale nie było w nim mocy. Powiedziałabym, że nasza wersja była bardzo leniwa. Tak mogę ją opisać. Podkład instrumentalny był właśnie taki. W zamierzeniu było coś takiego, że mój głos dodany do podkładu instrumentalnego nada temu kawałkowi ognia. Ale ja nie potrafię tego zrobić, jeśli ognia nie ma w samej muzyce. (śmiech) Myślałam o tym kawałku bardzo dużo. Z Sinergy jest taka zabawna rzecz, że my robimy całkiem niezłe własne kawałki, ale covery w naszym wykonaniu są raczej nędzne. (śmiech) Nie dzieje się to w sposób zamierzony. Tak po prostu wychodzi.
To dość dziwne, bo Alexi gra też w Children Of Bodom, a oni robią bardzo dobre przeróbki.
To prawda, ale Children Of Bodom o wiele bardziej przykładają się do aranżacji coverów. W Sinergy mówimy sobie: Przeróbmy ten kawałek, po czym idziemy do studia, nagrywamy go i nie zastanawiamy się za bardzo nad tym, jak chcemy go nagrać. To jest coś, czego musimy się nauczyć. Od teraz, jeżeli w ogóle zdecydujemy się na nagranie jakiegoś coveru, musimy usiąść i zastanowić się nad jego aranżem, który pasowałby oczywiście do stylu Sinergy.
Kimberly, po wydaniu "Suicide By My Side" podkreślałaś, że byłaś wtedy w nie najlepszej kondycji psychicznej i dlatego teksty są takie dołujące. Powiedziałaś, że masz już jeden gotowy kawałek na nową płytę. Czy tym razem będzie bardziej optymistycznie?
Teksty będą bardzo depresyjne. Ten kawałek napisałam godzinę po tym, jak się dowiedziałam, że umarł mój wujek. W mojej rodzinie odeszło ostatnio sporo osób. Ja, niestety, nie mogłam za każdym razem wsiąść w samolot i lecieć do Chicago. Byłam wcześniej naprawdę bardzo szczęśliwa i nagle dostaję telefon z informacją, że umarł mój wujek. Nie był wcale taki stary, miał 54 lata. Kiedy umierały inne osoby z mojej rodziny, byłam oczywiście smutna, ale nie wierzyłam, że to się stało, ponieważ nie było mnie przy nich. Z moim wujkiem było jednak inaczej. Cały świat mi się nagle zawalił i myślałam, że zwariuję. Miałam do wyboru: albo kompletnie zwariować, albo zrobić coś produktywnego. Usiadłam więc do klawiszy i skomponowałam ten kawałek. Jak się domyślasz z tego, co powiedziałam, jest on bardzo depresyjny.
Czy zawsze, jeśli zdarza się coś tak strasznego, jak śmierć kogoś bliskiego, odreagowujesz komponując?
Dokładnie tak. "Suicide By My Side" to była dla mnie prawdziwa terapia. Siadłam i spisałam wszystko, co było we mnie. Po tym wszystkim, gdy teksty były gotowe, kawałki nagrane, a potem graliśmy je na żywo, uwolniłam z siebie całą negatywną energię. Poza sceną jestem zwykle dość wesołą osobą. (śmiech)
Kiedy w takim razie możemy oczekiwać następcy "Suicide By My Side"?
Sądzę, że za nieco ponad rok. Najpierw nagramy płytę, bo chcemy, aby zdjęcia z sesji nagraniowej znalazły się na DVD. Do studia planujemy wejść latem, koło sierpnia. Zwykle praca nad płytą zajmuje nam pięć miesięcy. Powiedziałabym wstępnie, że może to być styczeń 2004 roku. Wiem, że to trochę długo, ale to nasza czwarta płyta, więc chyba fani mogą trochę poczekać. Pierwsze trzy wydaliśmy jedna za drugą. Teraz jest czas, aby podejść do tego spokojnie. Chodzi o to, aby nie przedawkować ludziom Sinergy.
Dziękuję ci bardzo za rozmowę.