"Antykosmiczny metal śmierci"

article cover
INTERIA.PL


Po siedmiu latach niebytu na muzyczną scenę powrócił szwedzki Dissection. Zespół sformowany pod koniec lat 80., zyskał uznanie krytyków i uwielbienie fanów, dzięki umiejętnemu łączeniu blackmetalowej agresji, deathmetalowej siły i - wyjątkowej wówczas - melodyjnej ekspresji. Niestety, dobrze rozwijająca się kariera Skandynawów legła w gryzach, gdy agresja lidera grupy Jona Nödtveidta nie znalazła swego ujścia w muzyce, skutkując kilkuletnim pobytem muzyka w zakładzie penitencjarnym.

Dziś "Odrodzenie Dissection", jak oficjalnie określa się sceniczny powrót Szwedów, ich nowe nagrania i koncertowa dyspozycja, znów wzbudzają ogromne zainteresowanie fanów na całym świecie. Mimo wielu kontrowersji narosłych wokół zespołu na przestrzeni ostatnich lat, muzyka Dissection nadal pozostaje źródłem inspiracji dla wielu młodych zespołów zafascynowanych wyjątkowością ich dźwięków.

W ramach europejskiej trasy, 7 i 8 listopada 2004 roku, Dissection zagrał dwa koncerty w Polsce. Przy tej okazji, na drugim z nich, w szczecińskim klubie "Kontrasty", Bartosz Donarski i Maciej Mińczykowski rozmawiali z "budzącym postrach" gitarzystą i wokalistą Jonem Nödtveidtem.

Jak czujesz się powracając na metalową scenę po tylu latach nieobecności? Reakcje fanów są wręcz histeryczne.

Po pierwsze chciałbym powiedzieć, że to zaj******** wspaniale znów powrócić na scenę. Jesteśmy niezwykle zaskoczeni i dumni widząc tych wszystkich oddanych nam ludzi, którzy tak długo na nas czekali. To właśnie ci fani przychodzą teraz na nasze koncerty i tak bardzo nas motywują. Uważam zresztą, że obecne wsparcie, jakie otrzymujemy od naszych fanów, jest największe, jakie kiedykolwiek mieliśmy. Zdecydowanie przeszło to moje oczekiwania. Owszem, wiedziałem, że wciąż mamy sporo fanów, którzy przez bardzo długi czas czekali na nasz powrót, którzy utrzymywali naszą nazwę przy życiu, tworzyli nieoficjalne strony, wydawali bootlegi itp. Ta działalność fanów występowała na wielu płaszczyznach przez cały czas, jednak to, co spotyka nas teraz jest po prostu wielkie. Tego nie bylibyśmy w stanie przewidzieć.

To samo można chyba powiedzieć o obecnej trasie koncertowej?

Jak do tej pory wszystko przebiega rewelacyjnie. Cóż, ten powrót na scenę wciąż wydaje mi się niemal nierzeczywisty. Tak wiele lat czekałem na te chwile, a teraz się to dzieje. To zbyt piękne, żeby było prawdziwe (śmiech).

Trasę nazwano "Rebirth Of Dissection". Takie hasło pojawia się również na waszej stronie internetowej. To nowa nazwa zespołu?

Hasło "Rebirth Of Dissection" określa całość tego, co w tej chwili dzieje się z naszym zespołem. To nowy skład, nowy początek Dissection, to odrodzenie się tej grupy. Z drugiej strony, Dissection zawsze pozostanie Dissection. Niemniej, jest to dla nas początek nowej ery. Dziś jesteśmy silni, jak nigdy wcześniej. Cała nasza czwórka jest całkowicie skoncentrowana na zespole i poświęca mu się w stu procentach. Taki zawsze powinien być Dissection, jednak dopiero teraz dotarliśmy do tego, pożądanego punktu naszej działalności.

Muzyka Dissection od zawsze była wypadkową black i death metalu z dużą dawką melodii. Obecnie granie Dissection określacie mianem "anti-cosmic metal of death". Nie bardzo rozumiem...

Muzycznie brniemy w głąb chaosu wypełnionego kosmicznymi siłami. To moce ostatecznego końca, Armageddonu, stanowiące istotę muzyki i tekstów Dissection. Gramy antykosmiczny metal śmierci, bo właśnie ta muzyka penetruje czasy końca tego świata.

Kiedy możemy się spodziewać nowej płyty?

Po powrocie z tej trasy z miejsca zabieramy się za nagrania nowego albumu. Dodatkowo zagramy jeszcze kilka koncertów w różnych zakątkach świata, aby w końcu z początkiem jesieni 2005 roku wydać nową płytę.


Zdradź kilka szczegółów dotyczących kwestii muzycznych nowego i już napisanego materiału? Czego możemy oczekiwać?

Na nowym albumie znajdzie się jedenaście utworów. Każdy z nich jest inny, ale razem budują całość, będącą naszą dzisiejszą muzyką. To zbiór różnych doświadczeń tworzących jedność. A ogólniej mówiąc, nowe kompozycje są cięższe, mocniejsze i bardziej dosadne. To najważniejszy album Dissection. Nie zapominamy o tym.

Zatem, nie będzie to typowa "powtórka z rozrywki"?

Zdecydowanie nie! W końcu minęło siedem lat od kiedy zostałem aresztowany, od czasu, gdy ostatni raz coś robiliśmy. Jestem zdania, iż wszystkie doświadczenia, które cię nie zabijają, czynią cię tylko silniejszym.

Poza kolejną płytą planujecie również wydanie albumu DVD. Na potrzeby tego wydawnictwa, 30 października 2005 roku, sfilmowaliście koncert w sztokholmskiej "Lilla Arenan".

Tak, będzie to nasz koncert ze Sztokholmu, którym rozpoczynaliśmy tę trasę. Na sali było około dwóch tysięcy ludzi, a całość nakręcono siedmioma kamerami. Prócz tego koncertu na DVD znajdzie się również film dokumentujący historię Dissection oraz garść materiałów archiwalnych z początku naszej działalności.

Czy prawdą jest, że z uwagi na lawinowo rosnące zainteresowanie wspomnianym koncertem, kilkukrotnie przesuwano jego datę?

Zgadza się. Ten koncert dwukrotnie przenoszono w inne miejsce, na coraz to większą scenę, do coraz większego klubu. Nie ukrywam, że zainteresowanie fanów całkowicie nas przytłoczyło. Nigdy nie przypuszczalibyśmy, że po tylu latach "ciśnienie" na Dissection będzie aż tak ogromne. Przecież praktycznie rzecz biorąc przez te wszystkie lata nie istnieliśmy.

Fakt, trochę cię nie było. Starałeś się jakoś monitorować to, co działo się przez ostatnie lata w muzyce metalowej?

Wiesz, bycie odizolowanym od świata zewnętrznego nie pomaga w nadążaniu za tym, co dzieje się każdego dnia. Starałem się jednak mieć rękę na pulsie i od czasu do czasu sprawdzałem, co dzieje się na scenie. Takie działania byłem w stanie podejmować. Choć właściwie przez większość czasu słuchałem sporo starszej muzyki. Poza tym, oczywiście, dużo ćwiczyłem grając na gitarze.

Będzie nowy album, będzie DVD. Zanim jednak to nastąpi, fani Dissection będą mogli zapoznać się z nowym singlem, który niebawem pojawi się na rynku.

Singel "Maha Kali" został już ukończony. Tytuł pochodzi od nazwy "mrocznej bogini śmierci" obecnej w hinduskiej mitologii i religii. To właśnie ona uosabia całkowity i ostateczny rozpad kosmosu, koniec wszelkich ograniczeń i form.

Tego typu tematy to zdaje się twój "konik"?

Najbardziej interesują mnie tematy związane z okultyzmem, magią, mitologią i religią. To właśnie nim poświęcam najwięcej uwagi. Zgłębiam również inną tematykę, jak chociażby tę typowo szkolną.


Fragment utworu "Maha Kali" dostępny jest już na waszej stronie internetowej. Muszę przyznać, że w porównaniu z waszymi poprzednimi materiałami, brzmi on zdecydowanie czyściej. Co ty na to?

Co do brzmienia, dość ciężko na ten temat dyskutować, gdyż gitary i wokale nagrywałem w więzieniu. Z kolei perkusję dograliśmy już po moim wyjściu. Ale tak, zgodzę się, że brzmi to czyściej, choć z drugiej strony zdecydowanie ciężej i mroczniej. To moje zdanie.

W 1997 roku, pod nazwą De Infernali wydałeś elektroniczno-ambientowy album "Symphonia De Infernali". Są szanse na podobne projekty w najbliższej przyszłości?

Obecnie niczego takiego nie planuję. Uważam, że De Infernali było czymś fajnym na tamtą chwilę, choć i tak Dissection zawsze było moim priorytetem. Dziś moją jedyną ambicją jest muzyka tego zespołu.

Dzisiejszy skład Dissection to już zupełnie inna bajka. Skompletowanie właściwych muzyków nie było chyba najłatwiejszym zadaniem?

Wiadomo, że jestem jedyną osobą z oryginalnego składu, ale to i tak nic nie zmienia. Teraz Dissection to cztery osoby, które wspólnie tworzą jedność. Nowym perkusistą jest Tomas Asklund, który przez ładnych kilka lat grał z Dark Funeral, nagrywając z nimi drugi album ("Vobiscum Satanas", No Fashion Records, 1998). Poza tym udzielał się także w Infernal. Kolejną osobą jest nasz basista Brice (Leclercq) znany z Nightrage, w którym grał m.in. z Tomasem (Lindbergiem) z At The Gates. No i w końcu Set (Teitan), gitarzysta, będący niegdyś w składzie włoskiego Aborym (także Bloodline). Tak personalnie wygląda nowy Dissection. Oczywiście, nie powiem, znalezienie odpowiednich muzyków było zadaniem dość trudnym, jednak w momencie, gdy w końcu weszliśmy do sali prób, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Koniec końców, mamy nowy, solidny skład, w którym wszyscy zmierzamy do tego samego celu.

Dziękujemy za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas