Paul McCartney: George nie zmarł w moim domu!
Paul McCartney jest zbulwersowany doniesieniami prasowymi, według których jego przyjaciel George Harrison umarł w należącym do niego domu w Los Angeles. Rzecznik muzyka stanowczo zdementował te informacje, które jako pierwsza podała lokalna stacja telewizyjna UPN z Kalifornii. Według informacji podanych przez telewizję, Paul McCartney miał zaproponować George'owi Harrisonowi krótko przed śmiercią gościnę w domu, który ponoć sześć miesięcy temu kupił od Courtney Love.
Jednakże Paul Freundlich, rzecznik byłego gitarzysty basowego The Beatles, zapewnił, iż doniesienia telewizyjne są całkowitą fikcją, a jego pracodawca nie posiada domu w Kalifornii. Od Courtney Love wynajął jedynie dom na czas rejestrowania materiału na płytę "Driving Rain" i nie proponował Harrisonowi, aby w nim zamieszkał w ostatnich chwilach swego życia.
Kontrowersje na temat miejsca śmierci George'a Harrisona pojawiły się, gdy wyszło na jaw, iż adres podany w akcie zgonu przez wdowę po eks-Beatlesie, jest nieprawdziwy - taki dom w Los Angeles po prostu nie istnieje. Dziennikarze spekulowali więc dalej. Według najczęściej powtarzanej wersji, były gitarzysta The Beatles zmarł w posiadłości swego przyjaciela Gavina de Beckera, który informację o śmierci muzyka przekazał mediom.
Policja z Los Angeles zapewnia, że nie zamierza nikogo o nic oskarżać w związku z nieprawdziwymi danymi zawartymi w akcie zgonu. Stróże prawa uznali bowiem, iż ukrywanie miejsca śmierci jest praktykowane przez rodziny zmarłych gwiazd, które chcą w ten sposób uniknąć w przyszłości pielgrzymek fanów.
Inne podejście zaprezentowała jednak pani prokurator Gloria Allred, której zdaniem podawanie nieprawdziwych danych na akcie zgonu jest naruszeniem prawa.