Reklama

Miley Cyrus dla "Vanity Fair" o małżeństwie, orientacji seksualnej, Trumpie i nowej płycie

"Jeśli myślisz, że jestem buntownikiem bez powodu, to nie byłeś pilnym obserwatorem" - takimi słowami Miley Cyrus promowany jest jej nowy okładkowy wywiad z magazynem "Vanity Fair". Wokalistka zabiera głos w sprawie swojej orientacji seksualnej, małżeństwa z Liamem Hemsworthem, pożaru jej domu w Malibu, Donalda Trumpa oraz nowej muzyki.

"Jeśli myślisz, że jestem buntownikiem bez powodu, to nie byłeś pilnym obserwatorem" - takimi słowami Miley Cyrus promowany jest jej nowy okładkowy wywiad z magazynem "Vanity Fair". Wokalistka zabiera głos w sprawie swojej orientacji seksualnej, małżeństwa z Liamem Hemsworthem, pożaru jej domu w Malibu, Donalda Trumpa oraz nowej muzyki.
Miley Cyrus miała wiele do powiedzenia w trakcie wywiadu z "Vanity Fair" /Dia Dipasupil /Getty Images

26-letnia Miley Cyrus jest bohaterką marcowego wydania magazynu "Vanity Fair". Wywiad z jedną z największych gwiazd młodego pokolenia przeprowadził Zach Baron, natomiast autorem zdjęć do materiału jest Ryan McGinley, natomiast stylistką piosenkarki była Samira Nasr. Fotografie wykonano w Miami.

Serwisy plotkarskie szybko poinformowały o półnagich zdjęciach wokalistki, jednak sama treść wywiadu jest równie ciekawa. Oto najważniejsze wątki, które przewinęły się przez rozmowę.

Panaseksualna Miley w związku hetero

Już w 2016 roku Miley Cyrus wyznała, że nie jest biseksualna a panseksualna. Od wielu lat wokalistka wspiera aktywnie społeczność LGBTQ i czuje się jej dumnym członkiem. 26-latka przyznała, że jej heteroseksualny związek wcale nie zmienił jej postrzegania świata.

Reklama

"Powód, dla którego ludzie za siebie wychodzą, może być staroświecki, ale myślę, że moje powody takie nie były. Przedefiniowaliśmy to, jak może wyglądać rola osoby queer w związku heteroseksualnym. Wielka część mojej dumy i identyfikacji to bycie osobą queer" - tłumaczyła Cyrus.

"Ludzie zakochują się w ludziach, nie w płci, nie w ich wyglądzie, ani czymś innym. To, w czym jestem zakochana, istnieje na poziomie duchowym. Relacje nowej generacji nie mają nic wspólnego z seksualnością i płcią. Seks i płeć są małymi, wręcz nic nieznaczącymi, częściami związku" - wyjaśniała. "Kogo obchodzi to, że jestem facetem lub dziewczyną? Kto się tym przejmuje? Jesteśmy naprawdę silni razem, a słabsi osobno" - dodała.

Pożar, który wzmocnił związek

Przypomnijmy, że w wyniku ogromnego pożaru w Kalifornii (Woolsey Fire), Miley Cyrus straciła swoją luksusową posiadłość w Malibu. Wokalistka jednak się nie załamała, a co więcej zaczęła pomagać innym poszkodowanym. 26-latka przyznała nawet, że gdyby nie ta katastrofa, nie wzięłaby ślubu z Liamem Hemsworthem.

"To, co przeszliśmy razem z Liamem, całkowicie nas zmieniło. Nie jestem pewna, czy gdybyśmy nie stracili posiadłości w Malibu, byłabym gotowa na kolejny krok i wzięcie ślubu. Kto to może przewidzieć? Czas był właściwy i posłuchałam głosu serca. Nikt nie ma zagwarantowanego jutra i następnych dni, staram się więc żyć chwilą, jak najmocniej tylko mogę" - oświadczyła.

"Liam i ja znaleźliśmy więź pod tym całym gruzem. Przechodząc przez katastrofę naturalną, żal, którego doświadczasz, nie ma porównania z niczym innym, czego doświadczyłeś" - opowiadała.

Powrót do "Hannah Montana"

W trakcie wywiadu nie zabrakło również powrotów do przeszłości. Wokalistka opowiedziała m.in. o pracy na planie serialu "Hannah Montana", w którym występował jej ojciec Billy Ray Cyrus.

"Nic dziwnego, że zwariowałam na kilka lat. Moi rodzice byli świetni. Każdy z nich jest wielkim fanem marihuany. Pamiętam, że gdy nagrywaliśmy jeden z odcinków, producenci zaczęli na mnie krzyczeć, bo myśleli, że popalałam trawkę w garderobie. Pomyślałam 'nie palę w pokoju, zapukajcie do drzwi mojego taty'" - wspominała.

Donald Trump i niezręczne podziękowania

Cyrus opowiedziała również o słynnej gali MTV VMA z 2013 roku, kiedy to twerkowała na scenie w towarzystwie Robina Thicke’a, czym oburzyła miliony konserwatywnych Amerykanów. Wokalistka nigdy nie żałowała tego, co zrobiła, a w rozmowie z "Vanity Fair", zdradziła, że po występie otrzymała telefon od Donalda Trumpa, który przyznał, że zachwycił się tym, co robiła na scenie.

"A teraz jest prezydentem" - stwierdziła Cyrus. "Wiem, że mówiłam, że wyjadę z kraju, kiedy on zostanie prezydentem. Ciągle mówimy różne głupoty, które nic nie znaczą. Naprawdę myśleliśmy, że ludzie będą nas słuchać. Może ktoś zda sobie sprawę, jak szkodliwe będzie to dla naszego kraju, jeśli to się stanie. Oczywiście nikt się nie przejął" - opowiadała.

Nowa muzyka

Cyrus zapowiedziała również powrót z nową płytą, która utrzymana ma zostać w klimatach muzyki psychodelicznej i hip hopu, ale ciężko będzie sklasyfikować ją w jednym stylu. "Tak samo, jak nie uznaję płci, tak jestem wyzwolona od gatunków muzyki" - przyznała.

Przypomnijmy, że dyskografię Cyrus zamyka płyta "Younger Now" z 2017 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Miley Cyrus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy