Reklama

Kobiety zarzucają wokaliście Rammstein nadużycia. "Czas na MeToo w środowisku muzyków"

Prawie tydzień po pojawieniu się zarzutów 22-letniej Irlandki o odurzenie niezidentyfikowanymi substancjami i fizyczne wykorzystanie podczas koncertu Rammstein w Wilnie więcej kobiet zgłasza podobne przypadki. Zarzuty dotyczą 60-letniego frontmana Rammstein - Tilla Lindemanna - oraz grona jego bliskich współpracowników - opisują w piątek niemieckie media.

Prawie tydzień po pojawieniu się zarzutów 22-letniej Irlandki o odurzenie niezidentyfikowanymi substancjami i fizyczne wykorzystanie podczas koncertu Rammstein w Wilnie więcej kobiet zgłasza podobne przypadki. Zarzuty dotyczą 60-letniego frontmana Rammstein - Tilla Lindemanna - oraz grona jego bliskich współpracowników - opisują w piątek niemieckie media.
Till Lindemann z Rammstein jest oskarżany o bardzo poważne nadużycia wobec kobiet /Rob Verhorst / Contributor /Getty Images

Portale NDR i "Sueddeutsche Zeitung" (SZ) rozmawiały z dwiema młodymi kobietami, które opowiedziały, w jaki sposób zostały "zrekrutowane" na spotkanie z Tillem Lindemannem - liderem Rammstein - na początku 2020 roku. "Obydwie kobiety opowiedziały również o domniemanych aktach seksualnych, na które nie wyraziły zgody" - opisuje portal "Tagesschau".

Jak wyjaśniła 22-letnia wówczas kobieta, została ona poproszona za kulisy koncertu - muzyk "przywołał ją skinieniem ręki". Kontakt z nim był "dość szybki i gwałtowny". Kobieta przyznała, że nie zaprotestowała zdecydowanie, "ponieważ był to Till Lindemann". Nie zgłosiła sprawy policji. Druga z kobiet, wówczas 21-letnia, gdy ocknęła się nieprzytomna "na hotelowym łóżku po imprezie, zorganizowanej po koncercie Lindemanna, muzyk leżał na niej". Dodatkowo "członkowie jego zespołu zaoferowali jej później narkotyki".

Reklama

"Obydwie kobiety wypowiedziały się anonimowo przed kamerą, potwierdziły swoje oświadczenia.  Reporterzy mają również oświadczenia świadków i liczne zapisy czatów, potwierdzających część zarzutów" - dodał "Tageschau". Do tej pory pytania dziennikarzy skierowane do zespołu Rammstein oraz Lindemanna w sprawie zarzutów kobiet pozostają bez odpowiedzi. Zespół od początku tej sprawy wydał tylko jedno oświadczenie, odcinające się od zarzutów.

"Kobiety częstowano alkoholem i nielegalnymi używkami"

System werbowania kobiet na odbywające się za kulisami koncertów zamknięte imprezy był prosty. Zajmowała się tym najczęściej Rosjanka Alena Makiejewa - pełniąca funkcję "casting director" Lindemanna (jak sama określa to na swoim profilu instagramowym). Najczęściej za pośrednictwem Instagrama odbywał się też kontakt między nią a kobietami - najczęściej mającymi ok. 20 lat. Tą drogą, po wcześniejszym zaakceptowaniu ich wieku i wyglądu, otrzymywały wejściówki do tzw. "strefy zero" - tuż pod sceną, z możliwością brania udziału w imprezach przed i po koncercie.

"Tak działo się w różnych miastach Europy, zawsze w bardzo podobny sposób. Kobiety musiały wcześniej przesłać swoje zdjęcia, były też filmowane na miejscu. Proszono je wcześniej, aby ubrały się atrakcyjnie, w określony sposób" - opisuje "Tagesschau". "60-letni obecnie Lindemann chciał, aby zapraszano tylko bardzo młode kobiety. Niektórych nie pytano o wiek, mimo że podczas imprez częstowano je darmowym alkoholem i nielegalnymi używkami" - dodał "Tagesschau".

Jako pierwsza sprawę opisała na Twitterze 22-letnia Shelby Lynn z Irlandii, która uczestniczyła w koncercie Rammstein w Wilnie 22 maja. Lynn twierdziła, że za kulisami została odurzona substancjami psychoaktywnymi zawartymi w alkoholu. Wielu następnych godzin nie pamięta, a gdy odzyskała przytomność, jej ciało było pokryte wyraźnymi siniakami. Jak podkreśliła, wypiła tylko dwa drinki i jeden kieliszek tequili od Lindemanna - opisuje portal MDR.

"Wiele kobiet wyraziło wówczas solidarność z Lynn w mediach społecznościowych. W tym samym czasie z drugiej strony miała miejsce masowa kampania kobiet, które stanęły za Rammstein - z setkami filmów i postów na Twitterze, Instagramie i YouTube" - podkreśla "Tagesschau".

Przeczytaj recenzję ostatniej płyty Rammstein, "Zeit".

"Najwyższy czas na MeToo w środowisku rocka"

"Najwyższy czas, by przyjrzeć się z bliska historiom fanek - i przestać obwiniać kobiety o lekkie prowadzenie się" - stwierdził felietonista "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ), komentując zarzuty, jakie pojawiły się wokół Lindemanna, oraz opisując "wyrafinowany system, który służył sprowadzaniu kobiet do lidera zespołu". "Chodzi tu o uwodzenie fanek przez bliskość bardzo prominentnej osoby, możliwe nadużycie władzy i rzekomą napaść na tle seksualnym" - podkreślił.

Wiele kobiet pisało do Shelby Lynn na Twitterze i Instagramie, twierdząc, że miały podobne doświadczenia na koncertach Rammstein. "Irlandka jest oskarżana w mediach społecznościowych o dobrowolne pójście do 'strefy zero' i szukanie uwagi kosztem zespołu światowej sławy" - konstatuje FAZ. "To, co opisuje Lynn, nie jest potwierdzone. Jednak od czasu jej pierwszego tweeta i ustaleń mediów wyłonił się obraz przerażającej szarej strefy".

"Jak dotąd o MeToo w muzyce rockowej i popowej było zaskakująco cicho. Jeśli jakieś przypadki wykorzystywania seksualnego wychodziły na jaw lub kończyły się karą więzienia, dotyczyło to głównie czarnoskórych artystów, takich jak Michael Jackson, R. Kelly czy Ike Turner. Natomiast biały gwiazdor rocka z młodymi kobietami leżącymi u jego stóp należy do rockowej mitologii" - zauważa FAZ. "Najwyższy czas, abyśmy przyjrzeli się bliżej skomplikowanym historiom fanek, i przestali obwiniać kobiety. Najwyższy czas na MeToo w środowisku rocka" - podsumował publicysta FAZ.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Rammstein
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy