Reklama

Jego przebój do dziś śpiewają miliony osób. Żona obnażyła, jaki był naprawdę

Nagrał jeden z największych przebojów lat 70., a założony przez niego zespół stał się popową sensacją tamtego okresu w muzyce. Jednak życie Daryla Dragona, twórcy The Captain And Tennille, nie było pozbawione wybojów. W tym roku mija pięć lat od jego śmierci.

Nagrał jeden z największych przebojów lat 70., a założony przez niego zespół stał się popową sensacją tamtego okresu w muzyce. Jednak życie Daryla Dragona, twórcy The Captain And Tennille, nie było pozbawione wybojów. W tym roku mija pięć lat od jego śmierci.
Daryl Dragon i Toni Tannille byli małżeństwem przez prawie 40 lat /Walt Disney Television Photo Archives /Getty Images

Urodzony w 1942 roku Daryl Dragon był amerykańskim kompozytorem i pianistą. Jego ojcem był słynny dyrygent, kompozytor i aranżer Carmen Dragon. Matka - Eloise - była wykształconą śpiewaczką.

Pierwsze kroki w karierze muzycznej Daryl stawiał m.in. w zespole Beach Boys, to właśnie tam zyskał swój przydomek Captain. Nadał mu go Mike Love, który zauważył zamiłowanie do czapek kapitanów morskich jego kolegi.

Wielka sława i największy przebój 1975 roku

Największą sławę Dragon zdobył jednak nieco później. Przyniósł mu ją jego zespół The Captain And Tennille, w którego skład oprócz niego wchodziła również jego żona Toni Tennille.

Reklama

Duet rozpoczął działalność w latach 70., a jego największym hitem była wypuszczona w eter w 1975 roku nowa wersja piosenki "Love Will Keep Us Together" (w oryginale stworzona przez Neila Sedakę i Howarda Greenfielda w 1973 r.) , która dotarła na pierwsze miejsce listy Billboard Hot 100.

Numer został uznany również największym hitem 1975 roku, a duet zgarnął za nią nagrodę Grammy w kategorii nagranie roku. Inne największe przeboje grupy to: "Muskrat Love", "Shop Around" (posłuchaj!) i "Do That To Me One More Time".

Koniec kariery i smutna prawda o małżeństwie gwiazdora

Z biegiem lat kariera duetu powoli wygasała, a ostateczny koniec The Captain And Tennille nastąpił w 2008 roku, kiedy to żona muzyka uznała, że nie chce już więcej występować.

"Kiedy przeprowadziliśmy się do Prescott w 2008 roku, podjęłam decyzję, że znikam z radarów. Miałam dość. Chciałam po prostu prowadzić normalne życie, jak zwykli ludzie. Prescott to idealne miejsce, aby to zrobić. Ludzie są tutaj wspaniali. Udało mi się mieć dobre życie" - komentowała.

W 2013 roku Daryl i Toni rozstali się, a oficjalny rozwód para dostała w styczniu 2014 roku. Według Harlana Bolla, gdy stan zdrowia Dragona się pogorszył, jego była żona przeprowadziła się do Arizony, aby się nim zaopiekować.

Dwa lata później światło dzienne ujrzała książka "Toni Tennille: A Memoir", gdzie Toni odkryła bolesną prawdę na temat jej zakończonego małżeństwa.  Tennille zdradziła, że pobrali się w 1974 roku, jednak zanim sami ogłosili radosne wieści uprzedziła ich własna wytwórnia.

Wokalistka narzekała na brak prywatności w związku, a winą obarczała "bardzo, bardzo trudną rodzinę" jej partnera, a w szczególności "sławnego, ale apodyktycznego ojca".

Śmierć w hospicjum. Tragiczne ostatnie miesiące życia słynnego muzyka

Muzyk zmarł w styczniu 2019 roku w wieku 76 lat, wcześniej trafiając do hospicjum w Prescott w stanie Arizona. Jego rzecznik Harlan Boll oświadczył, że przyczyną śmierci była niewydolność nerek.

"Był genialnym muzykiem, który miał wielu kochających go przyjaciół. W czasie, gdy z nim występowałam, byłam najbardziej kreatywna w moim życiu" - tak pożegnała go w krótkim oświadczeniu była żona.

Już po śmierci w rozmowie z Fox News Tannille przyznała, że wspominając byłego męża przychodzą jej na myśl przede wszystkim jego ostatnie miesiące.

"Przypominam sobie koniec jego życia, gdy z nim byłam. Nie mógł już mówić, był prawie gotowy, aby wziąć ostatni oddech. Wtedy pomyślałam, że mógł zrobić o wiele więcej. Kiedy za niego wyszłam, pomyślałam: ‘Naprawię go. Jedyne czego potrzebuje to moja radość. Ale to po prostu nigdy nie działało'"-  tłumaczyła.

"Pamiętam, że gdy Daryl był przewożony do hospicjum, przyjechało po niego dwóch młodych mężczyzn. Wiedziałam, że wkrótce umrze. Patrzyłam jak go zabierają, a sami między sobą żartowali. Strasznie mnie to zirytowało. Zwróciłam im uwagę: 'Musicie zrozumieć, że ten człowiek, którego zabieracie do hospicjum był geniuszem. Chcę żebyście go traktowali z szacunkiem'. Może dla nich był to kolejny stary facet, ale jasno powiedziałam im, że nie mogą tak się zachowywać" - komentowała.

W tym samym wywiadzie Tannille ponownie stwierdziła, że jej mąż "był genialnym muzykiem, ale pod względami nie dało się z nim żyć".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama