Reklama

Led Zeppelin: to koniec!

Jeden z przedstawicieli menedżmentu Jimmy'ego Page'a rozwiał nadzieje milionów fanów na ponowne zobaczenie legendarnej grupy Led Zeppelin na scenie.

Spekulacje na temat powrotnej trasy Zeppelinów trwały od końca 2007 roku. Wówczas (10 grudnia 2007) rockowa legenda dała jeden koncert w Londynie pamięci Ahmeta Erteguna, zmarłego założyciela wytwórni Atlantic.

Na scenie pojawili się Robert Plant (wokal), Jimmy Page (gitara), John Paul Jones (bas) i Jason Bonham (perkusja), syn oryginalnego bębniarza, nieżyjącego już Johna "Bonzo" Bonhama. Występ zgodnie ogłoszono jednym z największych wydarzeń 2007 roku. Szybko to rozbudziło nadzieje na dalsze koncerty.

W 2008 roku okazało się, że reaktywacją nie jest specjalnie zainteresowany Plant, który wydał obsypany pochwałami album "Raising Sand" nagrany w duecie z country'ową wokalistką Alison Krauss.

Reklama

W takiej sytuacji kuszeni ofertami Page i Jones rozpoczęli poszukiwania zastępcy Planta. Pojawiły się plotki, że za mikrofonem mógłby stanąć Steven Tyler z Aerosmith. Poważniej jednak brzmiały wieści, że nowym wokalistą mógłby zostać Myles Kennedy z Alter Bridge.

Peter Mensch, rzecznik menedżmentu Page'a, ujawnił, że zespół prowadził przesłuchania kandydatów do Led Zeppelin, lecz "nic z tego nie wyszło".

"Led Zeppelin są skończeni. Jeśli nie widzieliście ich w 2007 roku, to się spóźniliście. Nie mogę wyrazić się jaśniej... Nie ma żadnych planów na dalszą działalność. Żadnych" - stanowczo podkreślił Mensch.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Led Zeppelin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy