Słońce pokonało cień
Łukasz Dunaj
Placebo, "Battle For The Sun", EMI Music Poland
Myślisz "Placebo", widzisz szminkę i puder na twarzy Briana Molko. Dopóki jednak zespół, prowadzony na smyczy przez swojego egocentrycznego lidera, nagrywa tak dobre płyty jak "Battle For The Sun", miejmy to gdzieś.
Brian Molko. Mózg i głos Placebo. Postać kojarzona z biseksualnym wizerunkiem i zbolałym, niemęskim wokalem. Bez niego (niej?) ten zespół nie ma racji bytu, jest dla Placebo marketingowym złotym strzałem? ale i istotnym ograniczeniem. Kiedy jednak odsuniemy na bok kontrowersyjny wizerunek androgenicznego frontmana, łatwo dojść do wniosku, że brytyjskie trio jest obecnie jedną z najlepszych formacji alternatywnego rocka.
Wspomagani przez producenta Davida Bottrilla, faceta mającego na koncie współpracę m.in. z Muse i Toolem, muzycy nabrali nowego wiatru w żagle. Aby pozostać przy terminologii marynistycznej, na pokład zaciągnął się także nowy, ładny żeglarz w osobie perkusisty Steve'a Forresta, który bębni z wigorem, na jaki stać tylko 22-latka.
Najlepsze wrażenie robią właśnie numery pełne werwy, intensywne brzmieniowo jak wyborny singel "For What It's Worth", "The Never Ending Why" czy "Ashtray Heart". Wyróżniają się także "Julien" - intrygująco syntetyczny, aż do gitarowej eksplozji, czy zamykający zestaw "Kings Of Medicine" z świetnie zaaranżowanymi dęciakami. Stosunkowo niewiele jest płaczliwych numerów, które zawsze wydawały mi się, podobnie jak najgorsze momenty H.I.M., spreparowane z myślą o nastolatkach z rozmazanym make-up'em, rzucających na scenę różowe misie.
Z "Battle For The Sun" bije dojrzałość i pewność siebie. To materiał zdecydowanie mocniejszy od nieco rozmemłanego "Meds" sprzed trzech lat. Żaden przełom, ale na pewno odświeżenie zardzewiałej nieco faktury brzmieniowej. Bo choć styl zespołu został dawno ukształtowany, zawsze może być poddany kreatywnemu liftingowi. I tak jak zmienia się długość włosów lidera, tak będziemy zapewne podziwiać kolejne wariacje na temat dobrze znanych słodko-gorzkich klimatów.
8/10