Recenzja Strachy na Lachy: "Przechodzień o wschodzie": Za starzy na fajki
Kamil Downarowicz
Krzysztof Grabowski to w Polsce postać kultowa. Lider punkującej Pidżamy Porno i nieco lżejszych Strachów na Lachy, autor tekstów, idol zbuntowanych młodych ludzi, poszukających życiowego przewodnika. To on kilkanaście lat temu wprowadził kulturę punkową do masowej wyobraźni mieszkańców naszego kraju i nagrał pokoleniową piosenkę "Twoja generacja". Dzisiaj znowu możemy posłuchać tego, co ma nam do powiedzenia popularny "Grabaż" dzięki płycie "Przechodzień o wschodzie".
Grabaż to postać niejednoznaczna. Z jeden strony wydaje się być wrażliwym, inteligentnym gościem, z drugiej potrafi bez zastanowienia wyrzucać z siebie szowinistyczne dyrdymały w stylu: "Kobiety i rock'n'roll nie idą w parze. Rock'n'roll to sprawa typowo męska. Musisz zachować rewolucyjną czujność. Kobieta ją osłabia. Na co nam baba w zespole? (śmiech) Co ona miałaby robić? Gotować?". (Przy okazji warto wspomnieć, że konserwatyzm jest wspólną cechą wszystkich naszych starzejących się niegdysiejszych rodzimych punkowców, co wyróżnia Polskę chyba na tle całego świata).
Oprócz gadania podobnych bzdur jegomość w kapeluszu grabarza potrafił w swojej karierze popełnić kilka infantylnych, naiwnych tekstów, porażających grafomanią i płaskością spojrzenia na świat. Należy jednak pamiętać, że udało mu się napisać również kilka naprawdę mocnych rzeczy, które raz zasłyszane zostawały w głowie na długie lata.
Dla polskiej muzyki Grabowski zrobił naprawdę sporo, chociaż wielu (w tym i mnie) irytuje fakt, że niemal każda niewymagająca, rubaszna impreza studencka nie może odbyć się bez Pidżamy Porno czy właśnie Strachów na Lachy. Dlatego mój stosunek do tego poznańskiego muzyka jest wysoce ambiwalentny. Co nie zmienia faktu, że każda nowa płyta z udziałem Grabaża to spore muzyczne wydarzenie, obok którego nie da się przejść obojętnie.
Piosenki takie jak: "Dzień dobry, kocham cię", "Żyję w kraju", "Dygoty", "Mokotów" czy "Ostatki" wspinały się na szczyty polskich list przebojów i podbijały serca słuchaczy. Te zawarte na "Przechodniu" też mają taką szansę. Chociaż zagorzałych fanów Strachów czeka mała niespodzianka. Co prawda Grabowski wciąż ceni sobie wyraziste, lekkie melodie, do których można potupać nogą, to nie sposób nie zauważyć, że tym razem wkradła się do tego wszystkiego melancholia. Klimat jest dużo bardziej poważny niż na poprzednich krążkach, Grabaż dokonuje wiwisekcji własne duszy i odkrywa przed nami i przed samym sobą prawdę, która momentami wydaje się być bardzo gorzka.
W gitarowo - elektronicznym, niespiesznym utworze "Nazywam się Grabowski" możemy usłyszeć np.: "Nie mam chyba zbyt wielu kumpli w tym mieście, z którymi chciałbym się napić. Mecze od dawna oglądam samemu Są też rzeczy, które ciężko wybaczyć". Z kolei w potencjalnym przeboju "Katastrofa szczęścia" - zawierającym w sobie wszystko, czego po tym zespole można oczekiwać - padają słowa: "Za starzy na fajki i kawę. Serca nam biją gwałtownie, zostaję wyjaśnić sprawę - Idziemy do ciebie czy do mnie?". Podobnych przykładów mogłoby by tu paść jeszcze co najmniej kilka.
Wszystkie zagadnienia związane z samotnością, starzeniem się i niełatwymi życiowymi rozterkami potraktowane są przez lidera Strachów na Lachy z poetycką wyobraźnią i odpowiednim wyczuciem. Gorzej kiedy wokalista zabiera się za tematykę miłosną. "Nie zakochuj się w wietrze" i "Twoje motylki" nie dość, że posiadają banalne teksty, to również w warstwie muzycznej zbliżają grupę w niebezpieczne rejony okupowane przez happysad czy Farben Lehre.
Grabowski nie stroni też od polityki, co wychodzi mu zdecydowanie... nie najlepiej. Singlowe "Co się z nami stało" mimo punkowej energii i chwytliwych riffów zniechęca dosłownością, z jaką Grabaż stara się powiedzieć nam, co myśli na temat obecnej sytuacji w Polsce. Taka piosenka to bardziej do kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej się nadaje niż na pełnoprawną płytę.
Z kolei warto szczególną uwagę zwrócić na dwa inne kawałki: "Krótki sznur" ze świetną partią gitary akustycznej i tekstem traktującym o śmierci oraz marzycielski, zaśpiewany wspólnie z Kasią Golomską "Obłąkany obłok".
"Przechodzień o wschodzie" to udany album, choć niepozbawiony mankamentów. Cieszy, że Grabowski i spółka postanowili poeksperymentować z brzmieniem, wprowadzając do niego szczyptę elektroniki i zarazem rozrzedzając gitary. Dzięki temu zabiegowi muzyka Strachów nabrała więcej przestrzeni. W swojej kategorii Strachy na Lachy to wciąż waga ciężka i zespół, który ma jeszcze sporo do zaoferowania.
Strachy na Lachy "Przechodzień o wschodzie", SP Records
7/10