Reklama

Recenzja Proletaryat "Oko za oko": Ostre granie z podręcznika

Nową płytą Proletaryat udowadnia, że mimo kilkudziesięciu lat grania pozostaje jedną z bardziej bezkompromisowych rockowych kapel na rodzimej scenie. A może nawet najbardziej.

Nową płytą Proletaryat udowadnia, że mimo kilkudziesięciu lat grania pozostaje jedną z bardziej bezkompromisowych rockowych kapel na rodzimej scenie. A może nawet najbardziej.
Proletaryat pozostaje jedną z bardziej bezkompromisowych rockowych kapel na rodzimej scenie /

Niebawem stuknie załodze Proletaryat 30 lat działalności, a jakoś po niej nie słychać, że mimo trzech dekad na koncie, zamierzałaby spuścić z tonu. Wiek zgadza się co prawda w warstwie muzycznej nowej płyty (bo to wciąż granie hołdujące starym zasadom) i tekstowej (bo utkanej z życiowych obserwacji i doświadczeń), ale na tle innych rockowych załóg z naszego podwórka, ekipa Oleya rzeczywiście wyróżnia się nie tyle konsekwencją w podejściu do gitarowej materii, co wręcz młodzieńczą werwą i jej najnowsza propozycja to pod tym względem spore zaskoczenie.

Reklama

Proletaryat na "Oko za oko" najmocniej punktuje brzmieniem - zgodnie z przedpremierowymi obietnicami energetycznym i ostrym. Chciałoby się napisać, że jak za jego najlepszych lat, ale ostatnie muzyczne posunięcia zespołu nie wskazują, jakoby ten siłował się ze swoją przeszłością i próbował przeskakiwać lata temu ustawione mu poprzeczki.

Proletaryat wciąż gra swoje - pozostaje wierny swoim dźwiękowym ideałom i choć w 2015 roku scena rockowa wygląda zupełnie inaczej niż w latach 90., numerami w stylu singlowego "Nie wyrażam zgody" czy "Skazanych" potwierdza, że woli pisać własną historię, nawet za cenę popularności i niebytu w najważniejszych mediach. Fanom i Proletaryatu, i wszystkim tym, którzy muzyce rockowej szukają mocy i buntu w to graj - ci muszą być tą płytą zachwyceni. Stylistyka albumu, jak i podejście jej autorów do dzisiejszego świata, to woda na ich młyn. Ale z tą bijącą z materiału bezkompromisowością jest też pewien problem. Problem natury lirycznej.

Tomasz "Oley" Olejnik w zapowiedziach krążka mówił: "Nigdy nie byłem i nie zostanę oportunistą. Wspólny mianownik naszej nowej płyty to chęć: chęć bycia, życia, tworzenia, podejmowania wyzwań". Chciałbym móc o niej napisać to samo. Że rzeczywiście bije z niej chęć do czegokolwiek poza odwróceniem się od współczesnego świata lub - o zgrozo - wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę (nawet jeśli miałoby się to dziać zgodnie z "boskim prawem", o czym traktuje utwór tytułowy). Było co prawda blisko - klimatyczny "Jeden gram" to najlepszy dowód na to, że choć to numer refleksyjny to ma w sobie dużo większą moc niż kilka innych, buntowniczych momentów na tym krążku. I o to właśnie do Proletaryatu mam największy żal - że w swoich tekstach są podręcznikowo bezkompromisowi. Że opowiadają o kwestiach oczywistych w sposób równie przewidywalny i zamiast rzeczywiście inspirować do działania, częściej wpędzają w zobojętnienie (wyjątkiem jest tu "Inny świat"). Tak doświadczeni muzycy powinni przecież doskonale wiedzieć, że żeby bolało, nie trzeba od razu walić z otwartej dłoni.

Proletaryat "Oko za oko", MTJ

6/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Proletaryat | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy