Recenzja Król "Przewijanie na podglądzie": Gra sentymentów
Subtelność, nostalgia i melancholia wiodą prym na nowym albumie Króla. Na szczęście bez wielkich eksperymentów.
Można grać na sentymentach i emocjach, wracając do dawnych czasów najprostszymi środkami. Nie inaczej jest z Królem, który momentami próbuje robić za drugiego Grzegorza Ciechowskiego. Nie, nie jest to wada. Król operuje bardziej łagodnymi środkami, alegorie to nie ta sama liga, a sam jest postacią o wiele bardziej tajemniczą i skrytą.
Królowi nie można odmówić talentu i kreacji własnej wizji alternatywnego popu. Tym razem tak dobrego, że odnosząc się do tytułu, można traktować go jako półgodzinny, emocjonalny film. Taki, który można bez wstydu przewijać i oglądać po raz kolejny, przy okazji znajdując coś nowego. "Przewijanie na podglądzie" mimo niezbyt imponującej długości, oferuje naprawdę wiele.
"Wiem, jak bardzo nie lubisz niespodzianek / Spokojnie, nic nie planowałem" śpiewa Król w "całą ciszę / POKÓJ NOCNY". Ile jest w tym racji! Album to rozwinięcie formuły poprzedników, czasami w jeszcze bardziej przystępnej formie, jak w leciutkim "NIEMOŻLIWE". Wzorowo brzmi tropikalne "przypominaj / CULPA" z ładnie zaaranżowanym saksofonem i bębnami w swojej drugiej części. "ósmy / ALTE PUDE" swoją melancholią, wręcz sennością, perfekcyjnie kończy płytę, a przygrywająca gitara stanowi idealny podkład do oszczędnej melorecytacji muzyka. W opozycji do ich ciepła stoją eksperymentalne i chłodne "Zła widoczność" i "kiedyś / CZEKAŁAM", czy niepokojące "przyjdę / SZTUCZNA KREW". Wyłamywać próbuje się również "spróbuję / STRAŻNIK", czy fatalna, przekombinowana i psująca charakter całości "ZŁA WIDOCZNOŚĆ".
Brzmienie i kompozycje zdecydowanie wysuwają się na pierwszy plan, ale co z tekstami? Giną wśród wszystkich syntetycznych faktur. Jest przyzwoicie, chociaż są zdecydowanie najsłabszym elementem płyty. Królowi zdarzają się potworki pokroju "dlatego powinniśmy to zapisać / bo do jutra zapomnimy / a pojutrze zacznie nam to zwisać", które wychodzą przed szereg emocjonalnych i intymnych liryków, ale na szczęście jest ich niewiele. Cieszy, że nie boi się modulacji głosu, który mocno ubarwia "kiedyś / CZEKAŁAM", a spoken word w "ósmy / ALTE PUDE" tworzy jeszcze bardziej osobistą aurę.
Udała się ta podróż do lat 80. i gra na sentymentach. Jest najlepiej w karierze Króla, co wydaje się dość odważną tezą, mając w głowie dokonania UL/KR i jego "Wij". Dziewięć niezbyt długich, osobistych piosenek bez zbędnego polgliszu.
Król "Przewijanie na podglądzie", Art2
8/10