Recenzja Halina Mlynkova "Życia mi mało": Czarno-biała Halina

Iśka Marchwica

Chciałoby się powiedzieć "Do trzech razy sztuka". Kilka lat zajęły Halinie Mlynkovej poszukiwania dobrego dla siebie brzmienia i stylistyki. Po niezbyt zadowalającej "Etnotece" i dość pastelowym w wyrazie "Po drugiej stronie lustra", Halina wraca dojrzała, otwarta, wręcz odważna. Choć promujący najnowszy album Mlynkovej singel "Kawa" na to nie wskazuje, to "Życia Mi Mało" jest ambitne i złożone, a kilka utworów przykuje uwagę nawet bardziej wymagającego słuchacza.

Halina Mlynkova w dwóch wcieleniach na okładce płyty "Życia mi mało"
Halina Mlynkova w dwóch wcieleniach na okładce płyty "Życia mi mało" 

Na "Życia mi mało" Halina Mlynkova zebrała inspiracje i brzmienia z wielu lat swojej artystycznej działalności. Album, wpisujący się generalnie w stylistykę pop, zawiera więc wstawki folkowe - to zwracające uwagę i pięknie wtapiające się w charakter piosenek afrykańskie chórki ('"Wiarę mam", Mówisz mi") czy wpadająca w irlandzką melodykę partia skrzypiec w otwierającym "Życia mi mało". Tym razem Mlynkova, czy to za radą producenta i męża, Leszka Wronki, czy nauczona doświadczeniem ograniczyła te elementy do absolutnego minimum, traktując "etno", jak piękny kolor dopełniający całości. I bardzo słusznie, bo dzięki tym zabiegom "ubarwione" piosenki nabrały rumieńców i wyjątkowego kształtu.

Albumowi "Życia Mi Mało" nie brakuje też kobieco rockowego pazura. Muzyka Mlynkovej to oczywiście żadne ogniste szaleństwa dla publiczności w skórach i ćwiekach, ale trzeba przyznać, że w ostrym “Ja nie mam żadnej wady" Mlynkova brzmi świetnie, odnajdując się w rytmicznym tekście refrenu i stapiając się w idealną całość z gitarowym akompaniamentem. Dodatkowo - znowu chórek, oparty na pewnych kobiecych białych głosach -dodaje piosenki feministycznej siły. Te drobne muzyczne zabiegi były tu wręcz konieczne!

"Życia mi mało" to także album bardzo instrumentalny - chyba po raz pierwszy Halina Mlynkova tak wyraźnie oddała pałeczkę swoim i gościnnym muzykom. Oprócz wspomnianych skrzypiec w piosence tytułowej, uwagę zwracają partie instrumentalne w "Obudź Mnie" zwłaszcza pięknie poprowadzona partia fletu, nadająca utworowi new-age’owy charakter.

Na docenienie zasługuje też niemal orkiestrowa aranżacja "Jednego serca". Duet Haliny z synem, Piotrem Nowickim, wzrusza bogatą partią fortepianu, w ciągu kompozycji rozszerzanej o akustyczną gitarę i kwintet smyczkowy. Na tym tle głos Haliny Mlynkovej roztacza porywającą, umiarkowanie patetyczną balladę, której prosty przekaz o miłości umacnia się dzięki dziecięcemu wokalowi Piotrka. Udało się Mlynkovej uniknąć kiczu - jest szeroko, romantycznie i ze smakiem, a takich dobrych, wyrazistych ballad zawsze potrzebujemy.

"Życia mi mało" to - jak dla mnie - nowe oblicze Haliny Mlynkovej. I w tym sensie okładka, na której widzimy dwie Haliny, "czarną" i "białą" bardzo do tego odczucia pasuje. Mlynkova oddała nieco "władzy" swoim muzykom, producentowi, dzięki czemu jej nowe utwory to zgrabne i zamknięte dzieła o spójnym i miłym dla ucha brzmieniu. Wokalistka pokazuje nam różne rejestry swojego głosu i zdolność do przekształcania jego brzmienia na potrzeby konkretnych kompozycji. W efekcie - Halina jest taka, jak jej nowa płyta, a płyta, pokazuje nam różne emocje Haliny. Pozostaje przyklasnąć tym zmianom i pogratulować dojrzałego albumu.

Halina Mlynkova "Życia mi mało", Universal Music Polska

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas