Recenzja Bubliczki "Turbofolk": Każdy będzie tańczył
Pamiętane z "Must Be The Music", kaszubskie Bubliczki z płyty na płytę są coraz bardziej eklektyczne. Ale to nadal bardzo "blaszana", klezmerska muzyka. Tyle, że "bez krępacji i uprzedzeń". Z działającymi refrenami i dobrze napisanym tekstem.
Debiut Bubliczków mógł zwiększać pole rażenia dzięki swojej żywiołowości i poczuciu humoru, zaciekawić dość egzotycznym (jak by się wydawało) spotkaniem Kaszuba z Żydem, wciąż był jednak muzyką przeznaczoną głównie dla entuzjastów siarczystej ludowizny. Z drugą płytą nieco się zmieniło, doszły bowiem inspiracje bliższe Rumunii, Mołdawii, ale też orientalne czy latynoskie. I na dobre wyszło. Tym razem idziemy jeszcze dalej.
Tytułowy "Turbofolk" sugeruje utanecznienie całości tak, by trafiała pod najbardziej plebejskie gusta. Takie (wiem, brzmi paradokosalnie) etniczne folko-polo. Mimo wszystko proszę się nie obawiać. Po pierwsze, kapelę broni jakość wykonawcza. Te dęciaki, smyczki, akordeony hulają aż miło, a z Mateusza Czarnowskiego kawałek wokalisty. Po drugie, jest w tym elegancja, rodem z czasów gdy kabaret nie kojarzył się jeszcze niekończącym się festiwalem żenady na telewizyjnej Dwójce.
Może to podświadomość, niemniej jakoś nie dziwi fakt, że krążek wydaje Dobrzewiesz, zajmujące się również Łoną. A poza tym jest jak w jednej z piosenek: "Nie ma siły, nie ma bata, nie ma możliwości / Żeby dzisiaj nie zatańczył żaden z naszych gości". I tańczy się bez wstydu, bo w galopującym, bezlitosnym "Derwiszu weselnym" Bubliczki mrugają do słuchacza wersami o "zagryzaniu mentalnego pasztetu", a zza kaszanki wyłania się Bosfor.
Żadne tam przetaczanie się z lewa na prawo z wąsatym wujem na plecach, posłuchajcie ile dzieje się z rytmem w takim "Nalejmy wina". "Kiedy ona zaśnie" z apostrofą do "Czartów, diabłów, kusicieli" to dawka bezlitosnego piłowania smyków, morderczy refren, przy okazji też jednak sporo wdzięku. Nie chciałbym powiedzieć finezji, bo to nie to słowo, coś mimo wszystko jest na rzeczy...
Kto ma uczulenie na bałkańskie, i tak powinien zmierzyć z Bubliczkiem-Zorbą w "Rozmowie", bawiącej się dwoma nutami, ale też przydającej ozdobników wokalowi niosący bardzo fajnie napisany tekst. Ten lament blaszaków pięknie się sprawdza. Wysokiej próby nostalgia wyziera z kołaczącego w tle "Nie ten świat". Retro w "Mało czasu" to ferwor sekcji dętej, ale też urokliwy kobiecy chórek. Z grupy braci Czarnowskich umieją wyleźć postmoderniści, zdolni sprytnie wpleść muzyczne cytaty, np. w "Dzikim wschodzie". Ostrze satyry tnie celnie w Bregowiczowym "All Inclusive". Odświeżające!
Nie wszystko mi się podoba. "Bałkański dancefloor" to już dość karkołomne fusion, nawijko-śpiew z przyspieszeniami wychodzi jeszcze tak sobie (chociaż to dźwięczne "r"...), egzotyce brak zmysłowości, numer wydaje się nazbyt nachalny. Absolutnie też można było sobie darować reggae - to nie jest ten składnik, którego brakowało w układance.
Mimo wszystko chciałbym kolejnych elementów, pójścia jeszcze śmielej, jeszcze dalej. Potencjał kadrowy zespołu, jego dystans do siebie, biegłość rąk do pary z lotnością umysłów dobrze by temu wróżył. A na "bałkańskim" polu Bubliczki chyba zrobiły wszystko co się dało.
Bubliczki "Turbofolk", Dobrzewiesz Nagrania
7/10