Reklama

Modlitwy jednego Beatlesa

Yim Yames "Tribute To", ATO

Wydawać by się mogło, że w muzyce trudno o pomysł bardziej wyświechtany, niż nagranie własnych wersji numerów Beatlesów. Ale jeśli, jak Yim Yames, od Brytyjczyków wziąć tylko nuty, a przestrzeń między nimi wypełnić własnymi emocjami, efekt może być znakomity.

Jeśli znudził was już marketingowy szum wokół wypasionych remasterów dyskografii The Beatles i trójwymiarowej, wszystko robiącej, kosmicznie zaawansowanej gry wideo z Cudowną Czwórką w roli głównej, jeśli chcecie na chwilę odsapnąć od głośnego i kolorowego świata nowoczesnych technologii, na odtrutkę proponuję mini-album, na którym Yim Yames, wokalista My Morning Jacket, stanął oko w oko z Georgem Harrisonem. Krótkie to, proste i piękne.

Reklama

To jednak nie My Morning Jacket, nie ma miejsca na dopieszczanie aranżacji, na subtelności brzmieniowe. Artysta postawił na minimum środków, ale osiąga maksimum efektu. Brzęczą struny gitary akustycznej, czasem dwóch. Na pierwszym planie udręczony, ale jak zawsze subtelny głos Yamesa, z rzadka wspomagającego się drugą ścieżką wokalną. Zamiast skomplikowanych efektów specjalnych, mnóstwo pogłosu, który odrywa te nagrania od rzeczywistości, przenosi gdzieś w krainę snu, hen w zaświaty. Modlitewne zamyślenie w "My Sweet Lord" nie dziwi, ale specyficzny, podniosły i intymny zarazem, nastrój rozciąga się na wszystkie utwory. Brzmi to trochę jak cudem odnalezione nagrania demo Simona i Garfunkela, przymierzających się do psalmów w cieniu kościelnej kruchty. Nie kpię - naprawdę jest w tym żar i osobliwe poczucie obcowania z czymś większym i ważniejszym, niż tylko melodia z tekstem...

Ciągnie wilka do lasu, więc Yames gra te numery tak, jakby Harrison był naturalnym patronem i prekursorem nowego amerykańskiego folku. Zresztą, kto wie, może był? Wystarczyło tylko, jak Yim Yames, zajrzeć pod beatlesowski mundurek, zapomnieć, że ma się do czynienia z gitarzystą Tego Zespołu i dostrzec w George'u Harrisonie przede wszystkim autora piosenek. Wszystkim wyznawcom Marka Kozelka czy Bon Ivera z serca polecam - posłuchajcie, z jakiego źródła czerpią wasi idole...

8/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama