Reklama

Krasnale otrzymały awans

New York Crasnals "Women In Love, Men In Uniforms", Kuka Records

Krok po kroku krakowskie trio New York Crasnals buduje pozycję najambitniejszego gitarowego zespołu w Polsce.

Zacznijmy od tego, że muzycy New York Crasnals nie mają łatwo. Po pierwsze, pochodzą z zaśniedziałego muzycznie Krakowa, wciąż kojarzonego głównie ze Świetlikami i Maleńczukiem. Po drugie, gitarzysta Jacek Smolicki przez większość czasu rezyduje w Sztokholmie, co na pewno torpeduje rozwój zespołu. Wreszcie, w New York Crasnals gra na perkusji jego brat Michał, a wszyscy wiedzą jak to jest z braćmi w jednym zespole... Już na poważnie - wbrew wszystkim przeciwnościom losu, trio zarejestrowało płytę, o której powinno się sporo mówić. W dodatku bardzo dobrze.

Reklama

Krasnale na szczęście potrafiły zerwać z ramienia - nawiązując do militarystycznej graficznej otoczki płyty, autorstwa Jacka - postpunkowy pagon. "Women In Love, Men In Uniforms" trudno ubrać w jakikolwiek gatunkowy mundur. Jeżeli już zostalibyśmy do tego zmuszeni, to formacja zostałaby odkomenderowana do dywizji postrockowych, tudzież mathrockowych. Bo ta płyta z jednej strony hipnotyzuje lejącymi się ścianami gitar, by zaraz zamącić obraz kolejnym muzycznym wzorem, jakby wcześniej rozrysowanym na uniwersyteckiej tablicy. Czasami zmiany tempa są tak bezwzględne, że aż pozytywnie irytujące, trzymające słuchacza w przyjemnym napięciu. Jakby Krasnale chciały sobie powetować długi okres milczenia (poprzednia płyta "Faces And Noises We Can Make" ukazała się w 2007 roku) i postanowiły zamieścić na płycie tak wiele muzycznych pomysłów, jak to tylko możliwe. Posłuchajcie tylko "Confetti", z którego śmiało można by uszyć ze cztery, pięć utworów.

Żeby jednak na "Women In Love, Men In Uniforms" nie zrobiło się zbyt nieoczywiście-oczywiście, eksperymentalną formułę doprawiono na przykład jazzowymi jazdami saksofonu ("Darling They're Playing Our Tune "), folkowo-ogniskowymi wtrętami, przywołującymi solowe dokonania Eddiego Veddera ("Labour") czy wreszcie pijacko-barowym klimatem (to za sprawą akordeonu w "Mooch"). Zaskakujące, ale te odmienności i przeciwności zgrabnie wpasowują się w całość, broniąc się przed zarzutami o kombinowanie na siłę.

Muzycy New York Crasnals zaznaczają, że choć szanują melodie, to zależy im głównie na dekonstrukcji i unikaniu szablonów. "Women In Love, Men In Uniforms" dowodzi, że nie są to jedynie chwytliwe hasła rzucane w trakcie wywiadów, ale artystyczny manifest udokumentowany na płycie - jednej z najambitniejszych, jakie ukażą się w 2010 roku w Polsce. A przyszłość przed triem rysuje się obiecująco, bo porównując debiutancką EP-kę "Crack Off" czy nawet "Faces And Noises We Can Make" z nowym albumem, łatwo spostrzec, że muzyczny rozwój grupy jest więcej, niż wyrazisty.

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: awanse | Love | NEW | york | awans | New York Crasnals
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy