Kosmiczna szafa grająca

Mateusz Natali

Bruno Mars "Unorthodox Jukebox", Warner

Bruno Mars: Klasycznie i oryginalnie
Bruno Mars: Klasycznie i oryginalnie 

Dla jednych po "Nothin On You", "Billionaire" i "Young, Wild & Free" - obecny król refrenów w rapowych numerach. Dla innych - jedna z najciekawszych nowych twarzy w amerykańskim popie.

"New York Times" nazwał Bruno Marsa "jednym z najbardziej wszechstronnych wokalistów popowych naszych czasów". I z pewnością coś w tym jest, bo wychowany na Hawajach muzyk odnajduje się w naprawdę różnych klimatach, co słychać dobrze na "Unorthodox Jukebox". Podkreśla to tytuł a doskonale oddaje jedna z wypowiedzi przed premierą albumu: "Nie chcę obierać jednej drogi, słucham różnej muzyki, dlatego chcę mieć wolność i luksus wejścia do studia i powiedzenia: Dziś chcę zrobić coś hiphopowego/soulowego/rockowego/r&b".

Produkcją zajęli się m.in. Mark Ronson, Emile, Diplo czy The Smeezingtons a całość to niezły gatunkowy miszmasz, w którym pierwsze skrzypce wciąż gra jednak dysponujący mocnym i wysokim wokalem gospodarz.

Mamy tu sporo popu i r&b, nasuwającego skojarzenia - również przez barwę głosu - z młodym Michaelem Jacksonem. Mamy rock, soul, oldschoolową syntetykę, ale i reggae. Z jednej strony slow jamy i nastrojowe ballady, z drugiej energiczne radiowe hity, z trzeciej utwory świetnie pasujące do klubów - jednak tych, gdzie melodia i groove stoją ponad nowoczesną elektroniką i dubstepowymi basami. "Old & Crazy" przenosi nas do czasów czarno-białych telewizorów, podczas gdy "Show Me" wysyła na Jamajkę. "Locked Out Of Heaven" przypomina lata 70. i 80., "Treasure" to funkująca, pełna vibe'u perełka przyprawiona szczyptą kalifornijskiego klimatu... i można by wymieniać tak dalej, bo przekrój jest naprawdę spory.

W erze wtórnego i miałkiego popu, gdzie rolę producentów wykonawczych pełnią sprzedażowe słupki i dominujące trendy, tym bardziej doceniać trzeba albumy takie jak ten czy wyborne "Futuresex/Lovesounds" Justina Timberlake'a. Podczas gdy termin "pop" staje się dla wielu coraz bardziej pejoratywny, Bruno Mars pokazuje, że z tego korzenia zapuszczać można gałęzie na wszystkie strony, czerpiąc po swojemu z wielu innych gatunków i tworzyć coś brzmiącego zarazem klasycznie jak i oryginalnie.

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas