Dziesiąte - nie powtarzać się!
Łukasz Dunaj
Therapy? "Crooked Timber", Demolition
Kariera tego północnoirlandzkiego zespołu to jedno z najdziwniejszych zjawisk na europejskiej scenie rockowej. "Crooked Timber" to kolejny krok w kilku kierunkach naraz.
Pamiętacie ich jeszcze? Therapy? meldują się z dziesiątym albumem w dyskografii, co zbiegło się z przypadającym na ten rok dwudziestoleciem istnienia zespołu. Nie jest to może temat na okładkę "New Musical Express", ale niezłomność formacji budzi zrozumiały szacunek. Tym bardziej, że najbardziej boli upadek z wysokiego konia, a w połowie lat 90. Therapy? mieli u stóp alternatywny światek, ich klipy nie schodziły z dużej rotacji w MTV, a "Nowhere" czy "Stories" w autobusach i tramwajach nuciły tysiące fanów. Nie wspominając o "Diane", balladzie z piękną wiolonczelistką w tle, która ściągnęła na nich gniew ortodoksów, pamiętających noise'owe początki grupy, a dzisiaj jest niemal klasyką rocka poprzedniej dekady.
Po bestsellerowym "Infernal Love" (1995) coś jednak pękło, coś się skończyło. Therapy? odrzuciło precz punkmetalową chwytliwość i ruszyło w gąszcz mniej lub bardziej udanych eksperymentów. Zdarzały im się po drodze krążki przypominające czasy chwały, jak "High Anxiety" (2003), a twórczość tercetu zaczęła być adresowana do bardziej wyrobionej publiki, dla której nazwy The Jesus Lizard, Fugazi czy Killdozer nie są tylko magicznymi zaklęciami. Jednocześnie zespół nigdy nie wyzbył się do końca charakterystycznej dla siebie melodyki, która na swój sposób stępiała ostrze radykalizmu. Z "Crooked Timber" jest podobnie. To trudny i zarazem łatwy w odbiorze album. Trudny, bo chropawe, antyprzebojowe granie nie jest stworzone do dzisiejszych (a w zasadzie - żadnych) realiów rynkowych. Łatwy, bo paradoksalnie wciąż dobrze się tego słucha.
Therapy? kontynuują swój marsz w nieznane. Nie dbając zupełnie o to, czy wiemy, o co im chodzi. Ich nowym piosenkom trudno zarzucić brak komunikatywności, ale rwane kompozycje, często pozbawione podziału na zwrotki i refreny, wchodzą w głowę dopiero po dłuższym czasie. Są hipnotyzujące, pełne zgiełku. Mocniejsze jak "Enjoy The Struggle" i "Clowns Galore" wymieszane zostały z bezpretensjonalnymi piosenkami w stylu "I Told You I Was Ill". Zaskoczeniem jest dziesięciominutowy instrumentalny kolos "Magic Mountain", rozpoczynający się niemal dronowymi poszukiwaniami, by w środkowej części przekształcić się w apoteozę zimnej fali, z basem jak wyjętym z pierwszych płyt The Cure.
Ścierając się z "Crooked Timber", napotykamy na schizofreniczny klimat i zarazem niezwykłą dyscyplinę formalną. Nikt inny tak nie gra. Gorzej, że bez grama przeboju Therapy? zakopują się coraz bardziej w swojej własnej niszy. Ale jeśli im tam dobrze...
7/10