Cudownie niepokojący ton

Dominika Węcławek

Kucz/Kulka "Sleepwalk", Jazzboy

Okładka płyty "Sleepwalk" duetu Kucz/Kulka
Okładka płyty "Sleepwalk" duetu Kucz/Kulka 

Niedzisiejszy krążek duetu Kucz/Kulka złośliwie wymyka się szufladkom i zachwyca bogactwem skojarzeń.

Choć ukazuje się dopiero teraz, nie jest wcale najświeższym dziełem Gaby Kulki. Płyta nagrywana wspólnie z Konradem Kuczem powstawała równolegle ze świetnie przyjętą solówką "Hat, Rabbit". I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie klimat albumu. Z jednej strony owszem, bliski temu, co pokazała nam Gabrysia na swoim solo, bo świetnie napisany, imponująco zdystansowany, nieco groteskowy. Z tym, że wspomniana groteska ma tu inny odcień. Na "Sleepwalk" mniej jest histerycznego szaleństwa i skrajnych emocji, więcej zaś wyciszenia, niepokojących tonów. Dobrze przekonać się, jak rozległy jest talent Kulki, jeszcze lepiej należycie poznać Konrada Kucza, kompozytora i aranżera, który od lat niezmordowanie działa na poletku szeroko rozumianej muzyki elektronicznej. Jego udział i wsparcie producenta Bogdana Kondrackiego dały efekt w postaci oryginalnej koncepcji zbudowanej na zupełnie odmiennym zestawie brzmień.

Otrzymujemy pejzaże naszpikowane ciekawymi muzycznymi aluzjami - tu przytłumiony wokal w refrenie przywodzi na myśl przedwojenne wodewile, tam od rzeczywistości odrywają słuchacza iście cyrkowe werble, bądź swingujące partie skrzypiec. Dość paradoksalnie, to jednak dzisiejszy sprzęt pozwala wydobyć z odmętów przeszłości tyle stylu. A Gaba Kulka radzi sobie odpowiednio zarówno w retro rodem z pustawych, niedogrzanych, europejskich kabaretów (np. "Dead yet"), jak i mięsistych kompozycjach, odwołujących się do tradycji czarnej muzyki sprzed kilku dekad (singlowe "Got a Song" -

zobacz teledysk

).

Te przedziwne skoki w czasie, rozlewające się dźwięki i wyraziste, choć często króciutkie, opowiastki kreślone w tekstach, sprawiają, że słuchając płyty "Sleepwalk" możecie poczuć się jak w podróży przez sny najoryginalniejszych reżyserów filmowych - od mrocznego portrecisty Lyncha, przez gotyckie wizjonerstwo Burtona, po błyskotliwie złośliwego Allena. Ale spokojnie, nie jest to wyprawa ekstremalna i męcząca, wręcz przeciwnie, obfituje w same przyjemne chwile. Gwarantuję, że po dojechaniu do stacji końcowej będziecie chcieli zafundować sobie bilet powrotny.

8/10

Posłuchaj utworów z płyty "Sleepwalk" w serwisie Muzzo.pl.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas