Michael Jackson bankrutem?
Myung Ho Lee, menedżer, który przez wiele lat zajmował się interesami Michaela Jacksona twierdzi, że już niedługo Król Muzyki Pop będzie musiał przyznać się do tego, iż jest bankrutem. Sam Lee może się zresztą do tego przyczynić, bo właśnie pozwał gwiazdora do sądu domagając się zwrotu 11.5 miliona dolarów, które podobno ten od niego pożyczył.
Od 1998 roku Jackson podobno wciąż pożyczał pieniądze i do dziś ma kłopoty ze spłaceniem zaciągniętych długów. Jego ekstrawagancki tryb życia jest bardzo kosztowny. Samo utrzymanie posiadłości Neverland w Kalifornii kosztuje go 240 tysięcy dolarów miesięcznie. Lee sugeruje, że jedynym sposobem na odzyskanie równowagi finansowej będzie sprzedaż praw do dzieł grupy The Beatles.
Sam gwiazdor twierdzi, że zarzuty są bezpodstawne. Jego prawnicy wystosowali już w tej sprawie specjalne oświadczenie, w którym m.in. napisali:
"Pozywający nie powinien w ogóle się interesować tym, na co wydaje swoje pieniądze pan Jackson, to jego osobista sprawa. Nie rozumiemy dlaczego tego typu informacje pojawiają się w pozwie sądowym, który podobno ma dotyczyć niezwróconych pieniędzy. To wszystko bardziej nadaje się na artykuł dla jakiegoś brukowca, a nie do pozwu sądowego, czy to mają być dowody?".
O złej sytuacji finansowej Króla Popu mówi się już od dawna. Być może w ciągu kilku najbliższych kilku miesięcy sprawa ta wyjaśni się ostatecznie.