Euforia na Coke Live
Pierwszy dzień imprezy Coke Live Music Festival przeszedł do historii. Publiczność długo będzie jeszcze wspominać występy Akona, Faithless i Lily Allen.
Coke Live Music Festival to impreza zdobywająca dopiero swoją markę. W tym roku po raz pierwszy trwa dwa dni, a jej uczestnicy mają do wyboru o wiele szerszy zakres muzyki. Otóż poza sceną główną występy odbywają się równolegle w dwóch namiotach, z muzyką alternatywną - Coke Stage oraz z muzyką klubową - Burn Stage.
Na pierwszy dzień festiwalu przyszło kilkanaście tysięcy ludzi, oficjalnie mówiono nawet o 20 tysiącach. Niestety większość dojechała dopiero na show największej gwiazdy festiwalu, Akona.
Festiwal zlokalizowano tym razem w środku miasta, na rozległym terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego, dlatego tysiące ludzi musiało najpierw pokonać gigantyczne korki panujące na ulicach Krakowa, aby dojechać do celu.
Pierwsze występy na małych scenach oglądało... kilkanaście osób. Pustki panowały również w czasie pierwszego koncertu na głównej scenie, jaki dała czołowa polska formacja reggae Maleo Reggae Rockers. Choć publiczność liczyła około setki osób to zespół bez trudu rozkręcił imprezę rozbujając wszystkich widzów.
O godz. 19. miał odbyć się pierwszy występ światowej gwiazdy, Lily Allen. Frekwencja jednak ciągle nie dopisywała, dlatego przesunięto go o pół godziny. Gdy pod sceną zebrała się już więcej ludzi, wówczas przy dźwiękach hitu "LDN" na scenę wyszła Lily, bez trudu nawiązując z publicznością świetny kontakt.
Wokalistka od razu przyznała, że nie zna żadnych słów po polsku, ale to nadrobi. Allen zaskoczyła bardzo wysokim poziomem swojego występu, jak na debiutantkę, a zwłaszcza nieprzeciętnymi umiejętnościami wokalnymi. Zaprezentowała kawał ambitnego popu, swoistej popowej alternatywy.
Dodatkowo wszystkim udzielił się jej dobry humor. Zapowiadając utwór "Everything's Just Wonderful" zaczęła się śmiać i od tamtej pory już do końca występu nie mogła powstrzymać się od chichotania.
W jednym z utworów wzięła gitarę elektryczną, żeby zagrać dwa riffy i o mało nie posikała się ze śmiechu, gdy je grała. Stwierdziła z resztą, że ma za długi palec. Przy spokojniejszych piosenkach prosiła o papierosa. Nie zabrakło też ciętych wypowiedzi, z których słynie. Tym razem o... penisach Polaków.
Na uwagę zasługują także dwie rewelacyjne przeróbki wykonane przez Allen, "Window Shopper" 50 Centa w wersji ragga oraz jeszcze bardziej zaskakująca, zaśpiewana wysokim głosem interpretacja "Heart Of Glass" zespołu Blondie, na klawisze i bas.
Swój największy hit "Smile" artystka zostawiła na koniec koncertu, oczywiście zbierając wówczas największe owacje. Później zagrała jeszcze wylansowany z Markiem Ronsonem przebój "Oh My God", a na koniec porwała cały tłum żartobliwą piosenką "Alfie" z jej ostatniego singla. Koncert trwał blisko godzinę.
Na kolejny występ trzeba było poczekać kolejną godzinę. Największa pod względem komercyjnym gwiazda festiwalu, raper i zarazem wokalista r'n'b Akon, także wyszedł na scenę z półgodzinnym opóźnieniem. Publiczność zaczęła skandować imię rapera, jednak wcześniej publiczność zaczął rozgrzewał DJ Benny D., który puszczał fragmenty różnych hitów innych artystów. W ciągu dziesięciu minut zrobił swoje własne show, a publiczność była na tyle rozgrzana, że na scenę mógł już wejść Akon.
Gdy artysta stanął przed licznie już zgromadzoną publicznością, ta zaczęła szaleć w rytm jego wybuchowej mieszanki hiphopowych bitów i r'n'b. Występ utrzymany był w konwencji hiphopowej, a więc główny artysta zagłuszany był przez dwójkę wspomagających go raperów, powtarzających po nim poszczególne wersy i wykrzykujących do publiczności liczne prośby.
Nie przeszkodziło to Akonowi w pokazaniu, że na żywo śpiewa tak dobrze, jak na płytach. Gdy w połowie koncertu zaczął wykonywać swoje najbardziej popularne przeboje, z "I Wanna Love You", "Smack That" i "Lonely" na czele, emocje przed sceną sięgnęły zenitu. Nie zabrakło nawet hitu "Sweet Escape", który nagrał jako gość Gwen Stefani.
Akon zszedł do publiczności i rzucił się na nią... dosłownie. Tradycyjnie ku uciesze fanek zdjął też koszulkę. Po niespełna godzinnym koncercie Akon zszedł ze sceny. W namiocie Coke odbywał się wówczas bardziej kameralny występ popularnej w Polsce pop-rockowej sensacji z Łotwy, zespołu Brainstorm.
A już punktualnie o godz. 23 na głównej scenie pojawiła się największa koncertowa atrakcja tego festiwalu, czyli taneczna formacja Faithless, łącząca niepokojące elektroniczne dźwięki z tekstami o tematyce społecznej.
Zespół rozpoczął występ od jednego ze swoich największych przebojów, "Insomnia". Apogeum euforii licznie zgromadzonej publiczności tradycyjnie nastąpiło przy dźwiękach kultowego dziś nagrania "God Is A DJ", któy zamknął pierwszy klubowy set. Po takiej dawce emocji grupa zagrała już bardziej melancholijnie, prezentując także muzykę instrumentalną. Część osób wykorzystało ten moment, aby przenieść się na sąsiednią scenę Coke, gdzie o północy miał rozpocząć się koncert najpopularniejszego obecnie polskiego rapera O.S.T.R.-ego.
Faithless zaaplikowali jednak fanom na finał półtoragodzinnego występu jeszcze jedną dawkę tanecznej muzyki, zostawiając na koniec m.in. hit "We Come 1".
Pierwszy dzień Coke Live można więc uznać za bardzo udany. Na drugi dzień zaplanowano występy m.in. kolejnych światowych gwiazd, Rihanny i Commona.
Paweł Kasa, Kraków
Zobacz teledyski Akona, Faithless oraz Lily Allen na stronach INTERIA.PL!