Azerbejdżan wyrodnym dzieckiem Eurowizji?
Nie milkną echa sobotniego (18 maja) finału Konkursu Piosenki Eurowizji. Tyle że nie o takie "echa" z pewnością Europejskiej Unii Nadawców chodziło...
Krótko po finale Rosja oskarżyła Azerbejdżan o manipulowanie głosami. Głos w tej sprawie zabrał nawet szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Jak powiedział, punkty dla reprezentującej Rosję Diny Garipowej "zostały skradzione".
W sobotni wieczór Rosja nie otrzymała od Azerbejdżanu ani jednego punktu, co jest o tyle dziwne, że Azerbejdżan w poprzednich latach zawsze przyznawał ich wiele potężnemu sąsiadowi.
Nawet azerski minister spraw zagranicznych przyznał, że na Garipową w sondażu telefonicznym "głosowało wielu ludzi", sugerując manipulację wynikami.
To nie koniec kontrowersji. Litewskie media wyemitowały film mający dowodzić korumpowania grupy obywateli tego kraju przez azerską delegację.
"Zbierają oni po kilkanaście osób, wręczają im karty SIM oraz drobne łapówki" - tłumaczy mechanizm serwis eurowizja.org.
Spekuluje się, że przedstawiciele Azerbejdżanu zmanipulowali w ten sposób głosowania na Litwie, Malcie i w Albanii.
To nie pierwsze tego typu oskarżenia. Już w 2010 roku Franzuci oświadczyli, że "w kupowanie głosów Azerbejdżan wpompował miliony".
Przypomnijmy, że tegoroczną Eurowizję wygrała Dania. Azerbejdżan zajął ostatecznie 2. miejsce, a Rosja 5.