"Byliśmy dumni z Artura Boruca"
O epokowym dla post-rocka debiucie "Young Team", wydanym na jesieni 2008 roku albumie "The Hawk Is Howling" i... Arturze Borucu z muzykami Mogwai i jednocześnie wiernymi fanami Celtic Glasgow - Stuartem Braithwaitem i Dominikiem Aitchisonem - rozmawiał Artur Wróblewski.
Wznowiliście niedawno debiutancki album "Young Team". Stuart, określiłeś sesję do tego albumu słowami "całkowita katastrofa".
Stuart: (śmiech) Muzycznie na pewno nie było tak źle. I słowo "katastrofa" może jest za duże... Po prostu nie bawiliśmy się w studiu zbyt dobrze.
Dominic: To była nasza pierwsza tak długa sesja nagraniowa. Wcześniej rejestrowaliśmy single czy EP, ale to były krótkie okresy czasu. To pewnie też miało wpływ na nie najlepsza atmosferę w studio.
Stuart: Pamiętam, że pracowaliśmy pod olbrzymim ciśnieniem.
Dominic: Kolejna sprawa to brak skończonych numerów. Wcześniej do studia wchodziliśmy z gotowym materiałem. Przed "Mogwai Young Team" mieliśmy kilka niedokończonych rzeczy. To było następne wyzwanie, któremu sprostanie niekoniecznie sprawiało nam przyjemność (śmiech).
Znów zacytuję Stuarta. Powiedziałeś, że w Mogwai jesteście teraz dobrymi przyjaciółmi. Inaczej, niż to było na początku. Zazwyczaj mamy do czynienia z odwrotną sytuacją.
Stuart: Tak, rzeczywiście tak jest. Ale my nie byliśmy przyjaciółmi z dzieciństwa czy kolegami z podwórka. Zakładając zespół nie znaliśmy się zbyt dobrze i tym samym ciężko było powiedzieć, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i się lubimy. A tu od razu musieliśmy zmierzyć się ze wspólnym tworzeniem muzyki i byciem ze sobą prawie cały czas.
Dominic: To dziwna sytuacja, kiedy spędzasz dużo czasu z rodziną czy przyjaciółmi, a tu nagle musisz godzinami siedzieć w otoczeniu gości, których prawie nie znasz (śmiech). Ale to się zmieniło. Sam nie wiem czy bycie w zespole z ludźmi, których nie lubisz, ma sens. To znaczy znamy takie przypadki, ale... To idiotyczne. Przecież jednym z powodów bycia z kimś w zespole jest to, że kogoś lubisz. Praca w zespole, w którym muzycy się kłócą musi być piekłem.
Przejdźmy do "The Hawk Is Howling"...
Stuart: To chyba nasza najbardziej zróżnicowana płyta...
Dominic: Jesteśmy z niej dosyć zadowoleni. To była bardzo kreatywna sesja. Od nagrania albumu minęło już sporo czasu, a jeszcze żaden z nas nie ma tej płyty dość. To chyba dobry znak (śmiech). A z poprzednimi albumami bywało różnie.
Stuart: Tak, ja jestem bardzo zadowolony. Czasami grając nowe utwory na próbach nie jesteśmy ich pewnie. Tym razem było inaczej. A po nagraniu okazały się brzmieć jeszcze lepiej. Miło jest zauważać postęp.
Płytę mieliście gotową od dłuższego czasu, ale zwlekaliście z jej wydaniem. Nie było obaw, że "The Hawk Is Howling" zostanie spiracony i trafi wcześniej do internetu?
Dominic: Nie, nie było takich obaw. A decyzję o dacie premiery podjęła wytwórnia płytowa. Nie chcieliśmy wydawać "The Hawk Is Howling" w okresie letnim, bo ludzie wtedy rzadko kupują płyty. Wydają pieniądze na wakacje (śmiech).
Zatem chodziło tylko i wyłącznie o pieniądze (śmiech)?
Stuart i Dominic: Pieniądze dla wytwórni (śmiech)!
Zmieńmy temat. Możemy porozmawiać o piłce nożnej?
Stuart i Dominic: (bardzo głośno i entuzjastycznie) Tak!
Artur Boruc?
Stuart: Uwielbiamy Artura Boruca! Nazywamy go "Holy Goalie" ["Święty bramkarz" - przyp. AW].
Fani Rangers mają o nim trochę inne zdanie...
Dominic: Potrafię zrozumieć dlaczego (śmiech). Ale Artur to naprawdę bardzo, bardzo dobry bramkarz.
Stuart: Pamiętam ostatni mecz na Ibrox Park [stadion Rangers - przyp. AW], kiedy Celtic przegrali z Rangers. Każdy był zawiedziony i wkurzony. Ale nie Artur. On po prostu wziął flagę Celtic z napisem "Mistrzowie", bo przecież zdobyliśmy ostatnie mistrzostwo Szkocji, i po prostu przebiegł sobie przed sektorem najzagorzalszych fanów Rangers (śmiech). To było niesamowite. W momencie fani Celtic przestali się smucić i zaczęli bawić się, jakbyśmy co najmniej wygrali ten mecz 3:0. Byliśmy z niego tacy dumni!
A pamiętacie Macieja Żurawskiego?
Stuart: Pewnie. Zaczął świetnie, ale później stracił pewność siebie. Takie jest moje zdanie. Mimo, że mu nie szło, kibice byli z nim. To według mnie sympatyczny facet. Strzelił dla nas kilka ważnych i ładnych bramek. No i zdobył gola przeciwko Rangers. A jeżeli grasz dla Celtic i strzelisz bramkę w meczu derbowym, to na stałe trafiasz do historii klubu i do serc fanów. Wystarczy tylko tyle, by nas kupić (śmiech).
Tylko nie mówcie mi, że podczas Euro kibicowaliście Polakom...
Stuart: Oczywiście, że tak! Przecież w waszej bramce stał Artur Boruc!
A co powiecie o polskich emigrantach w Szkocji?
Dominic: Mieszkam w małej wiosce na północ od Glasgow. Nie ma tam nic poza kilkoma barami. Pub do którego ja chodzę zatrudnił ostatnio Polaków. To bardzo weseli i sympatyczni ludzie. I ponoć dobrzy pracownicy. Powiem ci, że jakość usług w tym pubie bardzo się podniosła.
Na koniec wróćmy do muzyki. Powiedzcie mi czy słuchacie wykonawców, którzy byliby zaskoczeniem dla fanów Mogwai?
Stuart: Coś nietypowego? Ja na przykład lubię Chic.
Dominic: Wszyscy w Mogwai lubią Funkadelic. A to chyba zespół, który nie bardzo kojarzy się z Mogwai.
Stuart: Co jeszcze? Prince.
Dominic: Tak, Prince jest wspaniały.
Stuart: To może być zaskoczenie - Nas.
Rap? Na festiwalu w Roskilde wystąpiłeś w koszulce Public Enemy, więc nie jestem zaskoczony (śmiech).
Stuart: (śmiech) Masz niezłą pamięć. A co do Nasa, to chcieliśmy zmiksować jego rap z muzyką Mogwai. Brzmiało to dosyć interesująco.
Dominic: Może powinniśmy nagrać następny album z raperami (śmiech)?