Reklama

Niekończąca się przygoda

- Po jednym z naszych gigów wyrzucono organizatora domu kultury, a na (inny) przyjechała karetka - o koncertowych przygodach mieleckiej grupy Stillborn w rozmowie z INTERIA.PL opowiada wokalista Killer.

- Nie powiem, alkohol to jeden z piękniejszych narkotyków jak dla mnie, że zacytuję serialową postać: "Za każdym razem jest niby tak samo, a jednak w szczegółach troszkę inaczej". Alkohol niestety towarzyszy nam od początku istnienia Stillborn i jest to czasami problem - mówi Tomasz Zięba alias Killer.

- Po jednym z naszych gigów wyrzucono organizatora ze staszowskiego domu kultury (Hail Piotr!), a na jednym z ostatnich przyjechała karetka, ale z tym już koniec, pijemy tylko po i w czasie koncertów, już nigdy przed! Było kilka przej******* i kilka zabawnych akcji, ale jak zwykle nie lubię ich opisywać, wolę je przeżywać - przyznaje grający na gitarze wokalista Stillborn.

Reklama

- Nie czuję dumy z ilości wypitego alkoholu i nie przeżywam tego potem przez pół roku (w stylu) "ale daliśmy czadu". Po prostu ze względu na nasze uwarunkowania psychiczne lubimy się dobrze zrobić. Piękne jest uczucie, gdy już jesteś nawalony jak bela i wiesz, że kolejna butla już nie zmieni twojego stanu, ale jak cham dalej wlewasz w siebie, bo lubisz niekończącą się przygodę - podsumowuje w wywiadzie dla naszego serwisu Killer.

Przypomnijmy, że "Manifiesto de Blasfemia", drugi album deathmetalowców z Mielca ukazał się 22 września nakładem Pagan Records.

Następca debiutanckiej płyty "Satanas el Grande" (2004) powstał w bocheńskim studiu "Kwart" oraz "Screw Factory Studio" w Dębicy.

"Manifiesto de Blasfemia" nagrano już w nowym składzie, z Atamanem Tolovym na basie i Augustem za perkusją. Obaj muzycy dołączyli do grupy w 2006 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wokalista | przygody | przygoda | Stillborn
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama