Łzy Lady GaGi w Trójmieście
Niespodzianka polskich fanów kompletnie rozbroiła Lady GaGę. Amerykanka podczas koncertu w Polsce przez dwie minuty płakała ze wzruszenia i nie potrafiła wydusić z siebie choćby zdania.
24-letnia Lady GaGa, najpopularniejsza obecnie wokalistka na świecie, wystąpiła w piątkowy wieczór, 26 listopada, w nowoczesnej, 13-tysięcznej hali Ergo Arena, znajdującej się na granicy Gdańska i Sopotu. Ekscentryczna artystka na scenę wyszła o godzinie 20.40 i występowała przez ponad 120 minut!
Wszystko za sprawą polskich fanów. GaGa otwarcie przyznała w drugiej części koncertu, że chciała w Polsce zaprezentować skrócony wariant Monster Ball Tour. Jednak wystarczyło kilkaset uniesionych w górę karteczek, by zapłakana Amerykanka zmieniła swoje "nikczemne" plany.
Tuż przed wykonaniem utworu "Telephone", gdy wokalistka zbliżyła się do publiczności, jej fani jak na komendę wznieśli do góry motto piosenkarki i zarazem tytuł jej płyty, która ukaże się w 2011 roku - "Born This Way" ("taka już się urodziłam").
GaGa osłupiała. Z początku wydawało się, że to wystudiowane, teatralne zdumienie, ale za chwilę na telebimach ujrzeliśmy, jak piosenkarka... zanosi się szlochem. "Jesteście naj... Nie wiem, co mam powiedzieć" - wydusiła z siebie po kilku dłuższych chwilach wzruszenia. Gdy już doszła do siebie, wykrzyczała w swoim stylu: "A teraz urwę wam głowy kawałkiem, który zrobiłam z Beyonce!" - chodziło oczywiście o wspomniany "Telephone".
W piątkowy wieczór GaGa wielokrotnie nawiązywała do tej sytuacji. Nowa królowa popu w rewanżu za polską gościnność wykonała premierowy utwór - "You And I". Zdradziła też, że album "Born This Way" może być "dłuższy niż się spodziewacie" - GaGa rozważa zamieszczenie na płycie ponad 20 piosenek.
Lady GaGa - Sopot/Gdańsk, 26 listopada 2010 r.
Ekscentryczna Amerykanka dała w Polsce ponad dwugodzinny show!
Przy "You And I" dała zresztą nie lada popis - jedną nogą stanęła na fortepianie, drugą zaczęła akompaniować gitarzyście, i w ten sposób obiema nogami wykonała całkiem psychodeliczną solówkę. To nie koniec. Za chwilę z powrotem usiadła przy fortepianie i zaimprowizowała dalszy ciąg utworu. Zaskoczyła tym nawet swoich muzyków, którzy nie bardzo wiedzieli, co ze sobą począć. Gdy GaGa krzyknęła na basistę, zaczęło się kilkuminutowe, jazzowe jam session, do którego po kolei włączali się również pozostali instrumentaliści.
Stefani Germanotta dobitnie pokazała, w czym jest o wiele lepsza od Madonny - świetnie śpiewa na żywo, nawet przy intensywnym ruchu. "Chcecie wiedzieć, ile piosenek wykonałam dziś z playbacku?" - pytała prowokacyjnie. - "Ani jednej nuty! Płacicie za bilety na mój koncert i dlatego nigdy bym sobie na to nie pozwoliła!"
Lady GaGa w Ergo Arena od akcji z karteczkami w połowie koncertu wymieniła słowo "Poland" chyba kilkadziesiąt razy, a przy okazji otulała się polską flagą wręczoną jej przez fanów. Gdy w trzeciej godzinie koncertu wykonywała finałowy numer "Bad Romance", wyglądała na wyczerpaną. Nie zmęczoną. Wyczerpaną. Jak po maratonie.
Lady GaGa po koncercie w Polsce
Lady GaGa opuszcza halę Ergo Arena na granicy Gdańska i Sopotu po pierwszym koncercie w Polsce (26 listopada 2010 r.).
Hasło "Born This Way" stało się motywem przewodnim tego show. GaGa w swoich długich i głośnych przemowach - niekiedy dość pompatycznych, ale chyba szczerych - apelowała do swoich sympatyków, by wyzwolili się z kompleksów, by nie wstydzili się być takimi dziwakami jak ona sama, by manifestowali swoją odmienność. Piosenkarka na potrzeby "Monster Ball Tour" przyjęła rolę przywódcy buntu przeciwko nietolerancji i na rzecz wolności totalnej.
Nawet jeśli odezwy Lady GaGi wydadzą się niektórym pretensjonalne, to nie sposób jej odmówić fenomenalnej więzi, jaką zbudowała ze swoimi fanami. To rzecz dziś rzadko spotykana, żeby sympatycy tak mocno identyfikowali się ze swoją gwiazdą, a gwiazda z nimi (co było widać po emocjonalnej reakcji piosenkarki). Ta obustronna identyfikacja to dziś największy kapitał Lady GaGi.
Michał Michalak, Gdańsk (i Sopot)
Występ Lady GaGi w Ergo Arena poprzedził mini koncert glamrockowego zespołu Semi Precious Weapons, zaprzyjaźnionego z GaGą. - Chcemy być największą, rockandrollową formacją świata - powiedział portalowi INTERIA.PL wokalista grupy, Justin Tranter. Wkrótce będziecie mogli na naszych stronach przeczytać zapis tej rozmowy i znaleźć więcej informacji na temat Semi Precious Weapons. Dodajmy tylko, że biseksualny Tranter, mocno kojarzony z nurtem queer, wystąpił w butach na wysokim obcasie, widzów nazwał "polish sluts" (nie obraźliwie, raczej pieszczotliwie), a najwierniejszym fanom obiecał, że będzie im świadczył "usługi seksualne". Nudno w każdym razie nie było.