"Złote lata muzyki minęły. Chcemy je przywrócić"

Chorzowski zespół PIN założony w 2003 roku przez Andrzeja Lamperta ma już dość muzyki tworzonej na komputerach, przez superproducentów. Wokalista grupy przyznaje, że jego idolem, jeśli chodzi o muzyczną ekspresję, był i jest Freddie Mercury. O ambicjach PIN w związku z wydaniem albumu "Muzykoplastyka" z Andrzejem Lampertem, Aleksandrem Woźniakiem i Sebastianem Kowolem rozmawiała Emilia Chmielińska.

Zespół PIN. Sebastian Kowol, Andrzej Lampert, Aleksander Woźniak
Zespół PIN. Sebastian Kowol, Andrzej Lampert, Aleksander WoźniakOficjalna strona zespołu

Czy to jest inny PIN niż ten sprzed trzech lat?

Aleksander Woźniak: Tak. Dzięki temu, że pracowaliśmy nad tą płytą razem, te piosenki są nasze, są spójne. Szczególnie pod względem produkcyjnym.

Andrzej Lampert: Na okładce poprzedniej płyty nasze zdjęcie znajdowało się z tyłu. Teraz już jesteśmy "na froncie".

Aleksander Woźniak: Idziemy do przodu po prostu (śmiech). "Muzykoplastyka" to płyta o życiu, miłości, niekochaniu.

Andrzej Lampert: Tytuły piosenek mogłyby sugerować, że jest to album nudny i smętny - "Moja wolność bez ciebie" albo "Brakuje nam miłości" albo "Dziewczyna nie dla mnie" (śmiech). Ale tak naprawdę, te tytuły są przekorne. Zawiera wiele pozytywnych emocji i podejmuje ważne tematy. Nawołuje do przeciwstawienia się pewnym, panującym obecnie trendom.

Jakim?

Andrzej Lampert: Na przykład niechęć zaangażowania się w takie kwestie jak miłość, rodzina. Łatwość życia. Jest duża niechęć choćby do zawierania związków małżeńskich.

Aleksander Woźniak: Oczywiście nie chcemy niczego piętnować. Chcemy pokazać, że jest taka droga.

Że miłość jest fajna...

Aleksander Woźniak: Fajna i wymagająca. Ale takie też jest życie.

Singel "Niekochanie" przez wiele miesięcy śmigał po listach przebojów. Jeśli chodzi o drugi singel, to nie możecie się zdecydować...

Andrzej Lampert: Zrobiliśmy sondę na naszej stronie internetowej i tam łeb w łeb walczą "Pójdę pod wiatr jak najdalej" oraz "Wino i śpiew". To są faworyci. Jeśli będzie duże zainteresowanie naszą muzyką, to z pewnością ukażą się oba.

Jak to było z tworzeniem - jest 11 utworów... po trzy, cztery na głowę?

Andrzej Lampert: Nie przeliczamy tego. Ta płyta przeszła wiele etapów. Początkowo była bardzo melancholijna, ale nie ukazała się w swojej pierwotnej odsłonie. Była nasączona takimi emocjami jak smutek, czy właśnie melancholia. Duży wpływ na tworzenie tej płyty i jej ostateczny wydźwięk miał Alek, który kiedyś, jak mieszkałem w Krakowie, zadzwonił do mnie i powiedział: "Endi, słuchaj, muszę do ciebie przyjechać, mam trzy nowe utwory". I wtedy puścił mi "Wino i śpiew" oraz "Niekochanie".

Aleksander Woźniak: I jeszcze "Chwila przyjemności".

Andrzej Lampert: Bardzo mi się to spodobało i czułem, że te piosenki bardzo ożywi płytę. Ona nagle stała się różnorodna. Polecamy słuchanie tej płyty od początku do końca. Wszystkie utwory są połączone, to jest jedna wielka całość.


A coś zostało w szufladzie, z tego co stworzyliście?

Aleksander Woźniak: Trochę tego zostało. Nawet dużo. Wiele z piosenek było w innym stylu, nie pasowały na płytę.

Czy płyta odzwierciedla wasz obecny stan ducha? Czy jesteście szczęśliwie zakochani?

Aleksander Woźniak: Ja jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem od wielu, wielu lat. Jestem niepoprawnym optymistą. Zarzucają mi to często koledzy.

Andrzej Lampert: Alek jest wiecznie szczęśliwy (śmiech).

Aleksander Woźniak: Wietrznie szczęśliwy (śmiech).

Rozumiem, że kolegom się to udziela?

Aleksander Woźniak: Nie mają wyjścia (śmiech).

Sebastian Kowol: Ale na płycie są też inne emocje, te sprzed dwóch lat, kiedy nie było tak wesoło.

Do kogo chcielibyście trafić z tą płytą?

Andrzej Lampert: Do wszystkich potrzebujących. Nie jesteśmy sektą. Nie mówimy, jak żyć. To jest próba spojrzenia na pewne problemy. Może to kogoś w jakiś sposób natchnie. Nie mówię, żeby od razu kupować płyty. Możecie posłuchać u kolegi czy koleżanki. Tylko, broń Boże, nie kopiujcie (śmiech). Chcemy trafić do ludzi wrażliwych.

Aleksander Woźniak: Złote lata muzyki minęły. My chcemy je przywrócić (śmiech).

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas