Reklama

Judas Priest i Megadeth w Katowicach: Skóra i ćwieki na wieki (relacja i zdjęcia)

"Bogowie metalu" z Judas Priest mimo kłopotów kadrowych dostali nowego ognia z albumem "Firepower", który promowali w środę (13 czerwca) w wypełnionym katowickim Spodku. U boku Brytyjczyków pojawili się kolejni weterani ciężkiego grania - Megadeth.

"Bogowie metalu" z Judas Priest mimo kłopotów kadrowych dostali nowego ognia z albumem "Firepower", który promowali w środę (13 czerwca) w wypełnionym katowickim Spodku. U boku Brytyjczyków pojawili się kolejni weterani ciężkiego grania - Megadeth.
Rob Halford (Judas Priest) na scenie Spodka w Katowicach /fot. Bartosz Nowicki

W marcu pojawił się już osiemnasty w dorobku Judas Priest studyjny album "Firepower" i można o nim powiedzieć, że zasługuje na to, by postawić go obok klasycznych pozycji ekipy z Birmingham. Melodyjne solówki, kąśliwe riffy, mocarna podbudowa basowo-perkusyjna (Ian HillScott Travis) i charakterystyczny ryk Roba Halforda - wszystko na swoim miejscu.

Współtwórcą materiału jest 38-letni gitarzysta Richie Faulkner, który w 2011 r. w zespole zastąpił K.K. Downinga. Do drugiej zmiany doszło w marcu tego roku - ze względów zdrowotnych (choroba Parkinsona) ustąpił Glenn Tipton, drugi z gitarowego duetu odpowiedzialnego za charakterystyczne brzmienie Judas Priest. Polska publiczność nie zapomniała o chorującym muzyku - w pierwszym rzędzie dostrzegliśmy biało-czerwoną flagę z napisem "No Surrender Glenn" ("nie poddawaj się, Glenn").

Reklama

Tiptona w koncertowym składzie zastąpił bardziej znany jako producent Andy Sneap (również Sabbat i Hell), który z Judasami pracował przy produkcji "Firepower", a w swoim bogatym CV ma także nagrania z m.in. Exodus, Napalm Death, Machine Head, Testament, Kreator, Arch Enemy, Soulfly, Megadeth, Accept, Saxon i Fear Factory. Generalnie fachowiec, który na metalu zjadł zęby.

Faulkner w roli kompozytora zadebiutował już na poprzednim albumie "Redemeer of Souls", ale słychać, że wyraźnie rozwinął skrzydła na "Firepower". A że wizualnie gitarzysta wygląda jak młodsza o jakieś dwie-trzy dekady kopia K.K. Downinga, dla fanów ze słabszym wzrokiem w zasadzie nie ma różnicy.

"Priest is back! Are you ready?" - krzyknął Halford na początku, dając sygnał do ognistej nawałnicy. Temperatura wyraźnie się podniosła, choć początkowo były obawy, że akustycy wciąż są nieobecni (o problemach z dźwiękiem na koncercie Megadeth przeczytacie niżej). Na szczęście sytuacja się poprawiła, ale na płycie generalnie były problemy z selektywnością brzmienia.

Trwająca trasa promuje wspomniany "Firepower", a utwory z tego wydawnictwa (tytułowy "Firepower", owacyjnie przyjęty "Lightning Strike" i zagrany na bis "Rising from Ruins") prawdopodobnie na dłużej zagoszczą w setliście. Odniosłem wrażenie, że publiczność reagowała na nie nawet bardziej żywiołowo, niż na któreś z klasyków sprzed lat.

Bo Judasi ponownie zaprosili też na powrót do przeszłości, sięgając po utwory z w sumie 10 płyt. Najmocniej reprezentowany był oczywiście ostry jak żyletka z okładki klasyk "British Steel" (1980), z którego usłyszeliśmy numery "Grinder" i trzy bisy: "Metal Gods", "Breaking the Law" (tym razem Halford pozwolił publiczności zaśpiewać refreny o "łamaniu prawa" przez bohatera tekstu) i kończący ponad 2-godzinną zabawę "Living After Midnight".

"Dobrze być znów w Katowicach, dobrze być znów w Polsce" - komplementowali muzycy.

Metalowa maszyna działa jak dobrze naoliwiony silnik Harleya-Davidsona, na którym Halford tradycyjnie pojawił się podczas "Hell Bent For Leather". "Judas will be back" - głosił napis na telebimie, gdy umilkły już instrumenty, a muzycy żegnali się z fanami.

Gościem specjalnym podczas trasy Judas Priest są Amerykanie z Megadeth. Grupa - obok Metalliki, Slayera i Anthrax - zaliczana jest do tzw. Wielkiej Czwórki thrash metalu.

Ekipa dowodzona przez Dave'a Mustaine'a (wokal, gitara) może się pochwalić nieco krótszym stażem niż Judas Priest, ale w tym roku świętuje już 35-lecie. Nie sposób jednak zbyt wiele powiedzieć o aktualnej formie kwartetu, bo na płycie Spodka słychać było głównie hałas. Fatalnie nagłośniony wokal i gitary, brak selektywności i wrażenie dźwiękowego chaosu sprawiło, że nawet najwierniejsi fani mieli spore problemy z rozpoznaniem aktualnie wykonywanych utworów.

Gorąco przyjęto nagrodzony Grammy tytułowy utwór z ostatniej płyty "Dystopia" (2016), motoryczny "Symphony of Destruction" (symbol komercyjnego sukcesu z wydanej w 1992 r. płyty "Countdown to Extinction") czy nagrania z albumu "Rust in Peace": "Holy Wars... The Punishment Due", "Tornado of Souls", "Hangar 18" i "Take No Prisoners".

"Po trasie w USA robimy następną płytę" - zapowiedział tradycyjnie mało rozmowny Mustaine, budząc aplauz publiczności. Oby na kolejny koncert w Polsce przyjechali z akustykiem...

Oto setlista koncertu Judas Priest:

1. "Firepower"
2. "Grinder"
3. "Sinner"
4. "The Ripper"
5. "Lightining Strike"
6. "Bloodstore"
7. "Saints in Hell"
8. "Turbo Lover"
9. "Tyrant"
10. "Night Comes Down"
11. "Freewheel Burning"
12. "You've Got Another Thing Comin'"
13. "Hell Bent for Leather"
14. "Painkiller"
bis:
15. "Rising from Ruins"
16. "Metal Gods"
17. "Breaking the Law"
18. "Living After Midnight".

Setlista koncertu Megadeth:

1. "Hangar 18"
2. "The Threat is Real"
3. "Rattlehead"
4. "Take No Prisoners"
5. "The Conjuring"
6. "Tornado of Souls"
7. "Dystopia"
8. "Symphony of Destruction"
9. "Mechanix"
10. "Peace Sells"
bis:
11. "Holy Wars... The Punishment Due".

Michał Boroń, Katowice

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Judas Priest | Megadeth
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy