OFF Festival: Mogwai i inni
Mogwai, Derhoof, Lech Janerka, Oneohtrix Point Never, Factory Floor i L.Stadt - oto kolejni wykonawcy, którzy zaprezentują się na OFF Festival Katowice.
Mogwai - nie bez powodu od lat uważa się Szkotów za pionierów postrockowego zamętu i jeden z najwybitniejszych zespołów tej sceny. Uwielbiają kontrasty, zastawienie liryzmu z brutalnością, nie lubią za to, kiedy słowa piosenek odwracają uwagę słuchaczy od dźwięków, więc ich nie piszą. Wyżywają się za to w tytułach, czego dowodem najnowszy album (i zarazem debiut w barwach Sub Pop) "Hardcore Will Never Die, But You Will". Szkoci występowali na OFF Festival 2008 (wówczas w Mysłowicach).
Deerhoof - do czerpania inspiracji z ich twórczości przyznają się m.in. Sleigh Bells, The Flaming Lips czy Sufjan Stevens, a cała reszta choć się nie przyznaje, też czerpie. Tym trudniej w to uwierzyć, że wydany właśnie album "Deerhoof vs. Evil" jest tak naładowany energią i dopakowany pomysłami, że starczyłoby na dziesięć debiutów roku. Niewiele jest zespołów, które z równym powodzeniem łączą odwagę eksperymentatorów czy wręcz awangardzistów z zamiłowaniem - i co ważne zdolnością - do pisania zgrabnych, wpadających w ucho piosenek. To wszystko znajdziecie na płytach. Ale dać się oczarować ekspresyjnej Satomi Matsuzaki i zobaczyć na żywo jak Greg Saunier gra na bębnach - bezcenne.
Oneohtrix Point Never - Daniel Lopatin, pochodzący z Nowego Jorku artysta, nie nadaje się na gwiazdę rocka. Miast brylować na salonach, woli pisać, tworzyć muzykę i ścierać kurz ze swojej kolekcji zabytkowych syntezatorów. Albo zderzać pozornie nieprzystające do siebie muzyczne światy - na przykład nowojorski noise rock z europejską oldschoolową elektroniką - i obserwować, jakie to przyniesie rezultaty. Możecie się przekonać choćby sięgając po album "Returnal" i sprawdzając jak dźwiękowe mgławice Lopatina sprawdzają się w koncertowym żywiole.
Factory Floor - angielskie trio, które nijak nie jest podobne do większości młodych grup z ze swojego kraju. Factory Floor nie śpiewają falsetem na głosy, nie odwołują się do muzyki folkowej, ani różowego brzmienia popu lat 80. Są głośni, raczej odstręczają niż kuszą, raczej przeszkadzają niż koją zmysły. Zafascynowani gitarowym jazgotem Sonic Youth, eksperymentami Throbbing Gristle i konkretem oldskulowego techno, zgięli już kolana i karki publiczności niejednego z londyńskich klubów. Nic dziwnego, że Stephen Morris, były bębniarz Joy Division zgłosił się do produkcji ich nagrań. "Jeśli chcecie oczywistego szyldu, nazwijcie to post-industrialem, ale to coś więcej, to jest postapokaliptyczne, to disco z piekielnej otchłani" - twierdzi recenzent "NME".
Lech Janerka - wydaje nam się, że przedstawianie Lecha Janerki jest cokolwiek niestosowne . Jeśli nie znacie na pamięć debiutanckiego albumu Klausa Mitffocha, jeśli nie wiecie jaka jest powinność kurdupelka i gdzie Lech (nie tylko on - zgadujemy, że większość z nas) ma konstytucje, to co w ogóle robicie na tym festiwalu?!
Po wydaniu w 2005 roku świetnie przyjętego albumu "Plagiaty" Janerka zwolnił nieco tempo. Rzadziej koncertował, również z powodów zdrowotnych, i nie nagrywał.
L.Stadt - o łódzkiej formacji w ostatnim czasie było nieco ciszej, bo muzycy podróżowali w poszukiwaniu inspiracji i współpracowników po świecie. Do produkcji nowego albumu "EL.P" udało im się namówić Mikaela Counta (w CV ma m.in. DJ Shadowa i Radiohead).
Więcej: teledyski, posłuchaj płyty, Muzzo.pl
Czytaj także: