Od krowiego punka do matematycznego rocka

Muzycy ich nie trawią, dziennikarze lubują się w ich kreowaniu, a zagorzali fani utożsamiają się z nimi. Mowa o stylach muzycznych, których bujny rozkwit doprowadził do powstania przedziwnych i kuriozalnych nazw gatunków.

Unblackmetalowcy niszczą pentagramy i growlingiem sławią Jezusa
Unblackmetalowcy niszczą pentagramy i growlingiem sławią Jezusa 

Poniżej prezentujemy dziesięć najdziwniejszych stylów muzycznych. Ich rozstrzał jest spory, a nazwy wywołują uśmiech na twarzy: czasami radości, czasami zażenowania. Sprawdźcie zresztą sami.

Co krowa ma wspólnego z muzyka punkową? Nic, poza tym że występuje w nazwie stylu cowpunk ("krowi punk"). Styl charakteryzuje się połączeniem muzyki punkowej z country i amerykańskim folkiem.

Dodatkowo, piosenki zawierały teksty nawiązujące do kultury country, która odzwierciedlona była również w image'u "krowich punkowców".

Po raz pierwszy o tym gatunku wspomniał "New York Times" w 1984 roku w artykule opisującym m.in. rozstrzał punkowej rewolucji na początku lat 80.

Zobacz Meat Puppets w cowpunkowym "New Gods":

Podążając śladem miksowania ekstremalnie różnych gatunków nie można nie wspomnieć o odgałęzieniu muzyki celtyckiej w postaci celtic reggae. Najbardziej znaną przedstawicielką tego intrygującego stylu jest... Sinead O'Connor, która nagrała album z celtycko-jamajskimi brzmieniami("Throw Down Your Arms" z 2005 roku).

Poza tym worek z napisem "celtycki" mieści właściwie wszystkie gatunki muzyczne: od rocka, przez punk, metal, hip hop, new age, aż po jazz.

Zobacz PaddyRasta w celtycko-jamajskim "Listen To Your Heart":

Z zielono-zielono-żółto-czerwonych klimatów przechodzimy płynnie w czerń. A dokładnie w jej brak, bo "odczerniony metal" (unblack metal) to kolejny z gatunków, który trafia na naszą listę. Krótko mówiąc to klasyczny black metal, ale z chrześcijańskim przesłaniem. Nazwa gatunki to oczywiście - stosując hiphopową terminologię - diss na niezmierzone zastępy blackmetalowych muzyków opiewających szatana.

W sumie nie zazdrościmy muzykom unblackmetalowym. Z jednej strony pewnie szydzą z nich opętani diabłem koledzy, z drugiej trudno im będzie załapać się na listę przebojów Telewizji Trwam.

Posłuchaj unblackmetalowego Antestora w utworze o wszystko mówiącym tytule "Jesus Saves":

Z krainy mrocznego metalu przenosimy się do nie mniej przerażającej dziedziny... hip hopu, a dokładnie stylu o zastanawiającej nazwie horrorcore. To podgatunek rapu, którego reprezentanci zamiast nawijać o drogich samochodach, seksownych dziewczynach czy intensywnych uczuciach względem policji, rapują o horrorach.

Styl w jednym zdaniu celnie sklasyfikował raper o ksywce Mars: "Bierzesz Stephena Kinga albo Wesa Cravena i wrzucasz ich na hiphopowy bit".

Horrorcore'owi Insane Clown Posse w "Hokus Pokus":

Pozostajemy w klimacie horroru... Całkiem świeżym gatunkiem w tym zestawieniu jest witch house (czyli w wolnym tłumaczeniu "house wiedźmy"). Genezą nazwy gatunku czerpiącego z hip hopu, industrialu, shoegaze (o tym stylu poniżej) czy muzyki gotyckiej, był dowcip. Internet jednak szybko podchwycił to określenie, a witch house był jednym dominujących gatunków w muzyce elektronicznej w 2010 roku. Pojęcie zaczęły żyć własnym życiem. Poważnym życiem.

Znakiem rozpoznawczym artystów szufladkujących się w tym stylu, było wykorzystywanie graficznych znaków krzyża, koła i trójkąta w nazewnictwie oraz tytułach utworów i płyt. Sam gatunek równie szybko, jak stał się sensacją, wyczerpał swój potencjał. "Wydaje mi się, że witch house umarł. Mam nadzieję, że moja następna płyta nie będzie tak określana" - stwierdził czołowy przedstawiciel gatunku ukrywający się pod pseudonimem oOoOO.

Zobacz witchhouse'owy klip "Asia" formacji Salem:

Wspominaliśmy wyżej o shoegaze... Cóż to za styl, który oznacza nic innego, jak "wpatrywanie się w buty"? Nazwę gatunku stworzył dziennikarz "New Musical Express", który w ten sposób scharakteryzował statyczne zachowanie gitarzystów na scenie, którzy zagłębieni w grze na instrumentach, dostojnie wpatrywali się w podłogę. W ten sposób artyści chcieli podkreślić kontemplacyjny klimat muzyki, charakteryzującej się rozmytym i pływającym brzmieniem gitar.

Szczyt popularności shoegaze osiągnął w Wielkiej Brytanii na przełomie lat 80. i 90. Ostatnio zauważamy renesans gatunku (nu-gaze).

Wpatrz się we wpatrujących się w buty muzyków Slowdive:

Biomusic to bynajmniej nie nazwa nowego leku na dolegliwości żołądkowe, a nazwa eksperymentalnego stylu muzycznego. Biomuzyczne kompozycje zbudowane są z dźwięków wykreowanych przez naturę (tą żywą lub martwą), a także dźwięków wytworzonych przez organizm człowieka (poza śpiewem i wokalizami).

Klasycznymi przykładami biomusic są między innymi utwory wykonywane przez śpiewającego ptaka, pieśni wielorybów czy też dźwięki wydobywane przez grę na elektroencefalofon. To instrument, który podłączony do naszego mózgu, emituje przetworzone w dźwięki fale mózgowe.

Posłuchaj wielorybów we fragmencie utworu "And God Created Great Whales" Alana Hovhanessa:

Math rock, czyli rock matematyczny, niestety nie pomaga w rozwiązywaniu równań różniczkowych. Potrafi natomiast być rytmicznie skomplikowany, jak najwymyślniejsze zadanie matematyczne na maturze.

Poza tym reprezentanci math rocka lubują się w kombinatoryce dynamiki utworów, zmiennych funkcjach dysonansów riffów, wreszcie geometrycznymi konstrukcjami kompozycji.

Rozwiąż równanie z mathrockowymi Battles:

Melodyjki z gier zręcznościowych kiedyś musiała trafić pod strzechy fanów muzyki. Dorzućmy brzmienie gitar, wyobraźmy sobie Super Mario miotającego się z "wiosłem" po scenie i w ten sposób powstaje nam styl o złowieszczej nazwie nintendocore. Nazwę jako żart wymyślili członkowie formacji Horse The Band, ale slogan przyjął się i dał początek niszowemu nurtowi.

Ciekawym przedstawicielem stylu jest formacja The Advantage, która wykonuje gitarowe wersje utworów z gier zręcznościowych.

Temat z "Super Mario Bros" na gitary:

Na koniec wspomnimy o czymś tak mało wyszukanym, jak australian pub rock, czyli australijski knajpiany rock. Jak łatwo się domyślić, gatunek powstał w pubach w czasach, gdy w latach 60. i 70. zliberalizowano australijskie prawo dotyczące spożycia alkoholu (m.in. obniżono granicę wieku i rozszerzono godziny otwarcia pubów). Właściciel lokali zauważyli również, że spożywająca alkohol pełnoletnia młodzież chętnie bawi się do muzyki granej na żywo (też odkrycie...).

"Fenomen" tak bardzo zakorzenił się na australijskiej ziemi, że większość pubów regularnie organizowała koncerty. Na jednym z nich zadebiutowała znana gdzieniegdzie formacja AC/DC.

Zaczynali jako australijscy pubrockowcy:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas