Reklama

Mówili, że to koniec Myslovitz

Zespół Myslovitz powraca z nowym albumem "Nieważne jak wysoko jesteśmy..." po rocznej przerwie w działalności. Przerwie, która pozwoliła muzykom odpocząć od zespołu, wystudzić zaognione konflikty, nabrać perspektywy i - jak sami przyznali - doceniać to, co stworzyli razem.

Wydana w 2010 roku książka Leszka Gnoińskiego "Życie to surfing" dosyć głęboko weszła w wewnętrzną sferę Myslovitz i ujawniła konflikty istniejące w zespole, który po lekturze biografii wydawał się być podzielony i skłócony.

- Tak jak w życiu, tak i w tym, co robimy, staramy się być autentyczni i prawdziwi, nie pisać o dupie Maryni, tak samo w książce nie chcieliśmy mówić o dupie Maryni. Opisaliśmy sytuację w zespole w miarę rzetelnie i w miarę prawdziwie - komentuje w rozmowie z INTERIA.PL gitarzysta Przemek Myszor jednocześnie zaznaczając, że najgorsze już za Myslovitz.

Reklama

- To nie tak, że jesteśmy podzieleni, a teraz się uśmiechamy, bo jest promocja nowej płyty i trzeba poudawać. Nawet w najgorszych momentach kryzysu, kiedy byliśmy dość mocno zatomizowani w tym zespole, zawsze wchodząc na scenę coś się działo i wszystko nam razem wychodziło. Zawsze. I to jest dość duża wartość - zaznacza.

- Wtedy, kiedy ta książka była pisana - nie pamiętam, czy to było przed roczną przerwą, czy po rocznej przerwie - w zespole było więcej zgrzytów. Teraz, po tej przerwie, to wszystko się uciszyło. Nie twierdzę, że jest cudownie i pięknie, ale wtedy, kiedy ta książka była pisana, było dużo gorzej - dodaje basista Jacek Kuderski.

Czy zatem przerwa w działalności, na którą nie było jednomyślnej zgody w Myslovitz, przyniosła pozytywne skutki?

- Gdyby nie było przerwy, to tak naprawdę nic by się nie stało. Albo gdyby była w innym terminie i została uzgodniona przez wszystkich członków zespołu, to inaczej byśmy to odebrali. To wszystko jest już za nami, więc nie ma sensu do tego wracać. Jak czas pokazał, ta przerwa korzystnie wpłynęła na nas. Zaczęliśmy bardziej doceniać to, co mamy - stwierdził Jacek przyznając jednak, że nie ominęły go obawy o przyszłość zespołu.

- Jeżeli masz roczną przerwę w działalności, to tak naprawdę nie wiesz, co się wydarzy. Pomimo tego, że umowa między nami była taka, że przerwa jest roczna i po roku wracamy, to słyszałem od znajomych słowa, że już się nie zejdziemy. Słowa, które później na ciebie zaczynają działać. Choć ty wiesz, że będzie inaczej, to jednak jest to tak silne, że zaczynasz w to wierzyć i wątpić w ogóle, czy ten zespół się zejdzie. Ale tak jak powiedziałem, jest to za nami - podkreślił.

- Przerwa nas spoiła. Zaczęliśmy grać więcej koncertów niż wcześniej, bo ludzie chcieli przychodzić na Myslovitz. W dużych miastach graliśmy nawet po dwie sztuki, dzień po dniu. To pokazało, że jest zapotrzebowanie na nasz zespół. To są te pozytywne strony zawieszenia działalności - dodał basista.

- Ja nie wiem, czy to wszystko jest akurat wynikiem tej przerwy, natomiast taką właśnie mamy w tej chwili świadomość zespołową. Wszyscy się starają. Może to jest kwestia nowej płyty? Nie do końca jest sens, żeby rozgrzebywać tę przerwę. Przyniosła ona różne efekty, ale nie ma co za głęboko sięgać, bo to faktycznie jest za nami - to już słowa Przemka Myszora.

Wojtek 'Lala' Kuderski na koniec rozładował ciężką atmosferę, jaką wywołał temat konfliktów w zespole i kwestia dyskusyjnego zawieszenia działalności przez Myslovitz.

- Po przerwie wyglądamy dużo lepiej. Odmłodnieliśmy, golimy brody, mamy branie... - stwierdził ze śmiechem.

Przeczytaj cały wywiad z Myslovitz!

Zobacz klip Myslovitz do utworu "Ukryte":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Myslovitz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy