Artur Rojek: "Italo disco to żaden obciach"
Wokalista Artur Rojek opowiedział portalowi INTERIA.PL o ulubionych płytach.
W związku z premierą solowej płyty byłego wokalisty grupy Myslovitz zatytułowanej "Składam się z ciągłych powtórzeń" przepytaliśmy Artura Rojka w temacie jego ulubionych (i nie tylko) płyt. Oto efekt naszej krótkiej sondy.
Album, który spowodował, że Artur Rojek postanowił zostać muzykiem.
Artur Rojek: Na pewno stało się to pod wpływem zespołu pochodzącego z Mysłowic, który nazywa się General Stilwell, a potem wszystko to, co widziałem w MTV w programie "120 Minutes". Jeżeli miałbym wskazać albumy, to byłyby to: Ride "Nowhere", House of Love "House of Love", Slowdive "Just For A Day" i The High "Somewhere Soon".
Album innego wykonawcy, który Artur Rojek chciałby nagrać.
- Jeff Buckley "Grace".
Album z najlepszą okładką.
- Lubię okładkę Yo La Tengo "And Then Nothing Turned Itself Inside-Out".
"Guilty pleasure" Artur Rojka? Czy jest jakiś album, którego słucha w domu i nie chwali się tym kolegom, obawiając się "szydery"?
- Miałem kolegów, którzy oburzali się kiedy puszczałem im Sally Shapiro. To współczesne italo disco. Dla mnie żaden obciach.
Album, który sprawił Arturowi Rojkowi największy zawód.
- Przypominam sobie jedną taką sytuację. Martin Craft po naprawdę świetnej EP-ce "I Can See It All Tonight" nagrał bardzo słabą płytę "Silver And Fire". Ta EP-ka to naprawdę było coś. Po płycie zupełnie zniknął...
Ulubiony album Artura Rojka z udziałem Artura Rojka.
- Z perspektywy czasu "Uwaga! Jedzie tramwaj" grupy Lenny Valentino.