NEXT Fest
Reklama

Jaki jest najlepszy showcase w Polsce i dlaczego NEXT Fest? "Make spring the greatest"

Tak naprawdę tytuł miał być follow upem do jednego gdańskiego festiwalu i brzmieć "Znowu nie poszłam na Kury i nadal nie żałuję", ale po pierwsze, poszłam, a po drugie, po ostatnim takim dostałam groźby i teraz się boję szalikowców tych od "P.O.L.O.V.I.R.U.S-a". Dlatego też stwierdziłam, że po prostu wytłumaczę, dlaczego NEXT Fest jest najlepszym wyborem na rozpoczęcie sezonu.

Tak naprawdę tytuł miał być follow upem do jednego gdańskiego festiwalu i brzmieć "Znowu nie poszłam na Kury i nadal nie żałuję", ale po pierwsze, poszłam, a po drugie, po ostatnim takim dostałam groźby i teraz się boję szalikowców tych od "P.O.L.O.V.I.R.U.S-a". Dlatego też stwierdziłam, że po prostu wytłumaczę, dlaczego NEXT Fest jest najlepszym wyborem na rozpoczęcie sezonu.
NEXT FEST 2024: Małgorzata Ostrowska na scenie /Eris Wójcik /INTERIA.PL

Naprawdę rzadko już zdarza mi się taka czysta radość, że szykuje się jakieś muzyczne wydarzenie. Są dwa wyjątki: Pol'and'RockNEXT Fest właśnie. Przez cały rok chodzę i mówię, że "jak byłam na NEXT Feście" albo że "widziałam ich na NEXT Feście", albo też: "W porównaniu do NEXT Festu...", miesiąc przed wydarzeniem już powoli myślę, na które koncerty na pewno pójdę, z kim uda się spotkać i czy znowu, zamiast jak co dzień wstawać o piątej, o siódmej będę dopiero pić herbatę przed snem. No więc cieszę się bardzo.

Reklama

Co jest najpiękniejsze w NEXT Feście? Wysiadłam z pociągu, na dworcu spotkałam już pierwszych dawno niewidzianych znajomych i kiedy zobaczyłam, że na zewnątrz akurat pada grad, to pomyślałam tylko: "Phi, i tak będzie super".

Tegoroczne koncerty zaczęłam od poznańskiego Siding w klubie BaRock. Przekonał mnie opis, że to "wesołe melodyjki i smutne krzyczenie". Bardzo brakowało mi punkowych koncertów w piwnicy, po których przez kolejne dwie godziny nie słyszę na jedno ucho. Przy okazji wokalista zrobił pogo sam na sam z odsłuchem - wideo do wglądu w archiwum prywatnym.

Później rozdwojenie pomiędzy koncertem Łona x Konieczny x Krupa, a zespołem BIOS. O tych pierwszych co tu się rozpisywać, co mogło pójść nie tak? BIOS to natomiast muzycy, którzy wcześniej koncertowali z najlepszymi w tym kraju, a teraz postanowili pokazać coś swojego. I bardzo dobrze. Choć słyszałam, że to "drudzy Poluzjanci", to po co się tak porównywać. To po prostu BIOS, zespół, który warto sprawdzić.

Co do Poluzjantów, tych też usłyszeliśmy na NEXT Feście. Choć nadal Kuba Badach nie skleja mi się ze stand upem, to zaczynam lubić ten styl prowadzenia koncertów. Będą grali też na Jazz Around i na pewno wybiorę się ponownie. Przed ich koncertem planowałam jeszcze wpaść na Iwonę Skv, ale kolejka ciągnęła się przez wszystkie korytarze Dragon Social Club. Innym razem się uda.

Drugi koncertowy dzień zaczęłam od Mulk, który szybko dołączył do listy zespołów, które trzeba zobaczyć na żywo. Druga płyta już dołączona do kolekcji. Stamtąd szybka teleportacja na Plac Wolności, gdzie na plenerowej scenie grała Małgorzata Ostrowska. Trafić na jej koncert, kiedy akurat zaczyna "Gołębi puch", to jest coś, co? Następnie Jucho w CK Zamek. Choć byłam już na jej koncercie, to cały czas zachwycam się tak samo. W dodatku na salę weszłam, kiedy ze sceny płynęło, że "jesteśmy tu i teraz". Idealne.

Vito Bambino jak zawsze sprawił, że nie dało się ustać w miejscu. Nie przeszkadzał ani padający deszcz, ani niewyspanie, bo jak Vito śpiewa, że ma supermoce, to wierzę, że mam i ja. W międzyczasie w klubie Dubliner grał Galecki, o którym, przyznaję, wcześniej nie słyszałam, i choć to pop, czyli stylistyka niezbyt moja, to koncert naprawdę miał klimat. Drugi dzień zakończyłam na duecie Karaś/Rogucki, gdzie nie zszokował mnie dobry kawał muzyki, ale liczba osób, które stały w kolejce, żeby wejść na koncert choć na chwilę - już tak.  

Mój trzeci dzień rozpoczął się w Blue Note na koncercie Kosmonautów. Tyle osób na zespole, który w opisie ma jazz - miód na serce. Zdecydowanie ich muzyka podobała mi się bardziej na żywo, a wy... zapamiętajcie tę nazwę, chłopaki jeszcze zrobią zamieszanie. Szybko wpadłam też pod scenę na Placu Wolności, gdzie występowali bracia Kacperczyk, natomiast o ile zachwyciłam się wykonaniem "Syna okiennika" z orkiestrą podczas 10-lecia Tauron Areny, o tyle tutaj czułam się niezręcznie mocno zawyżając średnią wieku. Jakkolwiek - muzycznie nie było się do czego przyczepić.

Agata Karczewska. Nie udało mi się być na całym koncercie, ale tyle, ile usłyszałam, utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że to naprawdę niesamowita wokalistka, która ma potencjał na zapełnianie największych sal. Dlaczego nie przestałam tam całego występu, skoro mi się podobało? Ano dlatego, że w klubie Schron w tym samym czasie grał łódzki zespół Alles. Trochę post-punk, trochę innych "post", trochę też new romantic. Dziwne i niepokojące. Mnie kupili.

W CK Zamek - Kury. Jak już wcześniej wspomniałam, ostatnio pisałam, że nie poszłam na Kury i nie żałuję, i faktycznie tak było. Opinia niepopularna, ale nie łapię tego zachwytu. Rozumiem kultowość albumu "P.O.L.O.V.I.R.U.S.", rozumiem, że pastisz, rozumiem, że sentyment. Może jestem za młoda. W każdym razie słyszałam wiele dobrych opinii o tym koncercie, więc to chyba po prostu jeden z tych zespołów, które albo się kocha, albo nienawidzi.

Dzień zakończyłam na Łąki Łan w Tamie. Chwila historyczna, bo to pierwszy występ po przerwie i z nowym wokalistą. Fani cierpliwie czekali w kolejce, żeby poskakać razem z zespołem. To było zacne zakończenie koncertowego weekendu. Jeśli ktoś chciałby powiedzieć, że "bez Paprodziada to nie to samo", to rekomenduję najpierw iść na koncert, a potem... a potem już na pewno tego nie powiecie.

Na NEXT Feście zawsze też myślę o tym, że muszę w końcu napisać tekst, dlaczego aftery są najważniejszą częścią showcase'ów. Teraz może tylko powtórzę to, co pisałam już w zeszłym roku: "najwięcej ludzi poznaje się przy barze, w kolejce do łazienki i na Next Feście". W stosunku do poprzedniej edycji zmieniło się tylko to, że było jeszcze lepiej.

Rozmawiając z ekipą Good Taste powiedziałam, że najbardziej lubię u nich, że nie tworzą klimatu robienia poważnych rzeczy, mimo tego, że robią naprawdę poważne rzeczy. Zdanie to nieco koślawe, ale totalnie prawdziwe. NEXT Fest, you made spring the greatest.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy