Oto najsłynniejsze polskie zespoły rockowe. Niewiele z nich wciąż istnieje

Piotr Rogucki z Comy obiecał powrót zespołu, jeśli frekwencja w wyborach w 2023 roku będzie wystarczająco wysoka. Fani czekają na koncerty /Michal WARGIN/East News /East News

Niektóre z nich są na scenie dłużej, niż członkowie tych najmłodszych chodzą po ziemi. Część ma tak charakterystyczny styl, że fani już po kilku dźwiękach rozpoznają nową piosenkę swoich idoli, ale są też takie, które zafundowały sobie w pewnym momencie brzmieniową rewolucję. Nielicznym udało się przetrwać lata kariery w niezmienionym składzie, nie brakuje tych, które zaliczyły wręcz trzęsienie ziemi. Jakie są najpopularniejsze polskie zespoły rockowe?

Gdyby spytać fanów muzyki, jaki jest najważniejszy polski zespół rockowy, to dyskusja mogłaby się toczyć tygodniami i istnieje ryzyko, że w pewnym momencie przestałaby być pokojowa. Niektórzy jak lwy będą bronić swoich ulubieńców, dlatego w tym rankingu nie ma miejsc. 

Jedno jest pewne: oto polskie zespoły rockowe, których nie możecie nie znać!

Najpopularniejsze polskie zespoły rockowe. Lady Pank

Gdybyśmy wybierali grupy z najbardziej rockandrollową historią oraz najbardziej spektakularnymi wybrykami na koncie, to oni nie mieliby wielkiej konkurencji. Grupa powstała w 1981 roku. Początki były podobne jak w wielu innych formacjach: dużo zapału, eksperymenty ze składem, pierwsze amatorskie nagrania. Muzycy Lady Pank mieli jednak talent do pisania chwytliwych piosenek, co szybko zaprocentowało. Zespół wydał pierwsze single, a fanów zyskiwał przede wszystkim dzięki występom na żywo. 

Reklama

Debiutancka płyta Lady Pank ukazała się pod koniec 1983 roku, tego samego, w którym grupa zagrała ponad 360 koncertów, co - sami przyznacie - jest niezłym wyczynem. Od tej pory formacja biła już tylko kolejne rekordy, a do dzisiaj jest jednym z najważniejszych rockowych zespołów w Polsce. Chociaż styl grania Lady Pank najczęściej był porównywany do The Police, to same wyczyny muzyków, również na scenie, bardziej przypominają wybryki The Rolling Stones. Artystom zdarzyło się występować pod wpływem, rzucać w fanów butelkami, a także pokazywać na koncertach części ciała, które raczej podczas występów bywają zasłonięte. W przypadku tej grupy hasło "dawać z siebie wszystko" kilka razy nabrało zupełnie nowego znaczenia.

Perfect

Oficjalnie grupa powstała w 1980 roku, ale nieoficjalnie jej historia zaczęła się kilka lat wcześniej - od zespołu, który grał covery znanych przebojów i towarzyszył na scenie takim gwiazdom jak Halina Frąckowiak czy Anna Jantar. Później szeregi grupy zasilili między innymi Zbigniew Hołdys oraz Grzegorz Markowski i na dobre zaczęła się historia zespołu Perfect. Artystom wystarczyło kilka miesięcy i parę przebojowych piosenek, żeby publiczność zaczęła szaleć na ich punkcie. Lata 80. należały w polskiej muzyce między innymi właśnie do Perfectu. 

"Nie płacz Ewka", "Ale wkoło jest wesoło", "Autobiografia" czy "Chcemy być sobą" - to do dziś jedne z największych rockowych przebojów w Polsce. Losy grupy bywały burzliwe. Zespół zawieszał i wznawiał działalność, ruszał w amerykańską trasę bez Grzegorza Markowskiego, a później radził sobie z odejściem Zbigniewa Hołdysa. W 2019 roku Perfect ogłosił pożegnalną trasę koncertową, chociaż ostatecznie muzycy musieli odłożyć część występów z powodu pandemii. W 2021 roku Grzegorz Makowski przyznał jednak, że jego stan zdrowia się pogorszył i nie będzie w stanie dokończyć ostatniej trasy.

Kult

Okolice początku lat 80. okazały się wyjątkowo szczęśliwym czasem dla fanów polskiego rocka. Wtedy powstał kolejny zespół, który na dobre zapisał się w historii muzyki, co więcej: nadal koncertuje i wydaje płyty. Kult to nie tylko charakterystyczne brzmienie, ale też prowokacyjne, często atakujące system, władze i wielkie korporacje teksty Kazika Staszewskiego. Nic nie zapowiadało wielkiej kariery, bo legenda głosi, że na pierwszy koncert zespołu sprzedało się zaledwie kilkanaście biletów. Dzisiaj wielu fanów sporo by oddało za możliwość udziału w takim kameralnym występie. Grupa na szczęście w ogóle nie przejęła się trudnymi początkami. Muzycy pracowali nad kolejnymi piosenkami, zmieniali skład Kultu i w 1987 roku nareszcie wydali debiutancki album. 

Dzisiaj Kult to jeden z najpopularniejszych i najbardziej zasłużonych polskich zespołów rockowych. Artyści mają na koncie ponad 40 lat kariery, z małymi przerwami na pracę w pobocznych projektach, których najwięcej zaliczył akurat Kazik. Grupa ciągle koncertuje, zresztą słynie z rekordowo długich występów, poza tym cały czas nagrywa. Mimo że w 2021 roku formacja wydała album zatytułowany "Ostatnia płyta", muzycy radzą, żeby nie traktować tego dosłownie, bo na razie nie wybierają się na emeryturę

Hey

To jeden z tych polskich zespołów rockowych, które udowadniają, że rock potrafi mieć wiele twarzy. Grupa Hey zaczęła karierę na początku lat 90. i błyskawicznie stała się gwiazdą. Nagroda na festiwalu w Jarocinie, kontrakt płytowy, a potem debiut "Fire", który sprzedawał się jak ciepłe bułeczki - wszystko to wydarzyło się w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy. Zespół zyskał taką popularność, że gazety pisały o "Heyomanii". Oczywiście nie zawsze wszystko w karierze grupy szło gładko i bezproblemowo. Muzycy mieli na przykład na koncie nieudaną próbę zrobienia kariery w USA i kilka płyt, które nieco gorzej się sprzedawały, ale bądźmy szczerzy: który zespół może się pochwalić wyłącznie spektakularnymi sukcesami? 

Pod koniec lat 90. Hey opuścił założyciel grupy, Piotr Banach, a wkrótce nowym gitarzystą został Paweł Krawczyk. Ta zmiana przyniosła zespołowi również małą rewolucję w brzmieniu. Hey zaczął eksperymentować z elektroniką i alternatywą - ze sporymi sukcesami. W 2017 roku grupa zawiesiła działalność. Artyści skupiają się od tej pory na własnych projektach. Solowe płyty - co zresztą działo się już wcześniej, w czasie kariery formacji - wydaje między innymi wokalistka Katarzyna Nosowska. Grupie zdarzyło się jednak od tej pory zagrać kilka wspólnych koncertów, a fani cały czas liczą na kolejne płyty zespołu. Co na to muzycy? Zapewniają, że atmosfera w grupie jest dobra i... nie mówią "nie".

Ira

Niektórzy mówili o nich "polskie Def Leppard" albo "polskie Bon Jovi" i chyba artyści nie obraziliby się z powodu żadnego z tych porównań. Historia grupy Ira rozpoczęła się w Radomiu, pod koniec lat 80., ale to pierwsza połowa następnej dekady w polskim rocku okazała się dla zespołu pasmem największych sukcesów. Nie ma chyba w tym kraju osoby, która chociaż raz nie słyszałaby takich przebojów jak "Mój dom" czy "Nadzieja". W 1996 roku z grupy, z powodu nieporozumień, odszedł jej założyciel, Kuba Płucisz. Od tej pory Ira rzadziej koncertowała, a nawet zawiesiła działalność. Artur Gadowski zajął się solową działalnością, jednak muzycy mieli też inne zajęcia w czasie przerwy: część składu wyjechała do Stanów Zjednoczonych, żeby zarobić na życie. Artyści, którzy w Polsce byli gwiazdami, za oceanem zajmowali się między innymi malowaniem ścian.

Na szczęście dla fanów, członkowie grupy nie zrezygnowali z muzyki i po godzinach ćwiczyli oraz pisali nowe utwory. Kiedy tylko wrócili do kraju, reaktywowali zespół. Od tej pory Ira znów nagrywa płyty i koncertuje. Za co fani pokochali Irę? Przede wszystkim za nawiązania do amerykańskiego rocka, również w tym cięższym wydaniu, ale przy okazji za talent do pisania chwytliwych piosenek i ballad, które zmiękczają serca nawet największych muzycznych twardzieli.

Myslovitz

"Długość dźwięku samotności" pewnie jeszcze rzez kilka dekad będzie w gronie najlepszych polskich piosenek, ale grupa Myslovitz ma na koncie jeszcze wiele innych przebojów. Zaczęło się niewinnie. W 1992 roku powstał zespół The Freshman, który szybko zyskał zainteresowanie fanów i mediów. Muzycy podpisali kontrakt płytowy, a w 1995 roku wydali debiutancki album, już pod świetnie znaną dzisiaj nazwą "Myslovitz". Gdyby ktoś szukał polskiej odpowiedzi na brytyjską muzykę lat 80. i 90., to ta grupa przychodzi na myśl jako jedna z pierwszych. Myslovitz udała się trudna sztuka połączenia komercji z alternatywną i eksperymentami. 

Artyści mają na koncie "Miłość w czasach popkultury", czyli jeden z najbardziej przebojowych i najlepiej sprzedających się albumów dekady, a obok niego na przykład bardziej melancholijny i pewnie nieco mniej przystępny krążek "Korova Milky Bar". Historia Myslovitz okazała się dość burzliwa. W 2012 roku muzycy ogłosili zakończenie działalności w dotychczasowym składzie. Z grupy odszedł wokalista Artur Rojek i nie da się ukryć, że raczej nie było to rozstanie w przyjacielskich relacjach. Zespół nagrał później dwa albumy z Michałem Kowalonkiem za mikrofonem, a w 2023 roku wydał płytę "Wszystkie narkotyki świata", na której śpiewa już nowy wokalista - Mateusz Parzymięso.

Coma

Pewnie jeszcze kilka lat temu fani Comy nie spodziewali się, że ich największym muzycznym marzeniem będzie powrót grupy na scenę. Zespół powstał pod koniec lat 90. w Łodzi. Co prawda na debiutancki album grupy, "Pierwsze wyjście z mroku", trzeba było poczekać do 2004 roku, za to jego wydanie rozpoczęło dla artystów pasmo sukcesów. Złote i platynowe płyty, sale koncertowe wypełnione po brzegi i wierni fani, którzy zakochali się w połączeniu rocka, metalu, alternatywy oraz grunge’owych wpływów. Występy Comy od początku bardziej przypominały performance niż typowy koncert i spora w tym zasługa wokalisty Piotra Roguckiego, który przy okazji jest aktorem. 

Artysta równolegle z działalnością w zespole wydawał solowe albumy, ale fani pewnie nie spodziewali się, że kiedyś drogi muzyków się rozejdą. W 2019 roku Coma ogłosiła zawieszenie działalności. Instrumentaliści założyli nową formację, Kashell, z Abradabem w roli wokalisty, a Rogucki udziela się w formacji Karaś/Rogucki. Coma w klasycznym składzie wróci jeszcze na jedną trasę koncertową. Muzycy obiecali fanom, że jeśli frekwencja w ostatnich wyborach do parlamentu pobije rekord, zagrają na żywo - i zamierzają dotrzymać słowa. Grupa zarzeka się, że chodzi tylko o występy i nikt nie ma w planach nowej płyty, ale fani wiedzą swoje i liczą, że kiedyś posłuchają jeszcze "nowego albumu Comy".

Dżem

Gdybyście występowali kiedyś w teleturnieju i trafili na pytanie pod hasłem "Zespoły rockowe Polska", możecie się wykazać wiedzą o tej grupie. Dżem to prawdziwi weterani w tym zestawieniu, ale to wcale nie oznacza, że muzycy odpoczywają po latach grania. Artyści mają na koncie już ponad pół wieku kariery i nawet nie myślą o emeryturze. Co prawda pierwsze lata na scenie były dla grupy raczej amatorską działalnością, bo formacja występowała wtedy nieregularnie, ale po debiucie w Jarocinie i wydaniu debiutanckiej płyty, muzycy na dobre zaczęli podbijanie polskiego rynku muzycznego. 

Oczywiście najpopularniejszy skład grupy Dżem to ten z Ryszardem Riedlem w roli wokalisty. Muzyk zmarł jednak w 1994 roku i zespół stanął przed decyzją: co dalej? Artyści postanowili kontynuować działalność, najpierw z Jackiem Dewódzkim, a potem Maciejem Balcarem, którego w 2024 roku zastąpi nowy wokalista. Fani są zachwyceni, bo będzie to Sebastian Riedel, czyli syn Ryśka.

Wilki

Mniej więcej w tym czasie, kiedy Piotr Banach myślał o założeniu grupy Hey, Robert Gawliński przedstawiał Polsce Wilki. Już debiutancka płyta grupy przyniosła takie przeboje jak "Son of the Blue Sky", "Eli lama sabachtani" czy "Aborygen", więc trudno się dziwić, że biła rekordy sprzedaży. Szacuje się, że - razem z pirackimi wydaniami - album kupiło ponad milion osób. W latach największych sukcesów muzycy Wilków na własnej skórze przekonali się też, jak wygląda prawdziwa popularność. Artyści do dzisiaj pamiętają tłumy fanów, które dosłownie napierały na drzwi sal koncertowych i walczyły o najlepsze miejsca pod sceną. 

U szczytu sławy zespół zawiesił działalność. Muzycy zajęli się innymi projektami, na przykład wokalista Robert Gawliński zaczął wydawać solowe płyty. Ekipa spotkała się znów przy okazji planowania zestawu największych przebojów. Artyści wybrali piosenki, a przy okazji zdecydowali, że wrócą na scenę i zaczęli pracę nad kolejny albumami. Dzisiaj w Wilkach śpiewa oczywiście nadal Robert Gawliński, a na scenie towarzyszą mu synowie: Beniamin i Emanuel, którzy talent i miłość i miłość do muzyki ewidentnie dostali w genach. 

T.Love

Nie byłoby zestawienia najlepszych polskich zespołów rockowych bez tej ekipy. Fan polskiej muzyki, obudzony w środku nocy, bez problemu wymieni tytuły przebojów T.Love: "King", "Bóg", "Warszawa", "Chłopaki nie płaczą" czy "1996", a to dopiero początek tej listy. Muniek Staszczyk i spółka od początku inspirowali się punkiem, ale grupa potrafiła też świetnie łączyć rocka z popem i reggae, a nawet glam rockiem. Zespół zaczął swoją historię jako Teenage Love Alternative, dopiero po kilku latach pojawiła się nazwa T.Love. Artyści mają na koncie kilkanaście płyt studyjnych i tyle koncertów, że nawet sami nie podejmują się próby policzenia ich. Warto jednak wspomnieć, że grupie T.Love zdarzyło się grać nie tylko w wielkich halach, ale też na przykład w zakładzie karnym i oczywiście na Przystanku Woodstock, czyli dzisiejszym Pol'and'Rock Festival. 

Pod koniec 2017 roku Muniek ogłosił zawieszenie działalności zespołu. Dwa lata później, podczas wyjazdu do Londynu, wokalista przeszedł ciężki wylew. Sytuacja była poważna, ale na szczęście Muńkowi udało się wrócić do zdrowia. Później, przy okazji 40-lecia działalności, powrócił też jego zespół. Grupa T.Love wydała nową płytę "Hau Hau!" i znów koncertuje. 

Maanam

Wiele osób na hasło "polskie zespoły rockowe" właśnie tę nazwę wymienia na początku. Maanam to klasyk, którego historia zaczęła się od gitarowego duetu oraz muzyki świata, a przerodziła się w jedną z najpopularniejszych grup rockowych w Polsce. Jarocin, Opole, "Boskie Buenos" i "Żądza pieniądza" - ta kombinacja miejsc oraz piosenek zapewniła zespołowi popularność na początku lat 80., a potem... było już tylko lepiej. Maanam był jedną z niepokornych gwiazd polskiego rocka, co zespół w dużej mierze zawdzięcza charyzmatycznej Korze. Wokalistka potrafiła odmówić występu na zlocie komunistycznej młodzieży, chociaż doskonale wiedziała, że może to zaszkodzić karierze grupy i grozi bojkotem w państwowych mediach. Zespół nagrał wiele świetnych płyt, choćby "Nocny patrol", który do dziś jest uznawany za jeden z najlepszych albumów polskiego rocka, ale formacja robiła zamieszanie nie tylko na scenie. 

Małżeństwo Kory i Marka Jackowskiego, które zakończyło się rozwodem, było oczywiście źródłem wielu plotek, tym bardziej że duet po rozstaniu nie zrezygnował ze wspólnej pracy. Przynajmniej do pewnego momentu, bo w 2008 roku artyści zawiesili działalność grupy i zaczęli wstępować osobno. Jackowski chciał po kilku latach wrócić z Maanamem w słynnym składzie, ale nie zdążył zrealizować planu. Muzyk zmarł na zawał serca. Powrót zorganizowali za to jego dawni koledzy, co skończyło się awanturą, bo na taką reaktywację nie chciała się zgodzić Kora, a grupa zatrudniła nową wokalistkę. Kora przez wiele lat zmagała się później z problemami zdrowotnymi, artystka zmarła w 2018 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy