Hard Rock Festival 2023 w Krakowie. Deep Purple: Rodzina znowu razem [RELACJA, ZDJĘCIA]

Ian Gillan (Deep Purple) podczas Hard Rock Heroes Festival 2023 w Krakowie /Robert Wilk /INTERIA.PL

Czy Deep Purple po ponad 50 latach obecności na scenie jeszcze może czymś zaskoczyć? I tak, i nie. Tym razem weterani wrócili do Krakowa w roli gwiazdy Hard Rock Heroes Festival. Co działo się w Tauron Arenie Kraków?

Ian Gillan i Roger Glover - po 77 lat, Ian Paice i Don Airey - po 74 lata. Wiadomo, że od starszych panów nie można oczekiwać nabijania kilometrów od biegania po scenie tam i z powrotem. Za każdym razem jednak cieszy, że mimo odciśniętego wieku nie stracili radości grania, po raz kolejny bawiąc nowe pokolenia fanów. Co ciekawe, ponoć podglądał ich także inny weteran - Bruce Dickinson, który we wtorek i w środę zaprezentuje się w Tauron Arenie Kraków z zespołem Iron Maiden.

"Problemem" Deep Purple jest fakt, że na przełomie lat 60. i 70. natłukli tyle hardrockowych klasyków bez których trudno teraz sobie wyobrazić ich koncerty. Cierpi na tym nowsza twórczość, która na żywo jest traktowa nieco po macoszemu, choć przecież ostatnie płyty to nie żaden ordynarny skok na kasę, by tylko mieć pretekst do dalszego ruszenia w trasę.

Reklama

W Tauron Arenie Kraków usłyszeliśmy raptem dwa utwory z XXI wieku - "No Need to Shout" (z "Whoosh!", 2020 r.) i fantastyczny hołd dla zmarłego w 2012 r. Jona Lorda - "Uncommon Man" (z "Now What?!", 2013 r.). W porównaniu do setlisty z poprzedniego koncertu w Polsce (październik 2022 r. w Łodzi) zaszła zaledwie jedna zmiana - zniknął jeden z nowszych numerów "Nothing At All" na rzecz "Into the Fire" z klasycznego albumu "Deep Purple In Rock".

Deep Purple po zmianach

Od połowy ub.r. Deep Purple to jednak nieco inny zespół, niż ten, który regularnie mogliśmy oklaskiwać nad Wisłą przez ostatnie dziesiąt lat. Tym nowym czynnikiem jest obecność 44-letniego gitarzysty Simona McBride'a. Początkowo na koncertach zastępował Steve'a Morse'a, który zdecydował się wspierać w leczeniu swoją chorą na raka żonę Janine Morse. Ostatecznie po kilku miesiącach pozostali muzycy postanowili na stałe przyjąć muzyka pochodzącego z Irlandii Północnej. McBride nie jest postacią znikąd, pochodzi z szerokiej "purpurowej" rodziny - w przeszłości miał już okazję towarzyszyć wokaliście Ianowi Gillanowi i klawiszowcowi Donowi Aireyowi. Brzmienie jego gitary przypomniało o bardziej bluesowych korzeniach zespołu (solo w balladzie "When a Blind Man Cries"), ale hardrockowego ognia wcale nie zabrakło.

Przychodząc na koncert legendarnej kapeli z Hertfordshire czujesz się jak dziecko, które wraz z wycieczką szkolną wpada do kuźni. Czujesz ciepło rozgrzanych do czerwoności instrumentów kowala, słyszysz huk, do którego z czasem się przyzwyczajasz. Obserwujesz rzemieślnika, który - wydaje się - robi bardzo proste rzeczy. I zdajesz sobie sprawę, że od 55 lat zdążył wyrobić sobie opinię największego chada w swoim fachu. Jednocześnie - rozumiesz, dlaczego tak się stało. 

Jeśli chodzi o McBride'a - to niezwykle pozytywne zaskoczenie. Jego wersja "Uncommon Man" była idealną odpowiedzią dla niedowiarków. Podobnie jak starsi koledzy w ręku ma fach, a poza tym muzyczną intuicję i świadomość. Dobrze czuje to, co chce zagrać, więc - jak mniemam po reakcjach fanów - też byli nim zachwyceni.

Zawsze na koncertach upatrzę sobie jednego członka zespołu, który przykuwa mój wzrok - tym razem był to Ian Paice, bo jego technika, siła i witalność powodowały, że kilka razy musiałem podnosić szczękę z podłogi. W czasie, gdy muzycy z jego pokolenia podpierają się zapasowym zestawem perkusyjnym i młodą krwią, on niczym kapitan statku wciąż na swoim miejscu. To znamienne, że jest jedynym muzykiem obecnym w składzie Purpli od początku ich działalności.

Nie mogę nie wspomnieć jeszcze o elemencie, bez którego nie mógłby się odbyć koncert Deep Purple. Każdy z muzyków miał moment, by pokazać swoje atuty w solówkach, ale największą radość wywołała psychodeliczna, klawiszowa gra Dona Aireya. W pewnym momencie odszedł od swojego sprzętu i w brytyjskim stylu zażartował nie grając na nim (choć dźwięk było słychać) i częstując się winem nalanym przez kelnera. Było też wspomniane solo, które w Polsce tradycyjnie wzbogacił fragment "Poloneza As-Dur" Chopina oraz "Mazurka Dąbrowskiego".

"Bye, bye!" - krzyknął na koniec schodząc ze sceny Ian Gillan. Purple nas zdążyły przekonać, że wcale nie musi to być pożegnanie, a raczej "Do zobaczenia".

Nazareth i "Love Hurts"

Rodzinna impreza w Krakowie to nie tylko główna gwiazda wieczoru, bo organizatorzy zaprosili również innych wykonawców spod szyldu "bohaterów hard rocka". Deep Purple bezpośrednio poprzedzał szkocki Nazareth, który w roli ich supportu grał na początku lat 70. Ścieżki z Purplami krzyżowały się już w tamtych czasach - Roger Glover wyprodukował trzy płyty: "Razamanaz", "Loud 'n' Proud" i "Rampant". A obecny wokalista Nazareth - Carl Sentance - od 2008 r. śpiewa na solowych albumach Dona Aireya.

Początkowo wydawało się nawet, że to właśnie frontman będzie bawił się najlepiej. Grupa czasy największej świetności ma za sobą, choć kwartet zaprezentował naprawdę solidny hardrockowy koncert, podczas którego można było zapomnieć, że z oryginalnego składu żyje już tylko basista Pete Agnew. "Dream On", "Holiday", "Hair of the Dog" czy balladę "Love Hurts" warto było usłyszeć na żywo. A to w sumie była prawie połowa występu, bo festiwalowe reguły nie pozwalały na więcej - impreza trwała od wczesnych godzin popołudniowych do późnej nocy.

Jorn i klasyka hard rocka

Mało kto pamięta, że wspomniany przebój "Love Hurts" to tak naprawdę nie jest utwór Nazareth. Sięganie po numery innych wykonawców to sprawdzony sposób również innych gwiazd rocka z Purplami na czele (pamiętacie "Hush"? No właśnie). Po ten patent sięgnął także Jorn Lande ze swoim zespołem - Norweg w Krakowie poza własnymi utworami przypomniał takie killery, jak "Rainbow in the Dark" Dio, "The Mob Rules" Black Sabbath (tak, tutaj wówczas również śpiewał Ronnie James Dio), "Bad Boys" Whitesnake czy "Ride Like the Wind" Christophera Crossa. No i znów nam się "purpurowa" historia plecie - wspomniany Cross niegdyś zastępował na koncercie chorego Ritchiego Blackmore'a, legendarnego gitarzystę Deep Purple.

A przecież Ronnie James Dio (wokalny idol Jorna Lande, u którego podpatrzył "diabelskie rogi") jeszcze w latach 60. jako frontman grupy Elf poprzedzał Purple na koncertach, by później przyjąć zaproszenie od Blackmore'a i wstąpić w szeregi jego zespołu Rainbow. Takich "rodzinnych" powiązań jest cała masa, a Hard Rock Heroes Festival był kolejną okazją do spotkań - fanów z idolami (niektórzy muzycy po zejściu ze sceny szybko wtapiali się w tłum, by podziwiać swoich herosów z lat młodości), fanów z fanami, czy wreszcie pomiędzy muzykami z różnych zespołów.

W Krakowie u boku Jorna na perkusji zagrał gościnnie Włoch Michele Sanna, od niedawna muzyk projektu Sunstorm, w którym obecnie śpiewa Ronnie Romero, wokalista ostatniego wcielenia Rainbow, a wcześniej za mikrofonem stał Joe Lynn Turner, w latach 80. frontman Rainbow, a na początku kolejnej dekady wokalista Deep Purple z okresu płyty "Slaves and Masters".

Choć Jorn w przeciwieństwie do pozostałych gwiazd nie pojawia się tak często w Polsce, w Krakowie pozostawił po sobie tak dobre wrażenie, że podczas kolejnej wizyty raczej nie powinien się obawiać o frekwencję pod sceną.

Kruk i Wojtek Cugowski: Hard rock wykuty w kamieniu

Hard Rock Heroes otwierali polscy wykonawcy reprezentujący różne odmiany cięższego grania - Slave Keeper, 1One (z gościnnym udziałem Grzegorza Kupczyka w utworze "Dwudziestolatki") oraz Kruk i Wojtek Cugowski. Co ciekawe, stojący na czele grupy CETI były wokalista Turbo Grzegorz Kupczyk miał okazję nagrywać z wszystkimi polskimi gwiazdami krakowskiego festiwalu.

Kruk oraz Deep Purple to starzy znajomi - śląska ekipa mogła poprzedzać swoich idoli już po raz czwarty, choć wszystkie występy może pamiętać tylko jej lider - gitarzysta Piotr Brzychcy. Do współpracy w roli wokalisty i gitarzysty zaprosił Wojtka Cugowskiego, który ekipami spod znaku purpury inspiruje się od początku swojej przygody z muzyką, a obaj panowie o tym mogą gadać godzinami.

W Krakowie zaprezentowali raptem sześć, za to mocno rozbudowanych kompozycji z ich wspólnej płyty "Be There": "Rat Race", "Hungry for Revenge", "Dark Broken Souls", "Made of Stone", "Prayer Of The Unbeliever (Mother Mary)" i "The Invisible Enemy". Fajnie obserwować współpracę liderów: ich gitarowe "pogaduchy", uśmiechy wymieniane na scenie. Taką radość z dzielenia się ukochaną muzyką można zresztą było zobaczyć u wszystkich bohaterów festiwalu.

Deep Purple na Hard Rock Heroes w Krakowie - setlista:

1. "Highway Star"
2. "Pictures of Home"
3. "No Need to Shout"
4. "Into the Fire"
5. "Uncommon Man"
6. "Lazy"
7. "When a Blind Man Cries"
8. "Anya"
9. "Perfect Strangers"
10. "Space Truckin'"
11. "Smoke on the Water"
bis:
12. "Hush"
13. "Black Night".

Czytaj także:

Don Airey: Od lat robię to, co kocham w życiu najbardziej

Roger Glover: Cenię sobie spontaniczność

Deep Purple: Królewskie pożegnanie w Krakowie

Michał Boroń, Mateusz Kamiński, Kraków

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hard Rock Heroes | Deep Purple | Nazareth | Jorn Lande | Kruk | Wojciech Cugowski | 1One
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy