Reklama

"Obrońcy starej wiary"

Zespół Darkthrone po raz kolejny udowodnił, że nie ma sobie równych, jeśli chodzi o granie nabuzowanego riffami, mięsistego metalu. Zobaczcie co Fenriz ma do powiedzenia na temat nowego albumu "Circle The Wagons", zmiany stylu grania i swoich inspiracji muzycznych.

Z połową Darkthrone rozmawiała Kamila Skoczek z magazynu "Hard Rocker".

Witaj Fenriz! "Circle The Wagons" jest fantastyczną płytą. Jak byś ją ocenił w porównaniu do poprzednich?

- Oczywiście można ją porównywać do poprzednich płyt Darkthrone, ale my nigdy nie podchodziliśmy do muzyki w ten sposób. Cały czas się rozwijamy, ewoluujemy muzycznie, ale następuje to naturalnie i spontanicznie. Teraz już mamy nagrane dwa utwory na kolejną płytę, i jasnym jest, że są one w stylu speed/NWOBHM. Nie wykluczamy jednak, że następne utwory będą wolniejsze i bardziej rozwlekłe... Na razie wiem na ten temat tyle co ty (śmiech). Myślę, że kiedy Darkthrone stanie się zapomnianym zespołem, trzy ostatnie płyty będą postrzegane jako trylogia, głównie ze względu na okładki.

Reklama

- Ponadto uważam, za głupie reakcje tych wszystkich mięczaków, identyfikujących się z black metalem z lat 90., którzy domagają się powrotu "starego" Darkthrone. Przecież my właśnie wróciliśmy do starego Darkthrone. Właśnie w ten sposób graliśmy w latach 80. Weź jako przykład "Snowfall". Tam ewidentnie można usłyszeć wpływy metalu z lat 80. wliczając w to wolne kompozycje w typie tego, co grała Metallica.

"Circle The Wagons" podąża ścieżką wyznaczoną przez "Cult Is Alive". Mówiłeś kiedyś o alternatywnej ścieżce muzycznej, jaką mogliście obrać w 1988 roku, ale tego nie zrobiliście, dlaczego?

- Są tysiące odpowiedzi na to pytanie. Przede wszystkim wtedy było nas czterech i każdy miał swoją wizję przyszłości zespołu. Nie mieliśmy własnego studia, a uważam, że powinniśmy je mieć. No, ale byliśmy młodzi, a w tym czasie nawet mini studio kosztowało zbyt dużo, jak na nasze możliwości. Gdybyśmy mieli taką możliwość, na pewno mielibyśmy więcej dowolności i moglibyśmy nagrywać rzeczy w typie "Snowfall", albo chociażby dema "Thulcandra". Jednak w 1989 r odkryliśmy Autopsy i drugie demo Nocturnus, więc graliśmy coś, co byłoby połączeniem obydwu. Jako, że urodziliśmy się w latach 70., mieliśmy klasyczne heavymetalowe wychowanie, więc to nie jest tak, że odkryliśmy wczesny Accept dwa lata temu. Zawsze lubiliśmy taką muzykę.

- W latach 1991-2004 byliśmy co prawda pod wpływem Hellhammer, ale teraz zwracamy się bardziej ku Metal Church, który też zawsze lubiliśmy. Dam ci kilka przykładów naszych inspiracji, jeśli chodzi o współczesne zespoły. Przez współczesne rozumiem te z lat 90., i te po roku 2000... Gehennah, Metalucifer, Blizzard, The Lord Weird Slough Feg, Wolf, Alpha Centauri, Metal Inquisitor, Portrait, In Solitude, Helvetes Port, Speed Trap, Atlantean Kodex, Christian Mistress, Demons Gate, Doomed Beast, Sonic Ritual, Aura Noir, Harbinger, Enforcer, Blackholicus, High Spirits, Whip Striker, Noia, Old, Crystal Viper, Lonewolf, Resistance, Ghost, Satinblack, Iron Kobra, Argus, Funeral Circle i tak dalej.

- Jeśli chodzi o starsze zespoły, czyli te z lat 70. i 80.: Motorhead, Diamond Head, pierwszy album Metal Church, Agent Steel, Manilla Road, Fingernails, drugi i trzeci album Fates Warning, Anthtrax z lat 1983-85, Accept do 1983 roku, Savage Grace - album "Master Of Disguise", Griffin - album "Protectors Of The Lair", English Dogs, trzy pierwsze albumy Metalliki, Satan - album "Court In The Act", Jaguar - album "Power Games", wczesny Saxon, Ozzy z lat 1980-86, dwa pierwsze albumy Helloween, Iron Maiden, Trojan, Black Sabbath z lat 1970-1982, Exciter - album "Heavy Metal Maniac", Queensryche - pierwsza EPka, The Warning, Gotham City, Witch Cross, Mercyful Fate, Thor, Heavy Load, ADX, Holy Terror, Overkill, Tyrant's Reign, Brocas Helm, Cirith Ungol, Angel Witch, Witchfinder General, Celtic Frost, Bathory, Ostrogoth, Tank, Scorpions z lat 70., Uriah Heep, Rush, Pentagram (USA), Baron Rojo, Trust, Samson, AC/DC, Kiss, Flotsam And Jetsam - album "Doomsday For The Deceiver", Omen z lat 1984-86, pierwszy album Deaf/Death Dealer, Deathside...

- Chciałbym również dodać, że oprócz faktu, iż jesteśmy zakorzenieni w klasycznym heavy metalu, interesujemy się również tym co dzieje się w podziemiu muzycznym i nowymi dźwiękami black, death i thrash metalu. W 1988/89 roku nie widzieliśmy nic interesującego w graniu "muzealnego" heavy metalu, było go mnóstwo wokół, a my chcieliśmy tworzyć riffy które nas ekscytowały. Na zasadzie analogii, przez ostatnie 5 lat, nie ekscytuje nas styl, który rządzi od 1988 roku, chcemy wrócić do muzeum (śmiech). A mówiąc serio, nie jesteśmy zawziętymi fanami tych starych zespołów, ale możecie zobaczyć w mojej wypowiedzi powyżej, gdzie wymieniam ulubione zespoły, że wiele z nich do tej pory zajmuje wysoką pozycję w moim osobistym rankingu. Przy okazji - dzięki Bart za polecenie mi Gotham City, jesteś najlepszy! [a proszę bardzo brachu... - dop. BG].

Biorąc pod uwagę poprzednie pytanie, jeśli mógłbyś napisać historię Darkthrone od nowa, to czy coś byś zmienił? Czy jest coś, czego żałujesz?

- Nie, nie zmieniłbym. Jeśli chciałbym zmienić coś, co było w przeszłości, musiałbym zmienić też to, co jest teraz. Cieszę się, że jestem tym kim jestem. Chciałbym natomiast, żeby fani metalu częściej byli liderami a nie naśladowcami. Lata 90. były czasem naśladowców: proste zasady, mainstreamowe gatunki, tendencyjne myślenie. To wszystko jest moim zdaniem bardzo niemetalowe, metal to wykraczanie poza schemat.

Czy nadal słyszysz opinie, że podjęliście złą decyzję przestając grać black metal? A jeśli tak, ty czy to cię jeszcze wkurza?

- Zobacz na mój ostatni wpis na blogu. Napisałem o nowym, niesamowitym zespole Ghost, i co dostaję w zamian? Jakiś kretyn pisze, że "wszyscy nienawidzą nowych albumów Darkthrone, i że zabiliśmy black metal". Chce żebyśmy powrócili do tego, co graliśmy w 1993 r. Koleś pewnie w tym czasie ssał jeszcze cyca swojej mamy, więc jeśli prosi mnie żebym wrócił do tego co robiłem wtedy, sam powinien zrobić to samo (śmiech). Mój blog jest dla ludzi kochających muzykę, a nie dla mięczków i pleciuchów. Zanim pojawił się internet, trzeba było wypowiadać opinie osobiście i brać za nie odpowiedzialność. Teraz byle debil może być królem internetowego forum. Beznadziejnie.

Mieliście jakiś ogólny plan nagrywania nowej płyty?

- Nie. Tak jak mówiłem wcześniej, nie podchodzimy do tworzenia w muzyki w kategorii poszczególnych albumów. Każda progresja, czy też regresja muzyczna wynika zupełnie naturalnie.

Czy masz wrażenie, że problemem wielu zespołów metalowych, jest to, że podchodzą do siebie zbyt poważnie? Mam wrażenie, ze ostatnie albumy są trochę puszczeniem oka w ich kierunku.

- Osobiście nie znam takich osób. Dawno temu się wycofałem i stworzyłem własną scenę. Nie toleruję napompowanych idiotów. Powiedziałem wielu z moich dawnych "przyjaciół" żeby nie kontaktowali się ze mną, albo po prostu nie odpowiadam, kiedy to robią. Cóż więcej mogę powiedzieć, odkąd dorastałem, zauważałem, że muzycy, którzy stają się znani nigdy nie zostają w podziemiu. Przecież zabieranie na trasę Lamb of God nie jest w żaden sposób undergroundowe (śmiech). Wolę prowadzić mój blog, który jest dla osób które naprawdę kochają metal i jego pochodne gatunki.

Często zaznaczasz, ze chcesz przywrócić ducha dawnego metalu. Czy oznacza to, że twoim celem jest zrewolucjonizowanie sceny metalowej?

- Moim zdaniem taka rewolucja zaczęła się już we wczesnych latach 90. Po tym jak wschodnia fala thrashu się skończyła (chociaż nie do końca) na takich zespołach jak Magnus, czy Merciless Death, minęło dużo czasu zanim ktoś zaczął grać w takim surowym, thrashowym stylu. Dla nas był on martwy od lat 1988-89. Dopiero Inferno i Aura Nor przywrócili ten styl w roku 1994, ale wtedy wszyscy byli temu przeciwni. Kiedy znów stał się popularny po roku 2000, nagle ci sami ludzie stwierdzili, że jednak jest cool. Oczywiście były też takie zespoły jak Gehennah, które nie chciały brzmieć w stylu lat 90. i zawsze utrzymywały styl z lat 80. Taka sama sytuacja była z Aria, ale oni świetnie wiedzieli czego chcą. To co my teraz robimy, to kontynuowanie rewolty, która zaczęła się po roku 2000 i przywrócenie takich stylów jak trad doom, surowy death, thrash i black metal, ale także heavy, speed czy NWOBHM.

Podkreślasz też, że surowe, organiczne brzmienie jest bardzo ważne, o ile nie kluczowe dla ciebie. Czy to dlatego macie bardzo niezależny sposób nagrywania i robicie wszystko samodzielnie?

- Naszym celem jest staro-brzmiący dźwięk, nie akceptujemy nowoczesnego brzmienia w heavy metalu. Kiedy słucham naszej ostatniej płyty stwierdzam, że brzmimy jak jakiś zapomniany zespół ze Szwecji z roku 1984. Dla nas nie tylko muzyka ale i brzmienie musi byś old-schoolowe.

Więcej w magazynie "Hard Rocker".

Hard Rocker
Dowiedz się więcej na temat: granie | Stylu | stare | śmiech | obrońcy | metal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy