Reklama

"Nigdy nie piszę w trasie"

- Są momenty w tej pracy, kiedy zastanawiam się: "Co ja robię? Przecież lepiej byłoby, gdybym pracowała w sklepie" - opowiada Amy Macdonald, która wydała właśnie swój drugi album, zatytułowany "A Curious Thing".

Nową płytę utalentowanej, 22-letniej Szkotki promuje singel "Dont Tell Me That It's Over" - zobacz teledysk do tej piosenki! Poprzedni, debiutancki longplay "This Is The Life", z 2007 roku, był wielkim sukcesem. Na całym świecie sprzedano ponad pięć milionów egzemplarzy tej płyty. Również w Polsce wydawnictwo pokryło się platyną. Amy zapraszano na najważniejsze festiwale. Otrzymała tony nagród - dziennik "Daily Record" mianował ją na przykład "Szkotką Roku 2007".

Reklama

Tylko w INTERIA.PL możecie przeczytać, co Amy ma do powiedzenia na temat nowego albumu oraz swojej kariery!

"Zrobiłaś to!"

- Były momenty, kiedy czułam presję i leżąc w łóżku zastanawiałam się, co mam zrobić. "Muszę na coś wpaść"! - mówiłam sobie. Napisałam kilka piosenek i powiedziałam o tym mojemu producentowi, który odparł: "To chodź, zobaczymy, co tam masz i nagramy to". Nagraliśmy je i powiedziałam, że to wszystko, a on na to: "Jest tutaj 10 utworów, to już album - zrobiłaś to!".

- Piosenki mu się podobały, więc poszliśmy do studia, zebraliśmy zespół i nagraliśmy wszystkie instrumenty. Zdecydowaliśmy, że album jest już ukończony, ale ja stworzyłam jeszcze kolejne trzy utwory, które teraz znajdują się na krążku. Jestem bardzo szczęśliwa, że nie miałam poczucia "Co ja teraz napiszę?". Natchnienie po prostu się pojawiło. Sądzę, że było to łatwiejsze, ponieważ nikt nie wywierał na mnie presji.

Zobacz pierwszą część rozmowy z Amy Macdonald:

Ewolucja, nie rewolucja

- Drugi album "A Curious Thing" różni się od pierwszego głównie brzmieniem, jednak uważam, że jest to bardzo naturalna sytuacja. Nigdy nie chciałam brzmieć w jakiś określony sposób, zawsze byłam naturalna w podejściu do tych spraw. Gram na gitarze, śpiewam i wszystko, co się wydobywa z tych utworów, to po prostu ja.

- Kiedy słyszę, że wykonawca obiera zupełnie inną ścieżkę na swoim drugim albumie, nie ma to dla mnie sensu, ponieważ dla mnie byłoby to wymuszone. Wolę naturalny rozwój. Spędziłam ostatnie dwa lata na ciągłych koncertach i wyjazdach i ten bardziej rockowy, dorosły styl bierze się właśnie z grania koncertów na żywo. Uwielbiam uczucie, jakie towarzyszy mi na scenie, kocham tą energię i podświadomie chciałam przenieść te emocje na drugą płytę.

Jak tworzyć, to tylko w domu

- Na przestrzeni ostatnich kilku lat było wiele niesamowitych zdarzeń, ale nigdy nie pisałam piosenek w trasie lub w trakcie pracy, ponieważ jedyne, co wtedy widzę, to pokój hotelowy albo lotnisko. Piosenki piszę tak, jak zawsze pisałam, czyli czekałam na powrót do domu. Czerpałam inspirację z tych samych miejsc, od przyjaciół, z sytuacji, które dzieją się wokół mnie. Chciałam, żeby proces pisania była taki sam jak za pierwszym razem.

- Nigdy nie zmuszę się do napisania piosenki - to tak nie działa w moim przypadku. Jeżeli teraz kazałbyś mi napisać dwie piosenki pewnie byłabym w stanie, ale nie znaczyłyby nic dla mnie. Muszę poczekać, aż pojawi się coś, o czym chcę napisać. Jak pojawi się jakieś miejsce albo coś zauważę i pomyślę, że to dobry materiał na piosenkę, to zapamiętam to sobie i po powrocie do domu postaram się wprowadzić w ten sam stan i napisać piosenkę. Ale nigdy nie zmuszę się to tego, żeby po prostu siąść i napisać tekst. To niemożliwe. Muszę poczekać, aż inspiracja do mnie przyjdzie.

Zobacz drugą część rozmowy z Amy Macdonald:

Co ja tutaj robię?

- Są momenty w tej pracy, kiedy zastanawiam się: "Co ja robię"? Przecież lepiej byłoby, gdybym pracowała w sklepie. Później przychodzą jednak momenty budujące, kiedy myślę sobie "Jak mogłabym robić cokolwiek innego"?. Nic innego nie sprawiłoby mi tyle radości - dzięki temu moje życie jest takie ciekawe i ten album to pokazuje.

Nie zamykajcie mnie w pudełku

- Chciałam przenieść doświadczenie z grania na żywo na płytę, dlatego właśnie brzmienie jest trochę bardziej punkowe i rockowe. Uwielbiam różne style muzyczne! Lubię słuchać chociażby radia, które gra Dianę Ross i jej pokrewne. Mam szerokie zainteresowania i chciałam przenieść na płytę po trochę wszystkiego. Ludzie potrzebują mieć jedną formułę, jeden styl zamknięty w pudełku, a ja cieszę się, że jestem częściowo wszystkim.

Nagrania u słynnego rockmana

- Album nagraliśmy w studiu Paula Wellera, dla którego byłam supportem na początku mojej kariery w 2007 roku. Ja i mój zespół utrzymywaliśmy z nim kontakt, ponieważ pracowało nam się bardzo dobrze. Mój menedżer kontaktował się z nim wielokrotnie i usłyszeliśmy, że jeżeli będziemy potrzebować studia nagraniowego, to możemy skorzystać z jego. Samo miejsce jest niesamowite, ma prawdziwa duszę. Naprawdę miło jest nagrywać robić w miejscu z takim klimatem niż w klasycznym studio nagraniowym, w którym nagrywało milion innych wykonawców. Czułam się wyjątkowo, nagrywając u niego w studiu.

Piosenki dojrzewają na scenie

- Dla mnie najważniejsze jest granie na żywo. Bardzo lubię pisać piosenki, a potem iść do studia i patrzeć, jak one powstają. Ale nie zobaczysz końcowego rezultatu, dopóki nie wyjdziesz na scenę i mając za sobą wspaniały zespół, zagrasz dla publiczności, dla fanów. To najbardziej ekscytująca rzecz w mojej pracy - odwiedzanie tych niesamowitych miast i granie na żywo przed różnymi typami osób.

- Chciałabym, żeby nowy album został tak samo dobrze odebrany jak pierwszy, ale nigdy nic nie wiadomo. Muszę zrobić, co w mojej mocy. Włożyłam serce i duszę w te nowe piosenki i mam po prostu nadzieję, że się spodobają moim fanom i że będą oni nimi tak samo podekscytowani jak ja, a może uda mi nawet się zjednać nowych.

Tłum. Kamil Langie

Universal Music Polska
Dowiedz się więcej na temat: studia | piosenki | Amy Macdonald
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy