Reklama

Nie bać się zmian

W maju ukazał się nowy album gruzińskiej wokalistki Katie Melua, która od lat mieszka w Anglii. Justyna Tawicka rozmawiała z artystką nie tylko o płycie "The House", którą współtworzyli William Orbit i Guy Chambers, ale także m.in. o dzieciństwie spędzonym w Tbilisi i Batumi.

Będziemy rozmawiać o twoim najnowszym albumie, "The House". Pierwsze pytanie dotyczy tytułu tej płyty. Mówi się, że dom powinien być czymś więcej niż tylko budynkiem.

Katie Melua: - Tak, można tak powiedzieć. Naprawdę jednak przyczyną, dla której odczytuję ten tytuł jako "The House" - dom rozumiany jako budynek - jest fakt, że album ten jako całość zdominowało poczucie oderwania, poczucie tajemniczości i swoistej grozy. Nie dotyczy to wszystkich piosenek, ale na pewno utworu tytułowego, "The House", który w pewnym sensie opowiada o przedzieraniu się przez taką mentalną gmatwaninę, szukanie drogi wyjścia z labiryntu własnego umysłu. Owszem, mam nadzieję, że słuchacze odkryją w tym albumie dom w sensie domowego ogniska, atmosfery - to śliczne wyrażenie - ale słowo "house" wybrałam świadomie, ponieważ chciałam zachować to wrażenie tajemniczości.

Reklama

Tak, jak Ci już powiedziałam przed naszym wywiadem, moją ulubioną piosenką jest "The Flood". Dla mnie jej przesłanie to: nie bać się zmian. Czy mam rację?

Katie Melua: - Tak, to właśnie jest przekaz tego utworu. Dla mnie ten brak lęku przed zmienianiem się oznaczał również swoiste odprężenie, potrzebę bycia nieustraszonym pod każdym względem - nie tylko w kontekście zmiany albo stagnacji. Kiedy Guy Chambers po raz pierwszy usłyszał słowa, które napisałam wspólnie z Lauren Christy, poczuł prawdziwą inspirację. To był jego pomysł, by wprowadzić do tej piosenki zmianę tempa. Byłam zdumiona, że w pełni zrozumiał ten tekst i dostrzegł "serce" tego utworu. Ta zmiana tempa była najbardziej szaloną rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam w mojej muzyce, ale o to właśnie chodziło. Istotą tego zabiegu było zdecydować się na coś, czego normalnie by się nie zrobiło, nie bać się i realizować tę wizję.

Zobacz klip do "The Flood"!

Jakie zmiany zaszły w twoim życiu od czasu przeprowadzki z Batumi do Anglii, gdzie jako 15-latka stałaś się znana dzięki wykonaniu piosenki Nilssona "Without You"?

Katie Melua: - Tak, przeprowadzka z Gruzji do Belfastu, a potem do Londynu, była ogromną zmianą. Większą część mojego dzieciństwa, pierwszych osiem lat życia, spędziłam w Gruzji - w Tbilisi, a potem w Batumi. Jako dziecko całymi dniami słuchałam muzyki. Moi wujkowie - bo mieszkałam również z dalszą rodziną - byli wielkimi fanami Queen i Led Zeppelin, więc ja również słuchałam tych zespołów. W tamtych czasach często zdarzały się jednak przerwy w dostawie prądu - były to bardzo trudne czasy w Gruzji. Wtedy moja mama siadała do pianina i zaczynała grać utwory muzyki klasycznej. Mogę więc powiedzieć, że zmieniło się moje środowisko, ale moja miłość do muzyki pozostała taka sama.

A co powiesz o jazzie i bluesie? Mike Batt, producent i kompozytor, powiedział kiedyś, że nikt nie potrafi interpretować jazzu i bluesa tak, jak ty.

Katie Melua: - Boże? Cóż, to mówi Mike, który jest moim menedżerem [śmiech]. Kocham bluesa. Jeśli chodzi o jazz, to nigdy tak naprawdę nie studiowałam tego gatunku, nie zgłębiałam go - nie byłabym w stanie wymienić wszystkich płyt Elli Fitzgerald czy Louisa Armstronga. Ale w przypadku bluesa czuję, że ta muzyka w pewien sposób tkwi gdzieś we mnie. Blues w wielkim stopniu przypomina muzykę gruzińską. Czuję się bardzo związana z tym gatunkiem - i czuję się komfortowo w tym repertuarze; uwielbiam z nim eksperymentować. Na płycie "The House" znajduje się stary utwór w stylu bluegrass, napisany przez Billa Monroe. To jedna z piosenek, które najbardziej lubię śpiewać. Jej tytuł brzmi "The One I Love Is Gone".

Czy kiedykolwiek czułaś, że jesteś ofiarą popularności?

Katie Melua: - Nie, raczej nie. Wynika to z tego, że nie odbieram popularności jako czegoś namacalnego. Nie jestem jakoś wielce popularna przez cały czas? Ale oczywiście każdy ma swoje zdanie. Na świecie są tysiące, miliony ludzi, i wszyscy mają różne opinie. Osobiście uważam, że ta najważniejsza opinia to moja własna - i tylko nią się kieruję.

W 2005 roku wykonałaś "Too Much Love Will Kill You" grupy Queen. Co wtedy czułaś?

Katie Melua: - To było coś fenomenalnego. Jak już powiedziałam, kiedy byłam bardzo młoda, oglądałam występy Queen i słuchałam tej grupy. Bycie na jednej scenie z Brianem Mayem i Rogerem Taylorem, 15 lat później, było nieziemskim przeżyciem. Myślę, że przez większą część tego koncertu, byłam myślami nieco obok - nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak niewiarygodne to było doświadczenie. Zrozumiałam to dopiero po koncercie - pomyślałam sobie: "Jezu, co to było?"

Wróćmy do twojego "Domu" - co nazwałabyś "wizytówką" tego albumu? Czy jest taka jedna piosenka, najważniejsza?

Katie Melua: - Najważniejsza? Cóż, wielu ludzi słyszało utwór "The Flood" - nie wszyscy, oczywiście, ale wielu. Ktoś powiedział, że to utwór "progresywny" - podkreślam, że nie są to moje słowa, ale spodobało mi się to sformułowanie. Odesłałabym również słuchaczy do piosenki tytułowej, "The House". Tak jak powiedziałam - to piosenka o tajemnicy. Generalnie na tej płycie jest wiele barw.

Czy wierzysz w tajemnice?

Katie Melua: - W tajemnice? Tak, chyba tak. To właśnie jest ta najwspanialsza rzecz w życiu - że jutro jest czymś nieznanym. I to właśnie uwielbiam.

Tłum. Katarzyna Kasińska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: katie | boja | nowy album | chambers | piosenki | Queen | batumi | Dr House | Katie Melua
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy