Reklama

"Mogę być jeszcze lepszy"

11 listopada kolejny objazd po Polsce rozpoczyna Jean Michel Jarre - francuski mistrz muzyki elektronicznej. Twórca szykuje specjalne atrakcje dla widzów w Gdańsku, Płocku, Wrocławiu i Rzeszowie.

"Jeżeli ktoś sądził, że najbardziej spektakularne show tego roku ma już za sobą, to już powinien rezerwować sobie czas na listopadowe koncerty Jean Michel Jarre'a" - podkreślali w zapowiedzi organizatorzy, nawiązując do marcowego występu Francuza w katowickim Spodku.

Ze względu na duże zainteresowanie muzycznymi spektaklami Jarre'a do trzech pierwotnie planowanych występów (13 listopada - Płock, Hala Arena; 14 listopada - Wrocław, Hala Ludowa; 15 listopada - Rzeszów, Hala Podpromie) dodano jeszcze jeden - rozpoczynający trasę (czwartek, 11 listopada) koncert w Gdańsku, w Hali Gdańsk - Sopot.

Reklama

Z francuskim muzykiem w Warszawie spotkała się Emilia Chmielińska.

Czego można spodziewać się po listopadowych występach?

- To, co w listopadzie chcę zaprezentować polskiej publiczności, to projekt, o którym myślałem od dawna. Marzyłem, by przenieść magię moich plenerowych koncertów w przestrzeń bardziej kontrolowaną. Podczas widowisk plenerowych - czy to z powodu deszczu, czy wiatru - nie zawsze mogłem kontrolować takim stopniu, w jakim chciałem, dźwięk, jakość muzyki i scenografię. Siedem-osiem lat temu było to poza moim zasięgiem - z różnych powodów. Muzyka i instrumenty w środowisku scenicznym są dość kruche, ulotne; jakość dźwięku jest niesamowita. Tych rozwiązań nie mogę wykorzystać podczas plenerowych widowisk.

- Sądzę również, że w tej nowej przestrzeni scenografia może być jeszcze bardziej efektowna, podobnie jak jakość dźwięku - mam tutaj na myśli wielkie obiekty powierzchniowo zamknięte, które można znaleźć na całym świecie. Jak już mówiłem, jeszcze 10 lat temu było to do pomyślenia, bo obiekty te nie były przystosowane do mojej wizji. To bardzo ambitny projekt. Przede wszystkim muzyka jest unikalna przez sam fakt, że użyte instrumenty nie do końca przeznaczone są do wykonywania muzyki na żywo.

- W naszych czasach wiele koncertów to widowiska programowane czy rejestrowane wcześniej, lub grane z playbacku - tymczasem na naszej scenie nie ma komputerów. To prawdziwy show na żywo, bardzo dynamiczny i taki, w trakcie którego wiele się dzieje, a ze sceny bije energia. W scenografii wykorzystaliśmy między innymi mnóstwo niewielkich kamer, ukrytych w różnych punktach sceny tak, aby przekazać publiczności obraz widziany z perspektywy konkretnego wykonawcy. Wyjątkowa jest również architektura świateł i laserów - powiedziałbym, że spektakularna. Obejmuje ona całą widownię, która jest zanurzona w trójwymiarowej scenografii.

Po pięciu latach powracasz z koncertem do Gdańska, gdzie zagrałeś w Stoczni Gdańskiej z okazji 25-lecia "Solidarności". Jak wspominasz tamto wydarzenie?

- Czuję się zaszczycony i uprzywilejowany faktem, że uczestniczę w świętowaniu momentów ważnych dla historii Polski, których waga miała jednocześnie skalę światową. Występ w Gdańsku był dla mnie zaszczytem i wyróżnieniem jako dla człowieka, ale też był czymś doniosłym dla nas wszystkich - dla moich dzieci, dla mojej rodziny i jej przyszłości. Ukazaliśmy grupę jednostek, która zmieniła nasz świat - po wydarzeniach w Gdańsku nasze życie stało się nowe, lepsze. To właśnie oni sprawili, że warunki naszego życia jako ludzi uległy poprawie. Był to więc przywilej, ale zarazem coś, w czym my sami aktywnie uczestniczyliśmy, składając hołd tym ludziom i bohaterom, takim jak Lech Wałęsa i pionierzy "Solidarności".

- Dla mnie wykraczało to poza ramy wydarzenia w skali Polski; było to wydarzenie o znaczeniu globalnym. Cieszę się, że przy okazji rocznicowego koncertu w Gdańsku mogłem przyczynić się do pozytywnego nagłośnienia świadectwa "Solidarności", związanych z nią ludzi i wspaniałego kraju, jakim jest Polska.

- Również występ w Gdańsku 11 listopada tego roku jest dla mnie czymś szczególnym. Już kiedy zaczynaliśmy planować tę trasę, podkreślałem, że bardzo ważną dla mnie jej częścią będą koncerty w Polsce. Chciałem odwiedzić kilka polskich miast, w tym oczywiście Gdańsk.

Jak ważne są dla ciebie występy przed publicznością?

- Jako muzyk żyjący w XXI wieku zdaję sobie sprawę - zrozumiałem to zresztą u początku mojej kariery - że muzyka staje się coraz bardziej wędrowna w swej naturze. Muzyki można słuchać na ulicy, we własnym mieszkaniu, w samochodzie - wszędzie. Jeśli zadajesz sobie trud, by pójść na koncert, by kupić bilet - to dlatego, że chcesz czegoś więcej. W przeciwnym razie zostajesz w domu. Jeśli wybierasz się na koncert, to dlatego, że żywisz konkretne oczekiwania wizualne wobec artysty i muzyki, którą lubisz.

Mówisz o tej kwestii wizualnej - twoje koncerty przeszły do historii m.in. za sprawą właśnie nietypowej oprawy.

- W pewnym momencie stwierdziłem, że chowanie się za komputerem przez dwie godziny nie jest chyba najbardziej pociągającą, wzrokowo atrakcyjną i ekscytującą rzeczą! Chciałem czegoś nowego, a poszukiwania te zaczęły się od prób odnalezienia wizualnej analogii, wizualnej strony mojej muzyki. Wkrótce kwestią tą zaczęły zajmować się też formacje rockowe i odkryły, że w ich przypadku jest dokładnie tak samo.

- Kiedy ja zaczynałem, byłem w moich poszukiwaniach sam. Później zobaczyłem, że zespoły takie, jak U2, włączają coraz więcej elementów wizualnych w swoje koncerty - nie dlatego, że wymaga tego muzyka, ale dlatego, że jest to wymóg czasów, bo muzyki możemy dziś przecież słuchać wszędzie. Dlatego właśnie zająłem się scenografią w perspektywie wizualnej. Trasa, którą obecnie odbywam, to oczywiście cykl koncertów, ale z rozbudowaną stroną wizualną.

Czy zatem te występy na żywo jakoś specjalnie cię inspirują przy tworzeniu? Myślisz o tym, jak to będzie później wyglądało na scenie?

- Kiedy zasiadam do pisania muzyki, w ogóle nie myślę o wykonywaniu jej na żywo. To po prostu muzyka - a zainspirować może mnie wiele rzeczy: książki, muzyka innych artystów, kino, filmy. Na tym etapie nie myślę o koncertach. Kiedy muzyka jest już gotowa, wtedy dopiero zadaję sobie pytania, jak mógłbym wykonać ją na żywo? Co mogę stworzyć od strony wizualnej? To zawsze przychodzi potem.

Masz poczucie, że jesteś muzykiem spełnionym? Masz jakieś plany, nad którymi już rozmyślasz?

- Artysta zawsze próbuje uchwycić wizje, które ma w głowie, stara się maksymalnie przybliżać do wizji zamkniętych w jego umyśle czy sercu. Daleki jestem od bycia usatysfakcjonowanym tym, co zrobiłem - mimo, iż mam poczucie, że trochę udało mi się osiągnąć. Cały czas mam poczucie, że mogę być jeszcze lepszy - pod względem komponowania, koncertów. Sądzę, że moją świeżość i entuzjazm zawdzięczam właśnie takiemu podejściu.

- Rzeczy, które chciałbym jeszcze zrobić, jest oczywiście mnóstwo. Weźmy na przykład Polskę - chciałbym kiedyś zagrać plenerowe koncerty w Warszawie, Krakowie, czy w wielu innych fantastycznych miejscach w waszym kraju. Naprawdę mi na tym zależy. Jest jeszcze wiele innych pomysłów - może koncert w jakiejś kameralnej operze, może jeszcze coś innego? A może jakiś projekt z polskimi filmowcami, skoro już mówimy o Polsce? Chciałbym odkryć nowe możliwości, które pozwolą mi pracować w Polsce i z polskimi artystami - w taki czy inny sposób.

Tłum. Katarzyna Kasińska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wrocław
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy