Mikołaj Stroiński: Już w latach 90. czytałem książki Sapkowskiego i byłem ich fanem
Krzysztof Nowak
Trzecia część gry o Wiedźminie ma swój niepowtarzalny klimat i nie tylko, jeśli chodzi o rozbudowanie postaci czy grafikę. O muzyce do polskiego produktu eksportowego, pracy przy serialach i dyplomie Berklee porozmawialiśmy z Mikołajem Stroińskim – kompozytorem, który obecnie mieszka w Los Angeles.
Mikołaj Stroiński to absolwent Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach oraz Berklee College of Music w Bostonie. Po zdobyciu dyplomu przeprowadził się do Los Angeles, gdzie rozpoczął pracę pisząc muzykę dla stacji telewizyjnych takich jak CBS, NBC, ABC, FOX, SPIKE TV, Discovery Channel, History Channel, HBO, SCI-FI i wielu innych. Dziś można ją usłyszeć w programach telewizyjnych na całym świecie.
Obok muzyki telewizyjnej i filmowej twórczość Mikołaja obejmuje także kompozycje ścieżek do gier video. Rozpoczął od napisania muzyki do zwiastuna wyczekiwanej gry "Dark Souls 2". Wkrótce zaczęły napływać kolejne propozycje - najpierw dwie produkcje niezależnego studia Crunching Koalas pt. "MouseCraft" i "WordTrap Dungeon", a potem gra "The Vanishing of Ethan Carter". Najnowszym projektem Mikołaja jest muzyka do trzeciej części sagi o Wiedźminie - "Wiedźmin 3:Dziki Gon"- gry, która do tej pory zdobyła na świecie ponad 130 nagród w tym statuetkę "Najbardziej Oczekiwanej Gry Roku" na Game Awards w Las Vegas.
Krzysztof Nowak, Interia: Chciałbym zacząć od tego, że w twojej biografii przeczytałem, iż jesteś "wielogatunkowy". Czy to pomogło ci przy tworzeniu muzyki do "Wiedźmina"? W oczach wielu odbiorców jest to gra ściśle skonkretyzowana i porusza się w pewnych ramach.
Mikołaj Stroiński: - Wielogatunkowość i różnorodność zawsze się przydają. Nie wiem jednak, czy akurat w przypadku "Wiedźmina" były to różne gatunki, które musiałem skomponować. Mam wrażenie, że komponowałem trzy rodzaje utworów. Były to: eksploracja, combat (walka) i cutscenes, czyli krótkie filmiki, które przeplatają grę. Czy sama wielogatunkowość ma tu tak duże znaczenie? Niekoniecznie, ale na pewno musiałem zastosować różne kolory.
- "Wiedźmin" dzieli się na trzy pod-światy - i nie chodzi tylko o same barwy. Graficy oczywiście zadbali o to, by każdy świat miał inne kolory, ale też prowokował inny kolor muzyki. No Man’s Land, czyli ziemia niczyja, jest takim światem, który jest najbardziej bezwzględny, brutalny i suchy. To tam została wtłoczona słowiańska część soundtracku: suche brzmienia skrzypiec, niemalże słychać żywice na instrumentach smyczkowych. W Skellige Islands mamy wpływy celtyckie, szkockie i irlandzkie, coś na wzór "Braveheart", zaś w Novigradzie jest "sałata brzmień" - co jest odzwierciedleniem mieszanki kultur w tym mieście - dużo instrumentów szarpanych, gitaropodobnych. Muzycznym spoiwem między tymi światami są oczywiście tematy, natomiast pozostaje to raczej w jednym rodzaju.
- Nie chciałbym być jednak nigdy zamknięty w jednym pudelku twórczym. Bardzo lubię robić video, seriale sensacyjne i dramaty, ale nie chciałbym, żeby mówiono: "Stroiński robi tylko ten jeden rodzaj". Bardzo się cieszę, gdy robię parę gier naraz, ale jeśli przyjdzie serial, to też jestem uradowany, bo to jest właśnie okazja do różnorodności.
Właśnie, poruszyłeś temat robienia kilku gier naraz i np. jeszcze do serialu. Ciekawi mnie, czy łatwo jest się przystosować do robienia "multitaskingowego"? Np. gdy robisz muzykę do "Wiedźmina", to czy musisz najpierw wsiąknąć w ten świat i dogłębnie go poznać, czy też przychodzi ci to w pełni naturalnie, bo czujesz dany temat?
- Zanim zacznę jakiś projekt, z którym nie miałem wcześniej do czynienia, jak np. z "Wiedźminem" czy innym nowym przedsięwzięciem, muszę zrobić duży research i przyzwyczaić się do nowych brzmień - zrobić szablon z barwami i dopiero wtedy zacząć komponować. Inaczej wygląda to jeżeli mowa chociażby o serialach kryminalnych, bo robiłem ich już paręnaście, więc wiem, jak wykorzystać doświadczenie i intuicję.
- Wracając do wspomnianej gry: tak, muszę wbić się w ten świat i w nim zostać. Później zaś zajmuje mi trochę czasu przestrojenie się na coś innego. Muszę się zresetować i zastanowić, jakie są tu kolory, jakie problemy są do rozwiązania samą muzyką.
Myślę, że problemy nasuwają się także przez to, że przy poprzednim "Wiedźminie" pracował zespół twórców i trzeba było się do siebie dopasowywać, dostrajać.
- Nie, nie musiałem się odwoływać do wcześniejszych twórców. Muzyka do trzeciej części została zredefiniowana i tak naprawdę musiałem się dostroić tylko do drugiego kompozytora, Marcina Przybyłowicza.
Zobacz trailer trzeciej części "Wiedźmina":
Właśnie też o to chciałem zapytać. Praca w duecie wymusza kompromis, jeśli chodzi o wizje muzyki?
- Wizja jest jedna i ustalona. Jasne, każdy inaczej czuje dźwięki, ale można dany obraz zilustrować... Lepiej będzie to widać na przykładzie. Masz namalować różowe kwiaty, w czym posłużą ci farby. Ja je namaluję tak, ty je namalujesz inaczej, a to nadal będą różowe kwiaty. Każdy ma inny styl, ale cel jest jeden.
- Dla mnie w twórczości im więcej jest ograniczeń i wyznaczników, tym lepiej. Wolność nie jest dla mnie za dobra. Uważam generalnie, że twórca powinien sobie wyznaczyć ramy, w których będzie tworzył. Za mnie te ramy wyznaczają producenci i reżyserzy. Im więcej mam takich wyznaczników, a w tym przypadku praca w duecie i bycie posłusznym artystycznie tematom wiedźminowskim, tym lepiej wiem, gdzie mam iść.
- Zawsze w ramach twórczych przytaczam porównanie do polskich komedii. Przypomnij sobie komedie z czasów komunizmu. Były bardzo dobre, ale miały tez bardzo ściśle wyznaczone granice tego, co można było zrobić. Twórcy się w sobie zbierali, by wewnątrz tych wyznaczonych ram jak najwięcej powiedzieć. Później, gdy granice się otworzyły i przyszła wolność, to pojawiło się pytanie: co robimy? Odpowiedz: kopiujemy amerykańskie komedie. Mało kto się teraz z nich śmieje.
Powiedz skąd w ogóle pojawiła się propozycja współpracy przy "Wiedźminie" i jak wyglądało to z twojej strony? Od razu wziąłeś ten projekt, bo uznałeś go za coś nobilitującego, czy miałeś chwile zawahania?
- Z jednej strony w latach 90. czytałem książki Sapkowskiego i jestem ich wielkim fanem, pewnie podobnie jak wielu z nas. Z drugiej strony bardzo lubiłem gry fantasy i muzykę do nich. Z trzeciej bardzo lubiłem robić samą muzykę. Połączenie tych trzech rzeczy było czymś, do czego dążyłem. Gdy tylko wyszła pierwsza gra "Wiedźmin", zastanawiałem się: czemu ja tego nie robię?! Gdy wyszła druga gra, znowu pojawiło się u mnie to pytanie. Niestety wszystko działo się w Polsce, ja byłem w Ameryce i nie bardzo miałem do tego dostęp.
- W 2012 roku zrobiłem trailer do poważanej gry "Dark Souls 2" i wtedy znalazłem się na mapie gamedemu. Trafiłem do ludzi zajmujących się grami i do ich świadomości. W Polsce jakoś bardziej zaświeciłem, bo jestem Polakiem. Miałem spotkanie z CD Projektem i zaprosili mnie do zrobienia dema do "Wiedźmina". Wiem, że do konkursu zaproszono wielu innych kompozytorów, także z Hollywood (niektórzy mają ogromne sukcesy i ponad 100 gier na koncie).
- Włożyłem w to demo wszystko, co miałem. Nad jednym utworem pracowałem aż 10 dni i byłem z niego bardzo zadowolony. Wysłałem ten utwór i dodatkowo parę innych. Później nie było odzewu przez 6-7 miesięcy. Załamałem się - w świecie showbiznesu jeśli nie słyszysz odpowiedzi od producentów przez tak długi czas, to znaczy, że dziękujemy panu. Przyjąłem to do wiadomości i ze smutkiem stwierdziłem, że "Wiedźmin" i ja najwyraźniej nie jesteśmy sobie pisani. Natomiast pamiętam do tej pory lądowanie w San Francisco w marcu i telefon od CDP, że utwór bardzo im się spodobał i czy nie chciałbym wziąć udziału w tworzeniu gry. Oczywiście bardzo się cieszyłem i powiedziałem, że z największą przyjemnością. Tak do tego doszło.
Zobacz trailer "Dark Souls 2":
Opozycja seriale - gry wydaje mi się interesująca. Co jest trudniej zrobić: pierwsze czy drugie?
- Nie ma odpowiedzi na to, co jest trudniej. Wiadomo, każdy serial i każda gra mają swoje trudności, ale są to dwa różne światy.
Rozumiem. Może więc przejdźmy do twoich ambicji twórczych. Czy na fali hitowego "Wiedźmina" i sukcesów zagranicą masz zamiar nagrać własny projekt? Już nie na czyjeś zlecenie.
- Chciałbym, ale jeszcze nie teraz. Nie ma takiej opcji w moich najbliższych planach. Na razie chcę robić seriale, filmy i gry, a osobiste potrzeby ekspresji mam na boku.
Z czego to wynika, że uważasz, iż to jeszcze za wcześnie? Nie zrobiłeś jeszcze wszystkiego, co chciałeś w tej dziedzinie, w której się realizujesz, czy dobrze jest tak, jak jest?
- Według mnie po części mam problem z wolnością. Żyję w epoce, w której za dużo rzeczy mogę zrobić muzycznie. Nie wiem, czy miałby to być projekt jazzowy, czy naznaczony muzyką filmową, czy jednak elektroniczny, a może akustyczny. Nie potrafię nadać temu przedsięwzięciu identyfikacji i specjalnej potrzeby. Musiałbym także znaleźć na to dużo czasu, a żeby go mieć, trzeba odrzucić sporo zleceń, czego nie chcę robić na tym etapie.
- A jaki to jest etap? Na pewno wznoszący. Myślę, że dużo za mną, ale i dużo przede mną. Mam rozpęd, który chcę teraz wykorzystać.
Czujesz, że inaczej cię postrzegają w naszym kraju dzięki dyplomowi Berklee? Magia "zagranicy" działa na rodaków?
- Wiesz, nie zauważyłem tego. Studiowałem jazz w Katowicach, a dopiero potem w Berklee. W murach tej drugiej uczelni dużo więcej się jednak nauczyłem i mogę uznać swoją edukację za amerykańską. Nikt jednak nie zatrudniłby mnie przez sam tytuł. Ludzie bardziej patrzą na portfolio. Dzięki niemu otrzymuję zaufanie od potencjalnych klientów.
- Czy uczelnia pomaga? Nikt mi o tym nie mówił, ale zdaję sobie sprawę, że Berklee ma bardzo dobry PR i być może budzi szacunek. Co ciekawe, w Stanach Zjednoczonych mi to pomaga, ponieważ uczelnia bardzo dba o swoich absolwentów. Jest pewna sieć - w Los Angeles jest nas dużo i nie ma co ukrywać, że na osobę po tej uczelni patrzy się z większą przychylnością i nawiązuje się nić porozumienia. Jeżeli czegoś potrzebuję, np. obecnie mam w planie projekt związany z muzykoterapią i będę komponował muzykę do pewnego szpitala, a przez to będę musiał zrobić research, to wiem, że wśród dawnych studentów znajdę zawodowców i nie będzie problemu z pomocą.
Na koniec spytam, jakie są twoje kolejne plany, poza wspomnianą muzykoterapią?- Mam przed sobą trzy gry i dwa seriale, z czego tylko jeden mogę zdradzić na sto procent. Będzie to drugi sezon polskiego serialu "Zbrodnia".
Twórcy "Wiedźmina" o trzeciej części gry: