Kasabian: Pora na Stany! (wywiad)

O podboju Ameryki, nowej płycie, mundialu i sushi w autobusie Oasis opowiada INTERIA.PL wokalista Kasabian, Tom Meighan.

Tom Meighan z Kasabian podczas występu na Orange Warsaw Festival
Tom Meighan z Kasabian podczas występu na Orange Warsaw FestivalAKPA

Kasabian wydali właśnie nowy, zaskakujący elektronicznym brzmieniem album "48:13" (tytuł wyraża... czas trwania płyty). Z frontmanem grupy spotkaliśmy się w Warszawie, tuż przed występem na Orange Warsaw Festival.

Michał Michalak, INTERIA.PL: Wasz nowy album właśnie wylądował na 1. miejscu brytyjskiej listy sprzedaży. To już czwarta płyta w waszym dorobku, która została numerem jeden. Czy w związku z tym uważacie się za największą obecnie rockową grupę na Wyspach?

Tom Meighan, Kasabian: - Na pewno jesteśmy w czołówce. Nie należy jednak zapominać o kilku innych zespołach wagi naprawdę ciężkiej. Jesteśmy po prostu szczęśliwi, że ludzie kupują nasze płyty.

A myśleliście o podboju Stanów?

- Wracamy do Stanów już we wrześniu, jeśli dobrze pamiętam, i będziemy tam przebywali ze cztery, pięć tygodni. To będzie takie nowe otwarcie, mamy nowego menedżera w Ameryce.

Więc taki jest plan.

- Taki jest plan. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ale nie ukrywamy, że mamy tam pewną niezałatwioną sprawę. Tak to odbieramy.

Zasługujecie na to.

- Zgadzam się.

Dlaczego nowe brzmienie? Dlaczego teraz?

- Nasz zespół jest już dużo starszy. Mamy spore doświadczenie. Myślę, że ewoluowaliśmy - jako ludzie i jako muzycy. Odnaleźliśmy siebie na nowo.

Ostatnio ty i Serge zaczęliście opowiadać, że muzyka rockowa została z tyłu...

- Tak, elektronika, muzyka taneczna i hip hop wyszły na prowadzenie. Ale zauważ, że to się dzieje cyklicznie. Kiedy zaczynaliśmy, jeszcze przed wydaniem naszej pierwszej płyty, było mnóstwo amerykańskich, rockowych, garażowych zespołów. The White Stripes, Black Rebel Motorcycle Club, Jet... to było ogromne zjawisko. Kiedy my się pojawiliśmy, razem z nami w 2004 roku zadebiutowało pełno innych brytyjskich zespołów. Teraz historia znów zatacza koło.

Czy ten album to wyraz waszej wizji rock and rolla przyszłości?

- Słuchaj, chciałbym, żeby tak się stało.

Reakcje są jednak zróżnicowane. Spodziewaliście się tego?

- Ale zawsze jest tak, że kiedy idziesz do przodu i zostawiasz coś za sobą, kiedy próbujesz czegoś nowego, to znajdą się ludzie, którym się to nie spodoba. Przy nowej płycie mieliśmy kilka świetnych recenzji, mieliśmy też kilka noży wbitych w nasze plecy. Ale już dawno przestałem się tym przejmować, mam to w dupie (śmiech).

Czy krytycy są jeszcze do czegoś potrzebni?

- To miłe, że mają swoją opinię, ale spodziewaj się kilku trupów (śmiech).

Co czujesz kiedy śpiewasz "Fire" i wszyscy pod sceną zaczynają wariować? Ze mną włącznie.

- To jest taki nagły przypływ emocji, gonitwa myśli. Czujesz się świetnie. To są gitary, to jest rock and roll. Wszyscy są z tobą.

Sporo kontrowersji towarzyszy występowi Metalliki w roli głównej gwiazdy festiwalu Glastonbury. Co o tym sądzicie jako współheadliner tegorocznej edycji?

- Myślę, że to fantastyczny zespół i zawsze ich lubiłem. Kilka lat temu poznaliśmy Larsa [Ulricha]. Ludzie gadają, ale to będzie świetny show.

Podobne komentarze były przy występie Jaya Z. Pamiętasz?

- No właśnie, ja nie wiem, o co tym ludziom chodzi. Ludzie, wszystko będzie dobrze!

Wycinacie sobie numery w zespole?

- Jasne, cały czas.

Jakiego rodzaju?

- To strasznie dziecinne, ale dzwonimy do swoich pokoi, zmieniamy głos i udajemy kogoś innego. Albo na przykład pukamy do drzwi i uciekamy. Chowamy sobie różne rzeczy - ciuchy, spodnie, buty... Na przykład w autobusie. Coś okropnego.

Kto jest największym dowcipnisiem?

- Każdy z nas ma swoje za uszami.

W tym roku wypada 20. rocznica ukazania się debiutanckiej płyty Oasis - "Definately Maybe". Wiem, że spędziliście sporo czasu razem w trasie. Czy masz dla nas jakieś głodne kawałki z tym związane?

- Byłem raz w ich autobusie i mieli tam pełno sushi. Ryba nazywała się żółcica, czy cholera wie jak. Raz próbowali mnie zmusić, żebym to zjadł. Spróbowałem, ale zaraz wyplułem na ziemię. A oni do mnie: "co ty robisz? to jest k...a drogie"! To było nawet zabawne. Spróbowałem tę ich cholernie drogą rybę i wyplułem im ją na podłogę (śmiech).

Jaką muzykę puszczasz swojej córce?

- Najczęściej takie dziecięce rymowanki: "Little Bo Peep", nie wiem, czy znasz... Ona ma dopiero dwa latka. Ale już widzę, że lubi muzyczne programy w telewizji.

Będziesz chciał ją wyedukować muzycznie?

- Będę próbował. Mam nadzieję, że nie zacznie słuchać One Direction albo innego gówna. Byłbym wściekły. Okropne to jest.

Może to po prostu taka faza, przez którą trzeba przejść?

- Może. Ale to nadal jest okropne. Na szczęście jest na to jeszcze za młoda.

Mundial się zaczął, Anglia przegrała. Widziałeś mecz z Włochami?

- Tak, oglądałem wczoraj wieczorem (rozmawiamy 15 czerwca - przyp. red.). Świetny mecz, uważam, że Anglia zagrała dobrze. Niestety, nie na tyle dobrze, żeby ich pokonać. Włosi są naprawdę mocni. Ale Anglia wydała mi się dobrze przygotowana.

Odbudują się na następne mecze?

- Zobaczymy. Ale powiedzmy sobie szczerze - pierwszego meczu nie wolno przegrywać. Teraz będzie bardzo trudno. Pokonanie Urugwaju to potworne wyzwanie.

A kto wygra cały turniej?

- Stawiam na Argentynę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas