"Diamenty na scenie"
The Brand New Heavies to żywa legenda acid jazzu. Grupę od początku istnienia tworzy trójka instrumentalistów: klawiszowiec i perkusista Jan Kincaid, gitarzysta Simon Bartholomew i basista-programista Andrew Love Levy. Pierwszy album Heavies, zatytułowany po prostu "The Brand New Heavies" (1990), stał się już klasyczną pozycją dla wszystkich fanów funku i groove. Grupy, mimo sukcesu debiutanckiej płyty, nie opuszczały jednak problemy. Przekleństwem Heavies stały się... kobiety, a dokładnie wokalistki, z których żadna nie potrafiła dłużej zagrzać miejsca w zespole. Chyba to spowodowało, że zespół tak naprawdę nigdy nie stał się gwiazdą pierwszej wielkości. Być może sytuacja ulegnie zmianie, gdy po kilku chudych latach, Heavies powrócili w styczniu 2005 roku z nową płytą "Allaboutfunk" i z nową wokalistką, którą została piękna Nicole Russo.
Z okazji ukazania się albumu, członkowie The Brand New Heavies opowiadają o ulubionych piosenkach na nowym albumie, spotkaniu z Nicole i inspiracji... pieczonymi kurczakami.
Pierwszym singlem promującym wasz nowy album jest utwór "Boogie"
Nicole: "Boogie" to piosenka o facecie, który jest ryzykantem, graczem. Wychodzi i chce po prostu się zabawić, potańczyć. I o tym opowiada piosenka. O boogie.
Jaki jest ulubiony utwór z nowej płyty?
Simon: Wydaje mi się, że "Boogie", nasz pierwszy singel.
Jan: To piosenka, którą im dłużej słuchasz, tym więcej rzeczy w niej wyłapujesz. Poza tym łatwo wpada w ucho.
Nicole: Moim ulubionym utworem jest "Surrender".Słuchając go czuję się tak, jakbym śpiewała pierwszą piosenkę z Heavies. Poza tym świetnie sprawdza się na koncertach.
Andrew: Podoba mi się również "Waste My Time". Pokazuje bardziej rockowe oblicze zespołu, gitary są brudne i nasze brzmienie jest bardziej agresywne. Dzięki temu ludzie mogą się dowiedzieć o koncertowym, prawdziwym obliczu Heavies.
Nicole: Tekst "Waste My Time" opowiada o związku z osobą, która nie może się zdecydować. Dlatego nosi taki tytuł ["Marnujesz mój czas"]. Chcesz być ze mną, czy nie? Zdecyduj się, bo marnujesz mój czas.
Simon: Właśnie dlatego brzmienie tej piosenki jest ostrzejsze, nawiązuje do słów i przekazu kompozycji. Rzekłbym nawet, że jest odrobinę w stylu Fleetwood Mac.
Andrew: Ciężko mi się zdecydować, bo za każdym z tych utworów kryje się jakaś historia, każdy jest inny. Mają one dla mnie różne znaczenia. Generalnie lubię utwory, które dobrze brzmią na żywo. A takimi piosenkami na pewno są "Surrender" czy "What Do You Take Me For". Zwłaszcza ten pierwszy. W mojej opinii to powinien być nasz następny singel.
Jak wybraliście utwór na pierwszego singla?
Simon: Rozmawialiśmy o tym i mieliśmy kilku kandydatów, trzy, cztery piosenki. Na pewno były to "Waste My Time", "Boogie" i "How We Do This". One były najbardziej oczywistym wyborem. To są numery, które przyszły nam od razu do głowy. Przede wszystkim dlatego, że łatwo je zapamiętać, że są chwytliwe. Ostatecznie wybraliśmy "Boogie".
Opowiedzcie o spotkaniu z Nicole i wspólnej pracy.
Jan: Spotkaliśmy Nicole kilka miesięcy przed nagraniem nowej płyty. To było chyba dokładnie sześć miesięcy... Zaprezentowaliśmy jej kilka naszych piosenek i stwierdziliśmy, że możemy z nią zrobić kilka interesujących nagrań. W tym czasie grupa miała grać kilka koncertów w Azji i zapytaliśmy Nicole, czy nie miałaby ochoty wybrać się tam z nami.
A występy były świetne, załapaliśmy pewien rodzaj wspólnej wibracji. Dlatego postanowiliśmy razem nagrać płytę, wszystko wyszło bardzo naturalnie.
Nicole: Tak, na koncertach mieliśmy mnóstwo dobrej zabawy. Zwłaszcza w Japonii.
Nagraliście wcześniej wiele utworów z repertuaru innych artystów. Która z waszych wersji cudzej piosenki jest najlepsza, a która najgorsza?
Jan: Ze wszystkich coverów, które mamy w swoim repertuarze, a mamy ich wiele, najbardziej lubię piosenki "Midnight At The Oasis" [autorstwa Davida Nichterna, a wykonywaną przez Marię Muldauer - przyp. red.] i "Many Rivers" Chelsea. A według mnie naszym najsłabszym jest...
Andrew:> Pamiętaj, że przeczytają to fani na całym świecie (śmiech).
Dobrze, nie mówcie zatem. Nicole, czy łatwo było ci się wpasować w styl grupy i wykonywać starsze piosenki The Brand New Heavies?
Nicole: Tak, poszło dosyć łatwo. Przecież znałam ich wcześniejsze płyty i piosenki. Zatem dla mnie było to dosyć proste. Styl Heavies odpowiada temu, co śpiewałam przez całe życie, więc bezboleśnie dopasowałam się do brzmienia zespołu.
Simon: Dla nas też było to proste i przede wszystkim przyjemne - zagraliśmy stare piosenki, nadając im całkowicie nową barwę i wibracje. To dało im nowe życie.
Gdzie i kiedy nagraliście album "Allalboutfunk"?
Jan: Nagrania odbyły się w kilku studiach w zachodnim Londynie. Rejestrowaliśmy także w domu Andrew. Zajęło nam to kilka miesięcy, ale postanowiliśmy się nie spieszyć. Wszystko musiało brzmieć odpowiednio. Ale chyba warto było tak długo nad tym pracować.
Andrew: Podczas nagrywania posługiwaliśmy się komputerami, bo tak teraz nagrywa się płyty. W ten sposób nie było ciśnienia, żeby nagrywać szybciej. Tak jest taniej i nie musieliśmy się spieszyć. Nagrywaliśmy we własnych domach i to właśnie dało płycie relaksującą atmosferę, która unosi się nad nagraniami.
Jan: Nie oznacza to, że tworzyliśmy muzykę przy pomocy komputerów. Zostały one użyte tylko do nagrywania. Nowy materiał był rejestrowany na żywo i dopiero później obrobiliśmy go na komputerze. To daje ci dużą swobodę podczas nagrywania. Możesz eksperymentować z brzmieniem, szukać nowych rozwiązań.
Czy planujecie wyruszyć w trasę koncertową?
Jan: Tak, na pewno zagramy tournee po Wielkiej Brytanii i odwiedzimy również Stary Kontynent.
Andrew: Na pewno pojedziemy do Paryża. Ostatnio zagraliśmy tam rewelacyjny koncert i musimy tam wrócić.
Znani jesteście z tego, że dbacie o remiksy własnych utworów. Czy nowy materiał zostanie również poddany temu procesowi? Dzięki temu zyskujecie nowych fanów, słuchających na przykład muzyki house czy hip hop
Jan: Myślę, że nasi fani są bardzo zróżnicowani. Wielu z nich lubi na pewno muzykę taneczną. Kiedy wydajemy album, to przede wszystkim na singlach lubimy umieścić remiksy naszych utworów. Idą one bardziej w kierunku muzyki klubowej, house'u. Ale też staramy się zrobić coś bardziej wielkomiejskiego, dlatego też produkujemy hiphopowe rzeczy.
To już stało się tradycją. Ma to także znaczenie promocyjne. Dzięki remiksom możesz usłyszeć naszą muzykę w klubach. I dzięki temu zyskujemy nowych fanów - często zdarza się, że słyszą oni Brand New Heavies po raz pierwszy w klubach, a nie w radio.
A dlaczego zdecydowaliście się zrobić remiks "Boogie"?
Andrew: Zrobiłem ten remiks, ponieważ zaprezentowana przez wytwórnię wersja "Boogie" nie odpowiadała mi. Nie różniła się zbytnio od oryginału. Chciałem pokazać bardziej soulową stronę zespołu. Dlatego usiadłem przy komputerze i pobawiłem się trochę brzmieniem. I to jest powód, dla którego zrobiłem naszą wersję "Boogie".
Co jest dla was najprzyjemniejsze, gdy wydajecie nowy album?
Jan: Usłyszeć nowe piosenki w radio. Poza tym dla mnie istotna jest reakcja ludzi na nową muzykę. Bo gdy komponujesz i nagrywasz materiał, to musisz żyć tym przez długi okres czasu, czasami nawet przez rok. I to powoduje, że często jesteś znudzony i zmęczony piosenkami w momencie premiery płyty.
Dlatego miło jest słyszeć od innych ludzi pozytywne reakcje na nowe numery. To powoduje, że dni spędzone w studiu nagraniowym nabierają sensu.
Andrew: Nagrania dzięki temu powracają do życia. Odżywa twój entuzjazm związany z muzyką. Miło jest także usłyszeć własne piosenki na parkiecie w klubie. Kiedy widzisz ludzi bawiących się przy nich, fizycznie odpowiadających na rytm, który stworzyłeś.
Nicole: Właśnie to miałam powiedzieć. Kiedy ostatnio graliśmy koncert w Londynie, ludzie tańczyli do naszych utworów... To było niesamowite.
Opowiedzcie kilka słów o teledysku do "Boogie".
Nicole: Pomysł był taki, żeby nagrać coś humorystycznego i wesołego. Chcieliśmy się pośmiać z siebie.
Andrew: Chcieliśmy uniknąć wideoklipu z naszym występem na żywo.
Nicole: Zamiar był taki, by zaskoczyć ludzi. To teledysk, którego raczej po nas nie mogli się spodziewać. Heavies jako pracownicy biurowi.
Simon: To była także okazja dla Nicole, by oblać się dużą ilością wody, mając na sobie niewiele ubrań (śmiech).
Nicole: Tak, to coś, za czym przepadam (śmiech).
Na "Allaboutthefunk" pojawiają się charakterystyczne dla was bity i i brzmienie funky. Na płycie pojawiło się też kilka mniej charakterystycznych dla was rozwiązań. Skąd czerpiecie inspirację?
Jan: Nasze brzmienie wynika z naszych fascynacji muzycznych. Wszystkim nam podoba się podkręcająca muzyka funky. A w życiu jest mnóstwo przykrych spraw, o które trzeba się martwić. Natomiast muzyka stanowi w pewnym sensie ucieczkę i radość. Inspiruje nas życie, prawda?
Andrew: Podczas nagrywania jedliśmy dużo frytek i kurczaków, nieprawdaż? W życiu tylu ich nie zjadłem. Będąc w studio musisz jeść to, co możesz szybko kupić. To też nas inspirowało (śmiech).
Simon: Inspiracja może przyjść z każdej strony, w każdym momencie. Na przykład natchnąć może cię zapach skóry, widok betonowej ściany, smak wody (śmiech).
Wydaje się, że wszyscy macie gust, lubicie szykownie się ubrać. Czy dokonujecie specjalnego wyboru ubrań przed występem w telewizji lub na koncercie?
Andrew: Mam taką zasadę, że w życiu nie wyjdę na scenę, kiedy nie wyglądam wystarczająco zabawnie. Muszę wybuchnąć śmiechem widząc siebie w lustrze, żeby móc pokazać się ludziom. Generalnie chodzi o odpowiedni dobór kolorów. Nie będę ściemniał - uwielbiamy robić zakupy!
Jan: Wszyscy mamy własny gust i styl ubierania się.
Nicole: Ja chciałabym tutaj zrobić uwagę! Moi koledzy są bezwzględnie mężczyznami, ale mają fantastyczny gust, wiedzą, jak się ubrać. To rewelacyjne uczucie dla mnie, jako dziewczyny, że gram w zespole z kolesiami, z którymi mogę iść na zakupy i którzy to naprawdę lubią.
Simon: Diamenty świetnie wyglądają na scenie, cóż więcej można dodać (śmiech)?
Dziękuję za rozmowę.