"Uwielbiam agresywną muzykę"
Wydany w 1986 roku album "Possessed By Fire" był jednym z pierwszych wydawnictw z ekstremalnym metalem, które ukazały się oficjalnie w socjalistycznej Polsce. Dlatego przez pewien czas Exumer cieszył się nad Wisłą nie mniejszym szacunkiem niż Slayer czy Kreator. Podobnie było przynajmniej w ich rodzimych Niemczech i Brazylii. Niestety, u progu wielkiej kariery młodym muzykom zabrakło sił. Najpierw odszedł śpiewający basista Mem Von Stein, którego zastąpił Amerykanin Paul Arakari. Z nim zespół nagrał w 1988 roku płytę "Rising From The Sea", aby niedługo potem zakończyć działalność na dobre.
Ponad 10 lat później, na festiwalu Wacken Open Air doszło do niecodziennego wydarzenia. Exumer ponownie spotkał się ze swoimi fanami, reaktywując się wyłącznie na tę okazję. Koncert, który odbył się w nocy z 3 na 4 sierpnia 2001 roku, długo pozostanie w pamięci tych, którzy go widzieli.
Następnego dnia, kilka godzin po zejściu Exumer ze sceny, Mem Von Stein zgodził się odpowiedzieć na pytania Jarosława Szubrychta.
Jak doszło do tego, że zdecydowaliście się wystąpić na festiwalu Wacken Open Air?
Rok temu przyjaciele z magazynu "Rock Hard" zaprosili mnie, bym wybrał się do Wacken, po prostu spotkać się ze starymi znajomymi i pooglądać koncerty. Pomyślałem sobie, że to fajny pomysł i przyjechałem. Na miejscu poznałem mnóstwo ludzi, a wszyscy, gdy słyszeli, że to ten gość z Exumer, byli bardzo podnieceni. Wszyscy mówili mi, że uwielbiają Exumer, że uwielbiają "Possessed By Fire". Nagle ktoś rzucił pomysł, że fajnie byłoby, gdyby Exumer zagrał na Wacken w przyszłym roku. Myślałem o tym kilka dni, aż wreszcie zadzwoniłem do Berniego i Ray'a, gitarzystów Exumer, i namówiłem ich do tego. W tym samym czasie nakładem wytwórni High Voltage ukazała się reedycja "Possessed By Fire" i zainteresowanie zespołem znacznie wzrosło. Początkowo mieliśmy zagrać tylko i wyłącznie na Wacken, ale daliśmy też koncert na rozgrzewkę w niewielkim klubie we Frankfurcie, a już w tej chwili mój stary przyjaciel z Brazylii załatwia tam kolejny koncert. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że 16 września zagramy w Sao Paulo.
Czy oznacza to, że Exumer wrócił na dobre?
Nie, nic z tych rzeczy. Nie nagramy nowej płyty Exumer, nie zamierzamy pojechać na trasę koncertową. Mam teraz w Nowym Jorku nowy zespół thrashmetalowy Sun Descends z którym właśnie nagrałem trzyutworowe demo. Pozostali koledzy grają rocka w innych zespołach... Próby przed koncertem na Wacken trwały dwa miesiące, ale mogłem sobie na to pozwolić, bo akurat mam wakacje. Wiesz, nie graliśmy razem 15 lat, więc trochę potu musieliśmy wylać, zanim zaczęło to mieć ręce i nogi. Niestety, o nowym materiale nawet nie myślimy.
Dlaczego na koncercie nie grałeś na basie i skupiłeś się wyłącznie na partiach wokalnych?
Chciałem mieć większą swobodę ruchów, chciałem lepiej się bawić. Kiedy grasz na basie i śpiewasz jednocześnie, jesteś bardzo ograniczony. Przed laty było fajniej, bo miałem długie włosy i mogłem chociaż nimi pomachać. W Sun Descends wciąż gram na basie i śpiewam, tak jak kiedyś w Exumer.
I jak oceniasz wasz występ na Wacken Open Air?
Bardzo mi się podobało, ale sam nie wiem, czy z punktu widzenia fanów mógł to być dobry koncert. Ja jednak jestem zawsze bardzo krytyczne w stosunku do tego co i jak robię. Przyjęcie mieliśmy wspaniałe, lepsze niż się spodziewałem. Moim zdaniem to był niezły koncert, zdaniem ludzi zgromadzonych pod sceną - świetny. W porządku, nie będę się kłócił. (śmiech)
W tym wszystkim chodzi po prostu o dobrą zabawę. Nie o zarabianie pieniędzy, nie o bzdury tego typu, ale właśnie o zabawę!
Jak reagujesz, kiedy słyszysz jak muzycy współczesnych zespołów wymieniają Exumer wśród swoich najważniejszych inspiracji?
To wspaniałe uczucie. Sam zacząłem słuchać metalu, gdy miałem 12 lat, w 1980 roku. Kiedy miałem 18 lat ukazała się moja debiutancka płyta, czyli "Possessed By Fire". Wciąż byłem małolatem więc nie byłem do końca świadomy, tego co robię, nie zastanawiałem się nad tym. Po prostu robiłem swoje. Żyliśmy tą muzyką, byliśmy tą muzyką. Kiedy dzisiaj ludzie mówią mi, jak wiele dla nich znaczyła ta muzyka, jestem bardzo szczęśliwy. Nie pisaliśmy utworów, które miały się komuś spodobać, nie wiedzieliśmy jak to się robi. Po prostu graliśmy to, co kochaliśmy.
Czy masz stały kontakt z muzykami Exumer?
Ja mieszkam w Stanach, oni w Niemczech, ale to niczego nie zmienia. Ray i Bernie to moi bracia. Znamy się od 20 lat, przeżyliśmy razem bardzo wiele i czuję się wśród nich jak w rodzinie.
Co się stało z Exumer? Mieliście szansę osiągnąć sukces porównywalny z Kreator czy Sodom, ale po wydaniu drugiej płyty zespół się rozpadł...
Byliśmy bardzo młodzi. Ja byłem okropnym egoistą, dla którego najważniejsze były imprezy. Exumer zaczął się staczać, kiedy popieprzyłem wszystko i wyjechałem do Stanów. Myślałem wtedy, że to wyłącznie mój zespół, że Exumer to ja i beze mnie nie mają prawa nic zrobić. Oczywiście myliłem się. To był nasz zespół. Szczególnie nie doceniłem Ray'a Mensha, z którym zakładałem Exumer. Jednak kiedy ma się 18 lat nie myśli się w ten sposób... Wyjechałem więc do Stanów, a kiedy wróciłem do Niemiec, odchodził od nich właśnie Paul Arakari. I to był koniec Exumer. Dzisiaj widzę, że nasz zespół przestał istnieć z powodu głupoty, wyłącznie dlatego, że byliśmy młodzi i niedoświadczeni.
Co robiłeś, jako muzyk, po odejściu od Exumer?
Już w Nowym Jorku zaczepiłem się na krótko w jakiejś kapelce, ale pierwszą poważną grupą w którą się zaangażowałem była niemiecka hardcore'owa formacja Phobic Instinct. Nagraliśmy nawet płytę, która jednak nigdy się nie ukazała, bo wytwórnia płytowa zrobiła nas w balona. Potem grałem techniczny hardcore, a jeszcze później w zespole Humungus Fungus coś w rodzaju rap-metalu. W Humungus Fungus grali oprócz mnie obaj gitarzyści z Exumer. Wydaliśmy dwie płyty, w 1994 i 1996 roku. W 1998 nagraliśmy trzecią, ale nigdy się nie ukazała. Pod koniec lat 90. Humungus Fungus rozpadł się, bo straciłem nagle miłość do rapu.
Trudno uwierzyć, że twórca "Possessed By Fire" kiedykolwiek ją przejawiał...
Wiesz, kiedy zacząłem słuchać rapu i hiphopu był koniec lat 80. i w Nowym Jorku rządziły takie grupy jak Public Enemy czy N.W.A., naprawdę mocne rzeczy. Uwielbiam agresywną muzykę, nawet jeśli nie ma w niej gitar, a ówczesny rap był niesłychanie agresywny, nie mniej niż hardcore. Niestety, pod koniec lat 90. ten bezkompromisowy rap to już przeszłość. Pieprzę to, rapu z MTV nie będę słuchał... Dzisiejszy rap czy tzw. nu-metal to muzyka komercyjna, a takiej nie potrafię grać. Zdałem sobie niedawno sprawę, że moja muzyczna podróż od thrash metalu, poprzez hardcore, techniczny hardcore i rap metal zakończyła się w punkcie wyjścia. Moje prawdziwe ja jest tam, gdzie był mój początek - w thrash metalu. Właśnie taką muzyką powinienem się zajmować.
A więc Sun Descends można w pewnym sensie traktować jako kontynuację tego, co robiłeś w Exumer?
Sun Descends to dla mnie powrót do korzeni i ponowne odkrycie mojej prawdziwej miłości. Bo w Sun Descends znajdziesz nie tylko wpływy klasycznego thrash metalu, ale również elementy death czy nawet black metalu. Jednak moje ulubione płyty wszech czasów to wciąż "Bonded By Blood" Exodus, "Heavy Metal Maniac" Exciter, "Hell Awaits" Slayer, "Don't Break The Oath" Mercyful Fate, "Black Metal" i "Welcome To Hell" Venom... Kupiłem te płyty zaraz po premierze i żyję nimi już od wielu lat. Dzisiaj, kiedy ich słucham, wiem, że to był najlepszy okres mojego życia. W pewnym sensie chciałbym go przywołać grając w Sun Descends.
Czy myślisz, że Sun Descends może osiągnąć pozycję podobną do Exumer?
Nie, to niemożliwe. Rozmawiałem dzisiaj z muzykami Krisun i okazało się, że są fanami Exumer. Połowa zespołów tu występujących to fani Exumer... Sun Descends nie uda się osiągnąć tego statusu.
Wiesz, kiedy powstawały pierwsze nagrania Exumer byliśmy w sercu rewolucji. Nie ze względu na to, że byliśmy tak niezwykłymi muzykami, ale dlatego, że cały ten gatunek był rewolucyjny. Wychodziły pomnikowe płyty - Exodus, Possessed, Slayer i wiele, wiele innych. To był prawdziwy ruch, który ogarniał cały świat. Byliśmy częścią tego wielkiego ruchu i dzisiaj trudno byłoby to z czymkolwiek porównać. Na szczęście nie przejmuję się tym. Gram w Sun Descends, bo kocham tę muzykę, bo chcę ją nagrywać i wydawać. Na niczym innym mi nie zależy.
Czym różni się współczesna scena metalowa od tej, którą współtworzył Exumer?
O podstawowej różnicy już mówiłem. W latach 80. mogłeś kupić w ciemno właściwie każdą płytę metalową i za każdym razem odkryć coś nowego. Possessed brzmieli jak Possessed, Exodus jak Exodus, nikt inny, Testament był Testament, a Destruction to Destruction - nie można się było pomylić! Dzisiaj mamy znacznie więcej zespołów, niestety większość z nich nie potrafi wykreować własnego brzmienia. Mało kto potrafi się wyróżniać. Oczywiście, wciąż pojawiają się grupy, które potrafią zdefiniować muzykę, takie jak choćby Darkthrone. Niestety, jeden jest Darkthrone, ale za nim podąża 500 innych grup, które chciałyby brzmieć jak Darkthrone i rzeczywiście brzmią tak samo, tylko, że gorzej. W latach 80. mieliśmy jeden Venom, a za nim podążały Voivod czy Possessed, które również chciałby brzmieć jak Venom, ale brzmiały oryginalnie, jak nikt inny! Dzisiaj to chyba niemożliwe. A ja nie potrzebuję kilkuset Darkthronów, jeden w zupełności mi wystarczy.
Jak przedstawiają się twoje plany na najbliższe miesiące?
Przede wszystkim chciałbym, by nazwa Sun Descends poszła między ludzi, byśmy mogli zacząć grać koncerty. Mam nadzieję, że wraz z kilkoma innymi grupami uda nam się odbudować thrashmetalową scenę w Nowym Jorku. Wiesz, mógłbym grać jakąś bardziej popularną muzykę, tylko po co? Sun Descends to mały zespół, ale gram ze wspaniałymi ludźmi i każda próba sprawia mi niewypowiedzianą radość. Niczego więcej nie potrzebuję. Dopóki ludzie będą słuchali muzyki w którą najważniejszą rolę pełnią ostre gitary, ja będę tę muzykę grał. Gram ją od 1984 roku i zamierzam grać dalej. Mam tylko 33 lata i trochę życia mi jeszcze zostało.
Dziękuję za wywiad.