"Surrealistyczne opowiadania"
Chcąc wymienić najbardziej oryginalne i wpływowe zespoły w historii heavy metalu, na pewno należałoby wymienić grupę Voivod. Kanadyjczycy zadebiutowali blisko 20 lat temu albumem "War And Pain" (1984), by z każdą kolejną propozycją zabierać słuchaczy w coraz bardziej pasjonującą podróż w świat science-fiction, w którym zawsze można było odnaleźć odniesienia do rzeczywistości.
Właściwie każda płyta Voivod to dziś klasyka. Bez względu na panujące w muzyce mody i trendy, grupa zawsze tworzyła po swojemu, zawsze proponowała coś ciekawego, frapującego, zmuszającego do myślenia. Artystycznie zawsze byli co najmniej pół kroku przed resztą wykonawców i nic dziwnego, że cieszą się wielkim szacunkiem u całej rzeszy nie tylko wśród fanów, lecz również artystów.
Kiedy dziesięć lat temu z zespołu odszedł wokalista Snake, a kilka lat później zakończyła się współpraca Voivod z jego następcą Erikiem Forrestem, wielu być może myślało, że po wspaniałej kanadyjskiej formacji pozostanie tylko legenda i wspaniałe płyty. Voivod jednak broni nie złożył i po blisko sześciu latach, jakie upłynęły od wydania albumu "Phobos" (1997), przygotował kolejną płytę studyjną. Z racji tego, że do składu powrócił Snake, a miejsce basisty zajął nie kto inny jak Jason Newsted, doskonale znany z gry w Metallice, kolejny album Voivod, zatytułowany po prostu "Voivod", był jedną z najbardziej wyczekiwanych metalowych płyt 2003 roku.
Na krótko przed jej premierą do Lesława Dutkowskiego, z pokrytego grubą warstwą śniegu Quebeku, zadzwonił Michel "Away" Langevin, perkusista Voivod, twórca jedynej w swoim rodzaju oprawy graficznej albumów zespołu i niesamowitych historii, na podstawie których powstawały teksty grupy. Podczas krótkiej rozmowy starczyło czasu na pytania o powrót Voivod, nowy album, a także o Jasona Newsteda i Snake'a.
Nie byłem aż tak bardzo zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że Jason Newsted będzie grał w Voivod, ale za to sporym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że po dziesięciu latach Snake znów zaśpiewa w zespole. W jakich okolicznościach doszło do tego, że Snake wrócił?
W 2001 roku ja i Piggy pozbyliśmy się ostatecznie złudzeń co do tego, że możemy żyć z muzyki i postanowiliśmy rozwiązać zespół. Do tego momentu graliśmy jako trio, z Erikiem Forrestem na wokalu i basie. Zdecydowaliśmy, że nie chcemy tego dalej ciągnąć. Jednak minęło kilka miesięcy i uświadomiliśmy sobie, że nadal chcemy tworzyć muzykę, że Voivod jest tym, co chcemy robić w życiu. Wtedy też zadzwoniliśmy do Snake'a z zapytaniem, czy byłby zainteresowany we wzięciu udziału w powrocie zespołu. On był bardzo podekscytowany tym pomysłem. Spotkaliśmy się więc we trójkę. Było to wiosną 2001 roku. Uzgodniliśmy, co zamierzamy robić i doszliśmy do wniosku, że będzie nam potrzeba około roku, aby napisać materiał na nowy album.
Tego samego dnia, w którym odbyło się nasze spotkanie, zadzwonił do mnie Jason. Zapytał, co porabiamy z Piggym. Lata temu już z nim się spotykaliśmy i rejestrowaliśmy materiał jako Tarrat. Sądzę, że Jason był zainteresowany tym, aby kontynuować ten projekt. Ja mu powiedziałem, że po południu mieliśmy spotkanie ze Snakem i postanowiliśmy reaktywować Voivod oraz że dyskutowaliśmy o tym, kto ma zagrać na basie. Powiedziałem mu także, iż zamierzaliśmy zadzwonić z ofertą do niego. My jednak mieliśmy na myśli jego udział w sesji nagraniowej nowej płyty.
To go bardzo zainteresowało i od razu zaoferował swoją pomoc przy produkcji albumu. Wtedy był zajęty wieloma projektami i sądził, że do nagrań dojdzie nie wcześniej niż za rok. Zaczęliśmy wymieniać taśmy i sumie zajęło nam to mniej więcej półtora roku. We wrześniu 2002 roku wybraliśmy się do niego do studia w San Francisco i tam zrobiliśmy przedprodukcję płyty. 27 września Jason powiedział nam, że byłby zainteresowany dołączeniem do zespołu jako pełnoprawny członek. Byliśmy tym bardzo miło zaskoczeni. Później wybraliśmy się do studia The Plant, aby nagrać płytę.
Wspomniałeś o Tarrat. Jedna z piosenek nagrana przez was przed laty pod tym szyldem znalazła się na albumie "Phobos". Czy jest taka możliwość, że inne piosenki, które wówczas nagraliście, zostaną kiedyś wydane?
Jestem dość pewny, że to kiedyś nastąpi. Jason ma u siebie godziny nagranego materiału, który rejestrowaliśmy od początku lat 90. Tak na poważnie do tych kawałków zaczęliśmy podchodzić jakoś w połowie lat 90. Wiele z tego to improwizacje. Jest jednak kilka takich kawałków, które raczej na pewno zostaną wydane. Jason ma masę nagrań z różnymi ludźmi, z gośćmi z Sepultury, z The Melvins i tak dalej. Wydaje mi się, że będzie to wszystko stopniowo wydawał.
Jesteś osobą odpowiedzialną nie tylko za projekty graficzne dla Voivod, ale również za te wszystkie historie opowiedziane na płytach zespołu. Czy tym razem też jest jakaś historia?
Tym razem nie stworzyłem żadnego pomysłu. Zwykle było tak, że ja wymyślałem historię i od tego zaczynała się praca nad płytą. Później Snake zabierał się za teksty. Snake'a nie było wśród nas wiele lat. Sporo się u niego zmieniło. Kiedy opuszczał zespół, miał sporo problemów. Wybrał się do piekła, a potem stamtąd powrócił, więc miał sporo do powiedzenia od siebie.
Mimo wszystko chciałem jednak, aby w warstwie tekstowej była to płyta Voivod, więc posurfowałem po Sieci i znalazłem wiele informacji o nowoczesnej broni, o DNA i o wszystkim, pod czym mógłbym się podpisać. Wydrukowałem to i dałem Snake'owi. Poza tym Jason miał całą masę napisanych przez siebie bardzo dziwnych wierszy, które tworzył przez lata. Dał je Snake'owi. Kiedy Snake zabrał to wszystko do domu, a później pojawił się w San Francisco na przedprodukcję, miał już gotowe wszystkie teksty. Chodzi w generalnie o to, co dzieje się na tej planecie. Jest to opowiedziane w sposób typowy dla wszystkich historyjek, z których Voivod jest znany.
Wszystko to, o czym pisaliśmy blisko 20 lat temu na płycie "War And Pain", wojna nuklearna i tak dalej, teraz pojawia się w telewizji. Sporo jest dyskusji o podobnych problemach w naszych nowych kawałkach.
O jedną rzecz muszę cię zapytać. Wiem, że nakręciliście teledysk do kawałka "We Carry On", przy realizacji którego pracowaliście z Keithem McCabem i Jeffem Ertlem z firmy Industrial Light And Magic, którzy pracowali z Georgem Lucasem przy realizacji "Gwiezdnych wojen". Interesuje mnie, co będzie w tym wideoklipie i czy dodałeś tam też coś od siebie?
Miło byłoby mieć wideoklip, w którym wykorzystano by trochę moich trójwymiarowych projektów. To jest jednak niezwykle drogie. Tak więc teledysk to głównie zespół grający kawałek plus efekty w tle. Jest też jednak kilka dziwnych stworów, które kryją się tu i ówdzie. Klip nie jest jeszcze ukończony. Mam na razie pierwszy szkic tego, jak on będzie wyglądać, a za kilka dni mam dostać kolejny. Wszystko powinno być gotowe w ciągu mniej więcej tygodnia.
Wspomniałeś, że poezje Jasona były inspiracją do tekstów na nową płytę. A co z jego wkładem w muzykę, poza solówką na basie w "Strange And Ironic"?
Sam sposób jego gry ma ogromny wpływ na to, jak my wszyscy gramy. On gra w taki stary sposób, kojarzący się ze stoner metalem. Przypomina to trochę Black Sabbath. Dzięki temu nasza muzyka ma nieco inny klimat, co jest wspaniałe, bo doskonale pasuje do zespołu. Zresztą nasze początki to taka właśnie muzyka. Z pewnością Jason jest najlepszym basistą, z jakim kiedykolwiek graliśmy. Wydaje mi się, że ten skład jest najsolidniejszym ze wszystkich.
Jego główny wkład wiąże się przed wszystkim z aranżowaniem kompozycji. Pierwotne wersje utworów znacznie się bowiem równią od tego, co w rezultacie powstało. Powiedziałbym, że sukces artystyczny, jaki Jason odniósł ma także wpływ na nasz zespół. Sam wiesz, że Metaliica nagrała ogromnie popularne kompozycje i to z pewnością ma wpływ na konstruowanie utworów. Oczywiście naszym głównym celem nie jest komercyjny sukces, ale na nagranie tej płyty poszło sporo pieniędzy i dlatego musimy mieć kilka kawałków, które będą puszczane w radiu, co w przeszłości nam się nie udawało.
Z tego punktu widzenia Jason okazał się bardzo pomocny jako aranżer. Dzięki niemu niektóre kompozycje mogą przyswajać różni słuchacze. Od początku lat 90. pisaliśmy krótkie kawałki na przemian z epickimi kompozycjami, zamiast wyłącznie długich kawałków. W ten sposób pracujemy do tej pory.
Z mojego osobistego punktu widzenia sporą zmianą jest przód okładki albumu. To chyba najprostsza z wszystkich okładek Voivod, co koresponduje też z muzyką, która jest nieco prostsza i łatwiej przyswajalna. Powiedz mi, spośród ilu projektów wybierałeś okładkę?
Prawdę mówiąc nieźle się nagłowiłem nad tym, co powinno się znaleźć na przodzie okładki. Głównie chodziło o to, aby ten projekt można było później umieszczać na produktach związanych z zespołem, koszulkach itp. Próbowałem stworzyć coś intrygującego, coś co zostanie zauważone na półce w sklepie.
Tytuł roboczy płyty brzmiał "The Multiverse". Kiedy jednak zakończyło się projektowanie okładki, Jason napomknął, że wspaniale byłoby mieć ten herb, który zaprojektowałem na przodzie okładki. Ja uznałem, że to doskonały pomysł. Stanęło więc na tym, że na okładce znajdzie się ten pająk i logo wokół niego. Wówczas też powstał pomysł, aby album zatytułować po prostu "Voivod", ponieważ wydawało mi się, że motyw z okładki zupełnie nie pasuje do tytułu "The Multiverse". Uznaliśmy, że dla odrodzonego Voivod będzie to znacznie lepsze rozwiązanie.
Każdy fan Voivod doskonale wie, że masz mnóstwo zainteresowań, poza projektowaniem graficznym i pisaniem historii, które stanowią inspirację dla tekstów. Powiedz, czy nie myślałeś, aby na przykład napisać powieść science-fiction albo scenariusz filmowy? Wyobraźni na pewno ci nie brakuje.
Mam mnóstwo różnych rzeczy w swoich zbiorach i Jason pomaga mi w tej chwili zrobić z tego książkę. Rysunków i krótkich wierszy jest dużo. Głównie pisanych podczas tras koncertowych. Sporo czasu zajęło mi umieszczenie tego wszystkiego w komputerze, a i tak jeszcze tego nie skończyłem. To ma być taka retrospektywa mojej kariery. Prawdopodobnie będzie gotowa na trasę amerykańską i zapewne dostępna na trasie europejskiej, która odbędzie się latem.
Co do napisania powieści, jak wiesz moja edukacja związana jest z naukami ścisłymi. Aby napisać coś takiego, jak powieść, z pewnością potrzebowałbym pomocy. Mogę wymyślać w głowie rozmaite historie, ale przelanie tego na papier jest dla mnie niesamowicie trudne. Staram się pisać surrealistyczne opowiadania, które wzbogacam jakimś rysunkiem. Prędzej coś takiego mógłbym wydać, bo tworzę takie rzeczy od lat.
Powiedz mi na zakończenie, kiedy przyjeżdżacie do Europy?
Koncerty odbędą się latem. W kwietniu i w maju koncertujemy w USA. Potem przyjdzie czas na Europę, chyba w czerwcu i lipcu. W tym roku chcielibyśmy również zagrać w Japonii.
Mam wielką nadzieję, że Voivod w tym składzie pojawi się również w Polsce. Już ładnych kilka lat minęło od waszej wizyty u nas. A w Polsce jest cała mas oddanych fanów Voivod.
Wiem o tym od czasu, kiedy zagraliśmy u was chyba w 1995 roku w Warszawie. Nie mogliśmy uwierzyć w to, jak reagowała publiczność. To było niesamowite. Zawsze będę to pamiętał.
Nie powinieneś się tak bardzo dziwić, bo Voivod to w końcu jeden z najoryginalniejszych zespołów metalowych wszech czasów.
Miło, że tak mówisz. W nagrodę opowiem ci zabawną historię z tego pobytu w Warszawie. Po koncercie poszliśmy na imprezę, która odbyła się w galerii. Po imprezie, mniej więcej o czwartej lub piątej nad ranem, zdaliśmy sobie sprawę, że żaden z nas nie ma karty hotelowej. Oczywiście nie mieliśmy pojęcia, gdzie znajduje się nasz hotel i łaziliśmy godzinami szukając go. W międzyczasie wzięliśmy chyba ze 20 taksówek. Pamiętaliśmy tylko, że hotel znajduje się koło Mc Donald'sa. Za każdym razem, jak wsiadaliśmy do taksówki, mówiliśmy: Proszę nas zawieźć do Mc Donald'sa. Żaden z nas nie pomyślał, że w Warszawie jest pewnie z osiem takich restauracji. Do hotelu trafiliśmy szczęśliwie koło południa. (śmiech) To był bardzo zabawne.
Musieliście być wykończeni.
Pamiętam, że spotkaliśmy jakąś parę na ulicy i powiedzieliśmy: Przepraszam, jesteśmy Kanadyjczykami. A zanim zdążyliśmy dokończyć, oni odpowiedzieli: Good luck. (śmiech) Niesamowite poczucie humoru. (śmiech)
Bardzo dziękuję ci za rozmowę i do zobaczenia w Polsce.