Reklama

"Nie lubimy sauny"

The Rasmus to nazwa, którą na początku 2003 roku poza Skandynawią mało kto słyszał. Fiński kwartet stał się gwiazdą w wielu europejskich krajach za sprawą jednego przeboju - "In The Shadows". Płyta "Dead Letters", z której pochodzi to nagranie, ukazała się w Polsce w sierpniu 2003 roku. Miesiąc później zespół był specjalnym gościem nadawanego przez Polsat programu "Bar". Przy okazji wizyty w Polsce wokalista Lauri i perkusista Aki udzielili wywiadu Jackowi Fudale (RMF FM). Muzycy The Rasmus opowiedzieli o tym, jak powstała piosenka "In The Shadows" i o pierwszych koncertach, na których grali przeróbki kompozycji Metalliki i Nirvany. Przyznali się też, że nie przepadają za sauną i nie wiedzą, kto to jest Adam Małysz.

Czy wiecie, że "In The Shadows" było jednym z największych przebojów tego lata w Polsce?

Lauri: Słyszałem, że dużo stacji radiowych gra tę piosenkę, ale nigdy wcześniej tu nie byłem, więc nie bardzo wiem, co dzieje się w Polsce.

Czy nagrywając "In The Shadows" mieliście świadomość, że będzie to tak wielki i ważny w waszej karierze przebój?

Lauri: Ta piosenka powstała w bardzo specyficznej sytuacji. Mieliśmy próbę dźwięku - jamowaliśmy sobie przed jednym z koncertów w Finlandii i właśnie wtedy powstał pomysł na tę piosenkę. To wszystko trwało jakieś pół godziny. I już wtedy wiedzieliśmy, że to świetny numer, który ma w sobie coś, jest bardzo chwytliwy, przykleja się do ciebie i pozostaje w głowie. Ale nie spodziewałem się, że może to być aż tak duży sukces.

Reklama

Aki: Myślę, że jest to dobry utwór na pierwszy singel. Jest trochę inny od całej reszty, ale to dobra piosenka do reprezentowania całego albumu.

Lauri: Co najciekawsze, każdy z członków zespołu wniósł coś do tej piosenki. To bardzo ważne. Dzięki temu brzmi to naprawdę jak The Rasmus.

Ta piosenka stanowi doskonałe połączenie muzyki rockowej z popem. Zgadzacie się z tym?

Lauri: Tak, myślę, że jest to taki mieszany utwór. Ciężko go jakoś zakwalifikować. Może być grany w radiu, ale jednocześnie sprawdza się świetnie na rockowych koncertach. To taki miks różnych stylów.

Aki: Wszystkie nasze piosenki są rockowe z domieszką popu. Mają melodie, które łatwo można zanucić, nie są zbyt trudne do słuchania.

Moglibyście opowiedzieć coś na temat tekstu tej piosenki?

Lauri: Tekst mówi o gościu, który poszukuje czegoś, czego brakuje mu w życiu. Jest zagubiony w swoich uczuciach i nie bardzo wie, co ma zrobić ze swym życiem. To mogę być ja, on czy ktokolwiek inny. Myślę, że wielu młodych ludzi nie wie dokładnie, co zrobić ze swoim życiem, chce spróbować różnych rzeczy. Sądzę, że to jest uczucie znane każdemu z nas.

Pamiętacie swój pierwszy koncert? Jak to się zaczęło?

Lauri: Po raz pierwszy graliśmy na żywo w 1996 roku, na imprezie w naszej szkole. Było bardzo miło, zagraliśmy parę coverów: "Master Of Puppets" Metalliki, coś z Nirvany i poza tym kilka naszych utworów. Ludzie już wtedy nas polubili. Podchodzili do nas i mówili: "Naprawdę umiecie grać, chłopaki!", zachęcali nas, abyśmy to kontynuowali. No więc zaczęliśmy grać coraz więcej koncertów, w małych klubach, dla jakichś 30 osób, wśród których byli sami nasi znajomi i krewni.

Potem spotkaliśmy gościa, który zaproponował, abyśmy zrobili coś wspólnie. Miał pomysł na to, skąd wziąć pieniądze na nagranie demo, składającego się z czterech utworów. Jeden z nich trafił na antenę ogólnofińskiej stacji radiowej. Większość stacji mówiła, że to kupa, ale oni wybrali tę piosenkę i zaczęli ją grać. Wtedy rozdzwoniły się telefony, ludzie pytali, co to za zespół. Okazało się, że to grupa fińska, choć wcale tak nie brzmi. Wkrótce potem podpisaliśmy kontrakt płytowy, a teraz mamy już na swym koncie pięć albumów.

Aki, mógłbyś opowiedzieć, jak trafiłeś do zespołu? To podobno dość zabawna historia...

Aki: Tak. Na początku sprzedawałem na koncertach gadżety związane z The Rasmus. Pewnego razu ich perkusista powiedział, że nie chce już dłużej grać w zespole i oni poprosili mnie, abym go zastąpił. Grałem wcześniej w dwóch zespołach, ale kiedy dostałem tę propozycję, nie mogłem zasnąć w nocy. Powiedziałem: "tak" i zaczęliśmy pracować razem.

Lauri: Ważne było to, że znaliśmy Akiego wcześniej. Jeździł z nami w trasy i wiedzieliśmy, że potrafi poradzić sobie z presją. Poza tym byliśmy już wtedy dobrymi przyjaciółmi, co jest bardzo ważne. W dobrym zespole muszą być bardzo dobre i bliskie stosunki pomiędzy muzykami, nie chodzi wyłącznie o to, aby mieć dobre piosenki i dobrze grać. Liczy się również chemia.

Podobno na początku graliście po sto koncertów w roku.

Czy to było dobrym sposobem na rozwinięcie waszej kariery?

Lauri: Uważam, że granie koncertów jest najważniejszą rzeczą dla każdego zespołu. Jeśli chcesz zaistnieć, musisz starać się zagrać w tylu miejscach, w ilu się da. To cementuje zespół i pozwala poznać prawdziwe umiejętności muzyków. Do dziś zagraliśmy jakieś 800 koncertów, dzięki czemu staliśmy się naprawdę mocnym zespołem koncertowym.

Jak zmieniła się wasza muzyka od początku waszej działalności?

Lauri: Myślę, że każda nasza płyta jest inna. Na początku łączyliśmy ze sobą wiele stylów muzycznych. Ja mniej więcej po połowie rapowałem i śpiewałem. Mieliśmy też w naszej muzyce element funkowy, brzmieliśmy trochę jak Rage Against The Machine. Ale mieliśmy też parę ballad, a nawet utworów reggae. Te wszystkie style mieszały się na jednej płycie, co sprawiało nam dużą frajdę, bo mogliśmy spróbować wszystkiego, czego chcieliśmy. Każdy kolejny album był jednak inny od poprzedniego, zawsze robiliśmy jakiś postęp.

Myślę, że jest to dla nas bardzo dobre, pozwala nam zachować świeży umysł. Nie musimy się zamykać w szufladzie z punkiem, rockiem czy czymkolwiek innym. Robimy to, na co mamy ochotę. Pod tym względem jesteśmy w szczęśliwym położeniu - duże kompanie dają nam pieniądze, z którymi możemy robić, co chcemy. Mamy całkowitą swobodę artystyczną. Gdyby było inaczej, dałbym sobie z tym spokój. To jest dla nas bardzo ważne, bo jesteśmy artystami, a nie jakimiś plastikowymi gwiazdkami pop, których pełno dookoła. My jesteśmy dużo bardziej autentyczni, mamy za sobą długą karierę, jesteśmy razem prawie 10 lat. Jeśli ktoś chce mi dać jakąś radę, oczywiście go wysłucham, ale w końcu sam zdecyduję, co chcę zrobić.

Czy tęsknicie za sauną, gdy jesteście na trasie koncertowej poza Finlandią?

Aki: Czasami chcielibyśmy pójść do sauny albo popływać, ale nie jest to dla nas takie ważne. Ja osobiście bardziej tęsknię za rodziną i przyjaciółmi, ale na szczęście wożę z sobą komputer i Playstation, co pomaga mi zabić czas.

Lauri: Myślę, że sauna to bardzo fińska rzecz, ale ja osobiście za nią nie przepadam. Nie bardzo to rozumiem. Wydaje mi się głupie wchodzenie do jakiegoś ciemnego pomieszczenia i pocenie się w nim na golasa razem z innymi ludźmi.

A jak często chodzi do sauny przeciętny Fin?

Aki: Finowie odwiedzają saunę przynajmniej raz w tygodniu. Tak myślę, ale nie jestem pewien.

Gdy myślę o Finlandii, przychodzą mi do głowy lasy, jeziora, sauna, Nokia i narciarstwo. Jeździcie na nartach?

Lauri: Ja mam snowboard, ale nie używałem go od dwóch lat, bo cały czas gramy koncerty. Poza tym nie bawi mnie to już tak jak kiedyś. W Finlandii faktycznie mamy dużo pięknej przyrody, tak jak wspomniałeś - jeziora, lasy, trochę gór i przepięknych krajobrazów. Łatwo można znaleźć jakieś ustronne miejsce, bo nie jest to bardzo zaludniony kraj, mieszka tam tylko nieco ponad 5 milionów ludzi. Wystarczy, że wyjedziesz 50 kilometrów poza Helsinki i już jesteś w środku lasu.

Jaka część Finlandii jest najładniejsza?

Lauri: Najlepiej udać się do Laponii, która leży na północy Finlandii. Jest tam szczególnie pięknie, gdy zbliża się zima, bardzo kolorowo - zielono, żółto, czerwono, pomarańczowo. Wygląda to naprawdę pięknie.

A zimą?

Lauri: Zimą jest dużo śniegu i jest bardzo zimno. Zresztą zima trwa tam bardzo długo, wiele miesięcy.

Aki: Poza tym jest prawie zupełnie ciemno, słońce jest na niebie tylko przez parę godzin.

Lauri: Tak, to jest dość przygnębiające. Ja radzę sobie z tym w ten sposób, że staram się cieszyć ciemnością. Myślę, że może ona być piękna i romantyczna. No i mamy zorze polarne, czasami widoczne nawet w Helsinkach, ale głównie w Laponii.

A jak jest z popularnością skoków narciarskich w Finlandii? Znacie Adama Małysza?

Aki: Nie interesujemy się zbytnio sportem. Ludzie w Finlandii interesują się skokami narciarskimi, ale nasz najlepszy skoczek w historii, Matti Nykanen, utrzymuje się teraz ze striptizu.

Lauri: Matti Nykanen był mistrzem świata jakieś 10, 15 lat temu. W Finlandii jest legendą, ale teraz głównie pije, rozbiera się i nawet próbuje śpiewać!

Naprawdę?! W jakim stylu?

Lauri: Nagrał chyba tylko jedną płytę. Nazywała się "Samuraj" i była beznadziejna. (śmiech)

Czy prowadzicie typowo rockandrollowy tryb życia?

Lauri: Myślę, że prowadzimy wystarczająco rockandrollowe życie. Chcemy przede wszystkim grać dobre koncerty, wychodzić na scenę na trzeźwo. Nie pijemy alkoholu przed koncertami, bo chcemy dać ludziom co wieczór to, co najlepsze. Ja osobiście, jeśli napiję się przed koncertem, tracę dużo mocy. Wolę mieć wszystko pod kontrolą. Natomiast po koncertach zdarzają się imprezy, są tam dziewczyny itd. Ostatnio wprowadziliśmy nową zasadę: za kulisy wpuszczane są wszystkie dziewczyny, które całkowicie się rozbiorą. Ta sama reguła dotyczy wstępu do naszego autokaru.

I często zapraszacie fanki do hotelu albo do autokaru?

Lauri: Czasami... Ale dotykamy zbyt prywatnych spraw. Zmieńmy lepiej temat.

Z kim najbardziej chcielibyście nagrać wspólną piosenkę?

Lauri: To dość trudne pytanie, bo jest bardzo wielu dobrych artystów. Ja osobiście zawsze byłem wielkim fanem Bjork, z przyjemnością nagrałbym coś razem z nią. Ona jest oryginalną i jednocześnie bardzo interesującą osobą, zawsze robi tylko to, na co ma ochotę. Mam zresztą wytatuowany na ramieniu jej wizerunek.

Aki: Grywaliśmy na koncertach jedną z piosenek Bjork. Bardzo ją lubimy.

Lauri: Tak, w oryginale była to bardzo delikatna piosenka, ale my dodaliśmy do niej ostry gitarowy riff. Myślę, że przy nagrywaniu coverów bardzo ważne jest, aby wybierać piosenki, które są w zupełnie innym stylu od twojego i przerabiać je na własny sposób.

Co was najbardziej denerwuje w życiu?

Aki: Ja wymieniłbym przede wszystkim rasizm. Moi ciemnoskórzy przyjaciele mieli problemy w Finlandii. Wkurza mnie to.

Lauri: Kiedy byłem młody, nosiłem zielone lub żółte włosy, ostry makijaż itp. W szkole nie wszyscy umieli to zaakceptować. Uważali mnie za świra, nie chcieli się ze mną zadawać. To samo przeżywał nasz basista, który zmieniał fryzurę co drugi dzień, dziwnie się ubierał i słuchał dziwnej muzyki. Na szczęście zawsze możesz znaleźć ludzi podobnych do siebie, musisz się tylko dobrze rozejrzeć.

Patrząc wstecz na waszą karierę - jest coś, czego żałujecie?

Lauri: Dużo robiliśmy, więc na pewno zdarzały się nam błędy, choć nie potrafię wymienić żadnej poważnej wpadki. Zresztą na błędach też można się wiele nauczyć. Wszystko ma swoje dobre i złe strony. W sumie to niczego nie żałuję. Wszystko, co zrobiliśmy, było w jakiś sposób ważne. Teraz, gdy jesteśmy bardziej świadomi, być może uda nam się uniknąć pewnych błędów w przyszłości.

Czy nazwa The Rasmus ma coś wspólnego z tytułem książki Astrid Lingren?

Lauri: Wiem, że Rasmus to szwedzkie imię. Ale dla nas nic ono nie znaczy. Po prostu spodobało nam się to słowo. Chcieliśmy znaleźć łatwą do zapamiętania nazwę, która dobrze brzmi i nie oznacza nic szczególnego.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: Lubień | RMF | nagranie | piosenki | piosenka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama