Reklama

"Kraków to piękne miasto"

Polscy fani twórczości Stevena Wilsona, lidera brytyjskiej grupy Porcupine Tree, powinni być bardzo zadowoleni. Ich idol regularnie odwiedza nasz kraj, za każdym razem dostarczając porcję nowej muzyki. Pod koniec 2004 roku Wilson przyjechał do nas z nowym zespołem Blackfield, a juz cztery miesiące później, w połowie kwietnia 2005 r., razem z kolegami z Porcupine Tree zagrał w Bydgoszczy i Krakowie, promując nową płytę "Deadwing". Z tej okazji Michał Boroń rozmawiał ze Stevenem Wilsonem o jego współpracy z Mikaelem Akerfeldem (Opeth) i Adrianem Belew (King Crimson), fascynacji ostrym heavy metalem, a także jego sympatii do Polski.

Co oznacza tytuł płyty "Deadwing"? Niektórzy mogą pomyśleć, że Porcupine Tree ma przetrącone skrzydła.

To stwierdzenie nie jest tak dalekie od prawdy. Pomysł "Deadwing" wziął się ze scenariusza filmowego, który napisałem z moim przyjacielem reżyserem. To surrealistyczno-melancholiczna opowieść o duchach, a jej centralnym bohaterem jest osoba w jakiś sposób uszkodzona, emocjonalnie niezdolna do połączenia, nawiązania kontaktu. Ta historia jest podobna do muzyki Porcupine Tree, i myślę, że wiele osób zauważy podobieństwa pomiędzy nagraniami a filmem - oczywiście jeśli tylko pewnego dnia uda nam się go zrobić.

Reklama

Pewnie wiesz, że jest bardzo trudno zrobić film, jeśli się jest nowym twórcą czy nowym reżyserem w tej branży, bo nawet jeśli nie jest on ekstrawagancki, to z reguły potrzebne są setki tysięcy dolarów. Ale jestem optymistą i wierzę, że nam się to uda.

W każdym razie, wracając do pytania, "Deadwing" to ptak z przetrąconym skrzydłem - metafora osoby, która nie potrafi błyszczeć w świecie.

Jak nam mówiłeś we wcześniejszym wywiadzie, motywem przewodnim "In Absentia" byli "niemili osobnicy". Czy "Deadwing" też jest albumem koncepcyjnym? A jeśli tak, to o czym opowiada?

Wszystkie utwory są powiązane ze scenariuszem i filmem, który - mam nadzieję - kiedyś powstanie. W tym sensie wszystko się ze sobą łączy, ale nie powiedziałbym, że album próbuje opowiedzieć historię ze scenariusza. Nie jestem zwolennikiem płyt, które opowiadają jakąś historię od początku do końca. Ale jak na wszystkich albumach Porcupine Tree jest silne powiązanie tematyczne pomiędzy całą muzyką i wszystkimi tekstami.

Na płycie zagrała dwójka gości - Mikael Akerfeld i Adrian Belew. W których utworach się pojawili?

Mikael zagrał solo w "Arriving Somewhere But Not Here", można powiedzieć bardzo piękne, prawie jazzujące, jazzowo-bluesowe, a Adrian w utworze tytułowym "Deadwing" oraz "Halo".

Kiedy i jak zaczęła się twoja znajomość z nimi?

Mikaela znam od kilku lat, ponieważ pracowałem z jego zespołem Opeth przy trzech ostatnich płytach. Jego zaproszenie to była więc kwestia zapytania się kolegi: Hej, przynieś ze sobą gitarę i zagraj ze mną.

A Adrian? Kiedy byłem dzieciakiem, King Crimson należał do moich ulubionych zespołów, dlatego bardzo mi pochlebiło to, że Adrian jest fanem Porcupine Tree. Skontaktował się z naszym menedżmentem, czy nie moglibyśmy razem zagrać. Doszło do tego na początku sesji nagraniowej "Deadwing" i poszło bardzo łatwo. Powiedzieliśmy: Oczywiście, z wielką chęcią. To wielki zaszczyt móc gościć na swojej płycie osobę, która tak na mnie wpłynęła! W pewnym sensie można powiedzieć, że koło się zamknęło.

Słyszałeś może ostatnie solowe nagrania Adriana, jak choćby wydaną niedawno płytę "Side One"?

Tej nowej jeszcze nie słyszałem, ale znam jego wcześniejsze albumy. A co, ten nowy jest dobry?

Też nie wiem, bo również go nie słyszałem. Na "Side One" razem z nim gra muzyk Toola...

...Danny Carey, a także Les Claypool z Primusa.

Pytam dlatego, że podobno Tool to twój ulubiony zespół grający ciężką muzykę?

Nie do końca. Bardzo lubię Tool, ale nie jest on moją ulubioną kapelą. Oczywiście bardzo lubię także Opeth, lecz zdecydowanie największym szacunkiem i poważaniem darzę grupę Meshuggah ze Szwecji.

Słyszałem opinie, że to tobie płyty "Deliverance" i "Damnation" Opeth zawdzięczają łagodniejsze brzmienie.

Nie powiedziałbym, że to moja zasługa, choć myślę, że pomogłem Mikaelowi stworzyć brzmienie, które usłyszał w swojej głowie. On słucha naprawdę różnej muzyki, nie tylko heavy metalu. Bardzo lubi też rock progresywny z początku lat 70.

Wydaje mi się, że potrzebował mojej pomocy głównie przy produkcji i to mogłem mu dać. Miło mi było słyszeć, że Porcupine Tree jest jednym z jego ulubionych zespołów, ale musiałbyś spytać go, w jaki sposób wpłynęło to na jego grupę.

Mówi się także, iż twoja współpraca z Mikaelem działa w obie strony, bo ostatnie płyty Porcupine Tree są cięższe niż wcześniejsze nagrania.

Tak, na pewno. W ostatnich latach dużo słuchałem takich grup, jak właśnie Opeth, Meshuggah, Morbid Angel.. I tak jak mówisz, te cięższe aspekty w mojej twórczości stały się jeszcze mocniejsze na płycie "In Absentia". I to nie był zbieg okoliczności, że w tym samym czasie pracowałem właśnie z Opeth.

Na trwającej właśnie europejskiej trasie w roli waszego specjalnego gościa gra Anathema. Dlaczego zdecydowaliście się zaprosić właśnie ten zespół?

Bo to wspaniała grupa i w dodatku często porównywana do Porcupine Tree. Wiem, że wielu naszych fanów jest także sympatykami Anathemy i na odwrót. Uważam, że to bardzo dobry zestaw i znakomita szansa pokazania Anathemy tym fanom Porcupine Tree, którzy jeszcze jej nie znają.

Grałeś z nimi niedawno także wraz ze swoim nowym projektem Blackfield.

Tak, ale to był tylko jeden występ. Otwierali koncert Blackfield w Londynie. Jesteśmy przyjaciółmi od jakiś czterech-pięciu lat, kiedy po raz pierwszy grali z Porcupine Tree. Przez ten okres cały czas utrzymywaliśmy kontakty. To naprawdę wspaniały zespół, znakomici muzycy i bardzo się cieszę, że znów możemy razem występować na trasie.

Mówiłeś, że lubisz ekstremalny metal. Słyszałeś może jakieś polskie zespoły, które w ostatnim czasie przebiły się do światowej czołówki ostrego grania, jak na przykład Vader, czy Behemoth?

Oczywiście znam Vadera, a także inny młody zespół, bardzo mocno deathmetalowy, tylko że zapomniałem jego nazwę.

Decapitated?

Tak, dokładnie. Decapitated. Słyszałem trochę muzyki polskich wykonawców, którzy zrobili na mnie duże wrażenie. Na przykład pewien zespół - znów zapomniałem jak się nazywa, chyba mam coś nie tak z pamięcią (śmiech) - który wydał płytę pod wpływem twórczości Tool, ale także wykorzystujący skrzypce..

Indukti?

Tak! Indukti - znakomity album, bardzo mi się podoba.

Jak myślisz, czy jest to możliwe, by Porcupine Tree podczas koncertów w Polsce poprzedzały jakieś polskie grupy?

Bardzo bym chciał. Chętnie zagrałbym z Indukti. Teraz gramy trasę razem z Anathemą, ale być może przy następnej okazji? Jeszcze nie wiem, czy to się uda, ale być może przyjedziemy jeszcze raz do Polski w tym roku, więc może wtedy?

Pobyt w Polsce wypada dokładnie w połowie europejskiej trasy. Czy masz jakieś specjalne odczucia i wrażenia z pierwszej części tournee?

To naprawdę wspaniały czas! Wszystkie koncerty były wyprzedane. Po raz pierwszy mogę powiedzieć, że coś się dzieje wokół zespołu. Zmienia się i poszerza się także nasza publiczność - pojawia się coraz więcej młodych osób, również dziewczyn.

Pamiętasz który raz jesteś w Polsce?

Z każdego pobytu w Polsce mam mnóstwo niezapomnianych wrażeń. To chyba nasza piąta lub szósta wizyta. Uwielbiam Kraków - myślę, że to niesamowicie piękne miasto. Podobnie uważa wielu Brytyjczyków, którzy mówią, że to jedno z najpiękniejszych miejsc, w których byli.

Mam także miłe wspomnienia z Lublina, bo przez jakieś sześć miesięcy spotykałem się z dziewczyną z tego miasta. Dlatego mam nie tylko niezwykle silne zawodowo-muzyczne wspomnienia z Polski, ale także osobiste.

Ale i tak Kraków jest moim najbardziej ulubionym miastem w Polsce. Jednak w waszym kraju jest jeszcze wiele innych miejsc, których jeszcze nie odwiedziliśmy.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Porcupine Tree | Steven Wilson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy