Reklama

"Jestem kochana także przez młodzież"

Helena Vondrackova śpiewa już od 35 lata i nadal ma wielu fanów w Polsce. Jej występ w Zakopanem, podczas obchodów 10-lecia Radia RMF FM, udowodnił, że jej stare przeboje znane są także młodemu pokoleniu. 51-letnia czeska piosenkarka wciąż nagrywa nowe płyty, a w tym tygodniu ukazał się w Polsce album „Złota Helena”, z jej największymi przebojami. Z tej okazji Piotr Metz z Radia RMF FM rozmawiał z piękną Heleną o jej nowej płycie, marzeniach, inspiracjach i początkach kariery.

Na początku chciałbym podziękować za uświetnienie swoją obecnością niedawnych obchodów 10-lecia radia RMF.

To była dla mnie wielka przyjemność. Mój mąż, który mi wtedy towarzyszył, powiedział, że wspaniale się bawił, a całość przypominała mu Woodstock. Było zimno i w hotelu mieliśmy małe problemy, ale podczas koncertu było wprost fantastycznie. Cieszy mnie to, że zostałam przez was zaproszona, jest to dla mnie bardzo duże wyróżnienie.

Czy to pani wybierała utwory na swą nową płytę, to musiał być straszny problem?

Reklama

Tak, ja je wybierałam i był to naprawdę duży problem. W tym roku obchodzę 35-lecie swojej kariery scenicznej i nagrałam w sumie tysiące piosenek. Nie wszystko oczywiście mi wyszło, ale nawet wybrać te najlepsze to był ogromny problem. U nas ta płyta cieszy się wielkim powodzeniem. Jest przecież teraz tylu wspaniałych artystów. Okazało się jednak, że ja, stara baba, także jestem jeszcze kochana przez młodzież.

Czy z którąś z piosenek na tej płycie łączą panią jakieś szczególne wspomnienia?

„More Than Words Can Say” – duet z Davidem Hasselhoffem. Bardzo ciekawa historia. To był pomysł wytwórni, abyśmy nagrali wspólnie tę piosenkę. On był w Pradze odebrać jakąś nagrodę. Ja w życiu bym nie pomyślała, że potrafi śpiewać. To on tę piosenkę napisał, a że mi się podobała, to ją nagraliśmy. Kiedy przyjechał do Pragi, nakręciliśmy teledysk i to był bardzo duży sukces. Jest też na tej płycie piosenka z filmu „Noc na Karlsteinie”. Sama w nim nie grałam, ale użyczyłam swego głosu aktorce, która ją wykonywała. Jej autorem jest Karel Svoboda. Jest to bardzo zdolny i bardzo znany kompozytor. Pracowaliśmy razem kiedyś w teatrze. Kiedy ja tam przyszłam w 1966 roku, on grał na fortepianie w zespole „Mefisto”. Zaczął za mną chodzić i mówić - „Skarbie mam taką fajną piosenkę, chcesz ją zaśpiewać”? Zarówno film, jak i piosenka, odniosły u nas ogromny sukces. Karel pracuje teraz z młodą czeską piosenkarką i dał jej ten utwór do zaśpiewania. Jednak ludzie nie byli zadowoleni z tej nowej wersji. Pytali, dlaczego ja jej nie śpiewam, no i w końcu znów zaczęłam ją wykonywać na scenie. Są na tej płycie także piosenki z mojej ostatniej płyty z premierowym materiałem. Jedną z nich, „Copacabana” napisał mój przyjaciel. Z kolei „Čas je proti nám” napisał mój mąż, który gra na gitarze basowej. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale on pochodzi z byłej NRD. Teraz jednak od wielu lat mieszkamy pod Pragą. Na polską wersję tej płyty weszła jednak niespodzianka – duet z Marylą Rodowicz. Od wielu lat jesteśmy przyjaciółkami. Co prawda nieco się różnimy stylami, wyglądem, ale naprawdę doskonale razem się bawimy. Ale muszę przyznać, że mam w Polsce jeszcze jedną miłość – Seweryn Krajewski. Jego piosenkę „Nie spoczniemy” śpiewałam zawsze na koncertach. Chciałabym ją jeszcze kiedyś zaśpiewać po polsku.

Lubi pani duety?

Tak, ale tylko z osobami, które potrafią śpiewać.

A gdyby popuścić wodze fantazji, to z kim chciałaby pani jeszcze zaśpiewać?

Są takie może ze dwie osoby. Jedna to Chris Rea – uwielbiam jego piosenki. Ma wspaniały głos, a poza tym słyszałam, że fajny z niego chłopak. Druga osoba to Barbra Streisand, ale to chyba nie jest tak realne jak w przypadku Chrisa. Barbra Streisand od zawsze była moją ulubioną wokalistką i moją idolką.

Czy to dzięki niej zaczęła pani śpiewać?

Nie. Pierwszą moją inspiracją była Ella Fitzgerald. Dopiero potem były Barbra Streisand i Dionne Warwick.

Kiedy pani sobie zdała sprawę, że naprawdę chce pani zostać piosenkarką, nie tylko dla zabawy?

Tak naprawdę to nigdy nie chciałam zostać piosenkarką. Bardziej zależało mi na nauce. Chciałam studiować. Jako że grałam na fortepianie, rozważałam też możliwość pójścia na studia muzyczne. Któregoś dnia mój ojciec przywiózł z Pragi ogłoszenie o konkursie młodych talentów. Kochałam śpiewać, ale tak tylko dla samego śpiewu, ale końcu zdecydowałam się pojechać. Wyćwiczyłam dwie piosenki George’a Gershwina - „The Man I Love” i „Summertime”. Wygrałam ten konkurs, zdobyłam Grand Prix i nie było już wyjścia. Od razu pospały się różnego rodzaju propozycje z teatrów i zespołów. Mój ojciec jednak dbał o to, abym najpierw skończyła szkołę średnią i zdała maturę. Dopiero rok później zaczęłam śpiewać w teatrze „Rokoko”. Tak to się zaczęło.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: piosenki | RMF FM | RMF | młodzież
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy