Reklama

Zagrani na śmierć: Robert Sadowski, Janusz Rołt i Skandal. Gdy serca zabiły za szybko

"Zagrani na śmierć. Mroczne ścieżki polskiego undergroundu" to tytuł książki napisanej przez Tomasza Ladę (autora historii grupy Apteka). Na jej łamach przypomina tragiczne historie legend polskiej sceny alternatywnej - Roberta Sadowskiego (m.in. Houk, Kobong, Madame), Janusza Rołta (m.in. Brygada Kryzys, Armia, Lech Janerka) i Dariusza "Skandala" Hajna (Dezerter).

"Zagrani na śmierć. Mroczne ścieżki polskiego undergroundu" to tytuł książki napisanej przez Tomasza Ladę (autora historii grupy Apteka). Na jej łamach przypomina tragiczne historie legend polskiej sceny alternatywnej - Roberta Sadowskiego (m.in. Houk, Kobong, Madame), Janusza Rołta (m.in. Brygada Kryzys, Armia, Lech Janerka) i Dariusza "Skandala" Hajna (Dezerter).
Robert Sadowski z grupą Houk w latach 90. /Darek Majewski /Agencja FORUM

Bohaterowie książki "Zagrani na śmierć. Mroczne ścieżki polskiego undergroundu" współtworzyli najważniejsze nagrania polskiego rocka - "Czarną" Brygadę Kryzys, "Historię podwodną" Lecha Janerki, wczesne utwory Armii, "czwórkę" Dezertera, mroczne romanse grupy Madame oraz albumy HoukaKobonga.

Gitarzysta Robert Sadowski, perkusista Janusz Rołt i wokalista Dariusz "Skandal" Hajn - ich życie pogrążyły używki, śmierć każdego z nich obrosła legendą.

W książce napisanej przez Tomasza Ladę o tej trójce opowiadają przyjaciele i współpracownicy. Ich historie, choć różne, zdają się toczyć według tego samego scenariusza - wybitny i zdeterminowany muzyk, którego pokonują twarde narkotyki.

Reklama

"Romantyczni artyści nieuznający półśrodków czy mityczni rockmani żyjący według bezwzględnych reguł narzucanych przez scenę? 'Zagrani na śmierć' to historia tragicznych artystów i opowieść o czasach, gdy na krajowej scenie powstawały rzeczy epokowe" - czytamy w opisie książki.

Kim był Robert Sadowski?

Pierwszym poważnym zespołem gitarzysty był nowofalowy Madame (działający w latach 1984-86), gdzie po raz pierwszy zetknął się z Robertem Gawlińskim. Później nawiązał współpracę z punkową grupą Deuter, z którą pojawił się na Festiwalu w Jarocinie. Brał także w nagraniu "Kasety" Kultu, wydanej w 1989 roku.

Razem z ówczesną sekcją rytmiczną Deutera (perkusista Piotr "Fala" Falkowski i basista Tadeusz Kaczorowski) gitarzysta założył zespół Houk, przypominający klimaty lat 60., garażowego rocka i hendrixowskich brzmień.

Szybko w składzie pojawił się Darek Malejonek, znany z m.in. Kultury, Izraela i Moskwy, który objął funkcję wokalisty i gitarzysty.

"Na początku mieliśmy zasadę, że jesteśmy jak pięść, jak palce jednej ręki. Przeżyliśmy mnóstwo fajnych sytuacji. Zagraliśmy wiele świetnych koncertów, z których każdy był niepowtarzalny; ludzie do tej pory pamiętają konkretne koncerty jako coś, co stało się w ich życiu, było wydarzeniem. To była niesamowita załoga: fajni koledzy i fajni muzycy. Wszystko rozwaliły narkotyki" - wspominał tamte czasy Malejonek w swojej biografii "Urodzony, by się nie bać".

Houk z Sadowskim w składzie nagrał trzy płyty - "Soul Ammunition" (1992), "Natural Way (Full Noize)" (1993) i "Transmission Into Your Heart" (1994).

- Houk nigdy nie był zespołem, który co rok wydawał płytę. Każda ma jakiś poziom i swój styl - mówił o nieistniejącej już formacji Malejonek w rozmowie z Interią.

Po rozstaniu z Malejonkiem "Sadek" założył grupę Kobong, która istniała cztery lata, do 1998 roku, a w swoim dorobku pozostawiła albumy "Kobong" i "Chmury nie było". Po latach formacja obrosła kultem, a ciężko dostępne obie płyty na internetowych aukcjach osiągały zawrotne sumy.

Jeszcze przed premierą debiutu "Gazeta Wyborcza" uznała grupę za największą nadzieję nadchodzącego sezonu. Magazyn muzyczny "Brum" przyznał zespołowi tytuł najlepszego debiut roku, natomiast Roberta Sadowskiego uznano kompozytorem roku.

Z Gawlińskim gitarzysta ponownie spotkał się przy jego trzeciej solowej produkcji, zatytułowanej "X" (1998). Później założył grupę Robot, która przekształciła się w zespół wspomagający wokalistkę Pati Yang, ale i tu nie trwało to długo. Wtedy już coraz mocniej dawały o sobie znać prywatne demony Sadowskiego.

Pod koniec 2004 roku "Sadek" spotkał się z kolegami z pierwszego składu Houka, by zarejestrować utwór do filmu dokumentalnego o scenie alternatywnej drugiej połowy lat 80. i pierwszej połowy 90. Do nagrania jednak nie doszło.

Gitarzysta zmarł 26 stycznia 2005 r. na atak serca w wieku zaledwie 41 lat.

- O jego śmierci dowiedziałem się od "Fali". To tragiczna sytuacja, wielki szok dla mnie. Ostatnio mieliśmy plany, by nagrać taką konkretną piosenkę do filmu o załodze z lat 80-90, o ludziach, którzy zginęli tragicznie... - mówił nam Darek "Maleo" Malejonek.

- Nagrania się opóźniły, bo Robert miał problemy zdrowotne. Przeszedł operację i w końcu nie udało nam się nagrać tego utworu.... Cieszę się jedynie, że przed jego śmiercią pogodziliśmy się, że wyjaśniliśmy sobie wcześniej wszystkie dzielące nas wcześniej kwestie, że udało nam się wyjść z Robertem na prostą - podkreślał Maleo w rozmowie z Interią.

Robert Gawliński wprost mówił o swoim imienniku - "kolejna ofiara rock'n'rollowego trybu życia". Tuż po śmierci Sadowskiego Gawliński ze swoim zespołem Wilki kręcił nostalgiczny teledysk "Słońce pokonał cień".


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Robert Sadowski | Kobong | Houk | Dezerter | Brygada Kryzys | Armia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy